Reklama

Polski operator, scenarzysta i reżyser Krzysztof Krauze zmarł w wigilię, 24 grudnia 2014 roku po długiej walce z rakiem prostaty. Życie artysty było pełne pasji, sukcesów filmowych i miłości. Pierwszy raz ożenił się, gdy miał 21 lat. Imię i nazwisko ukochanej, z którą był zaledwie 9 miesięcy, do dziś są tajemnicą. Następnie w latach 1979–1983 żoną filmowca była aktorka Ewa Sałacka, zaś od 1983 do 1999 roku Krzysztof Krauze był mężem Małgorzaty Szurmiej, z którą doczekał się córki. Dopiero czwarte poważne uczucie – to do Joanny Kos-Krauze – dało uznanemu twórcy pełnię szczęścia.

Reklama

[ostatnia aktualizacja tekstu: 25.12.2023]

Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze - historia miłości

On reżyser i scenarzysta, ona… także. Joanna Kos-Krauze poznała przyszłego męża pod koniec lat 90., gdy sama była mężatką. To z resztą jej ówczesny ukochany – Mateusz Kos – zaproponował, by artystka spotkała się z Krzysztofem Krauze. Po co? Przewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich chciała nakręcić film o Żydach, jednak miała problem z kilkoma rzeczami. Początkowo Joanna Kos nie chciała tego spotkania, bo po wywiadach z Krauze, które widziała, nie miała o nim dobrego zdania. W końcu dała się jednak przekonać.

Zobacz: Jacek Borkowski wziął czwarty ślub! Zdjęcia z uroczystości wprawiają w zachwyt

Wskazówki do filmu zostały zebrane, ale o uczuciu miłości od pierwszego wejrzenia nie było mowy. „Mnie było wtedy jakieś trzydzieści pięć kilo więcej, niedawno urodziłam dziecko. Od początku jednak świetnie się nam rozmawiało. Poznałam go w momencie, kiedy ciągle jeszcze nie wiedział, jak znów wystartować”, opowiadała kilka lat temu Joanna Kos-Krauze w Polityce.

JAN KUCHARZYK/DDTVN/EAST NEWS

Czas jednak mijał, relacja pary się zacieśniała, aż mąż Joanny Kos postanowił wyjechać do Nowego Jorku i zostać tam rabinem. To był koniec związku pary. Mama dwuletniego syna zamieszkała z Krzysztofem Krauze, a ten stał się dla chłopca drugim ojcem. „Jestem wdzięczna losowi, że przez tyle lat nigdy nie zostałam postawiona przez Krzysztofa w sytuacji, kiedy musiałabym wybierać między nim a moim synem. Obaj są sobie bliscy, a mąż właściwie go wychował. Często myślę, że skomplikowane związki Krzysztofa z kobietami, problemy z uporządkowaniem emocji, poczucie zagubienia wynikały z jego dzieciństwa, z braku dostatecznego kontaktu z matką”, opowiadała w przeszłości tej samej gazecie scenarzystka.

Po sześciu latach zakochania Krzysztof i Joanna postanowili wziąć ślub. Wydarzenie miało miejsce w 28 lutego 2004 roku w Nowym Sączu, który był bliski zarówno jej, jak i jemu. Uroczystość odbyła się w szczególnym czasie, bo zaraz przed zdjęciami do wspólnego filmu twórców – Mój Nikifor. „Bierzemy nasz ślub przed pierwszymi klapsami. Trudno byłoby nam psychicznie znieść osobistą uroczystość i pobyt na planie. Ta decyzja o ślubie jest dla nas zupełnie naturalna”, opowiadał Krzysztof Krauze lokalnym dziennikarzom. Wesele odbyło się w restauracji Ratuszowa i trwało do białego rana.

Czytaj też: Andrzej Łapicki ożenił się z kobietą młodszą o ponad pół wieku. Jego córka wyznała: „On po prostu odrzucał starość”

Krzysztof Jarosz / FORUM

Wspólne filmy małżeństwa Krauze i choroba reżysera

To właśnie żona zainspirowała i namówiła Krzysztofa Krauze do nagrania filmu Mój Nikifor, od którego zaczęła się współpraca małżonków. Później zrealizowali oni równie genialne produkcje takie, jak: Plac Zbawiciela czy Papusza.

Filmem współtworzonym przez parę nazywa się też dramat społeczny Ptaki śpiewają w Kigali, jednak pan Krzysztof Krauze był obecny na planie tylko kilkanaście pierwszych dni. Prace nad filmem przerwała jego choroba i śmierć. Ostatecznie obraz został dokończony przez Joannę Kos-Krauze. Premiera odbyła się dopiero w 2017 roku. Ptaki śpiewają w Kigali zdobyło wiele nagród, w tym Srebrne Lwy na Festiwalu w Gdyni.

O tym, że jest chory na nowotwór prostaty, Krzysztof Krauze wiedział już niemal dekadę przed śmiercią. Nie chciał się jednak leczyć i jak sam mówił „bardziej od raka, bał się spotkania z rekinem podczas wakacji”. Dopiero w 2006 roku poddał się zabiegowi wycięcia prostaty. „W październiku okazało się, że mam przerzuty w kościach. W kręgach, żebrach, stawach biodrowych. I jeśli natychmiast nie zacznę się leczyć, jeśli nie zmienię stosunku do swojej choroby, każdy następny rok będzie cudem darowany. […] Czym grozi przerzut do kręgosłupa? Kompresją kręgów, przerwaniem rdzenia... Barwnym, za to krótkim życiem na morfinie”, opowiadał Wyborczej reżyser.

Ostatecznie dzięki poszukiwaniu odpowiedniego leczenia w RPA i wsparciu żony, scenarzyście udało podarować się siedem dodatkowych lat życia… Krzysztof Krauze zmarł 24 grudnia 2014 roku.

Zobacz też: Daniel Olbrychski i Jan Englert rywalizowali o względy tej samej kobiety! Atmosferę podgrzewał Kazimierz Kutz

Wywiad z Joanną Kos-Krauze – VIVA! 2017

Trzy lata po śmierci ukochanego Joanny Kos-Krauze, artystka udzieliła nam wywiadu. Opowiedziała w nim, jak radzi sobie z żałobą po mężu. Poniżej przytaczamy fragment rozmowy prowadzonej przez Beatę Nowicką.

Pani przyniosła ze szpitala plecak Krzysztofa, a w nim były: portfel, nieważne karty kredytowe, dowód, prawo jazdy, gumy do żucia, okulary, ładowarka…

Ten plecak wciąż tu jest, w gabinecie.

Zagląda Pani czasami do środka?

Niespecjalnie. W ogóle jestem na etapie, że wszystkim wszystko oddaję, mam za dużo rzeczy, muszę zdecydować, co dalej z tym zrobić. Nie ma czegoś takiego, co chciałabym zatrzymać. Przedmioty są dla mnie bez znaczenia.

Nawet plecak?

Plecak ktoś powinien sobie zabrać. Ukochane okulary Krzysia wziął nasz przyjaciel, krytyk filmowy, i będzie je nosił przez następne 20 lat. Jak słynną kurtkę Cybulskiego, którą nosi kolejne pokolenie. Część ciuchów wzięła rodzina, przyjaciele, resztę oddałam do filmu, kostiumografce. Może plecak weźmie syn? Po co ma tu stać do końca świata. Bez sensu.

„Ptaki śpiewają w Kigali” to film o ogromnej dyscyplinie. Opowieść o śmierci i cierpieniu snuje Pani chłodno, z dystansem, choć dwie główne bohaterki naładowane są emocjami na granicy eksplozji. Ten film Pani pomógł w przeżywaniu żałoby?

Na pewno. Zrozumiałam, że ludziom trzeba pozwolić odejść. Żeby żyć, trzeba się pogodzić z odchodzeniem bliskich. W Rwandzie dostrzegłam, że śmierć będąca wynikiem naturalnego procesu, nawet strasznej choroby, ale w otoczeniu rodziny, bliskich, to jest dar. Nie wierzę w życie pozagrobowe, w piekło i niebo. Wierzę w piekło na ziemi.

[…]

Czuje się Pani samotna?

A czy samotność jest czymś złym? Z tą samotnością bywa tak, że raz człowiek jest samotny, potem zakłada rodzinę, potem odchodzą dzieci, znowu jest samotny, potem ktoś umiera… Uwielbiam „Chłopów” Reymonta, nawet jego wielostronicowe opisy przyrody, i tam jest tłum bohaterów, ale jak człowiek patrzy na te postaci, na ich monologi wewnętrzne, to oni całe dnie chodzili w znoju po polu, wieczorem padali na łóżko, na trzy godziny, i też byli samotni. Nam się niesamotność kojarzy z tym, że człowiek chodzi ze znajomymi po bankietach, ciągle mu dzwoni telefon, jest rozrywany…

[…]

…?

To nie znaczy bez marzeń. Moim problemem w życiu było: ja chcę, ja chcę. Nie ma czegoś takiego. Człowiek mówi, że chce, że wie, czego chce, potem to dostaje i to się okazuje nie tym. Ważne, żeby wiedzieć, czego na pewno się nie chce, na co więcej człowiek już się nie zgodzi. To jest bardzo dużo. Pragnienia są najgorszym złudzeniem, zjadają nas.

Joanna Kos-Krauze w VIVIE! 2017

Olga Majrowska
Reklama

Krzysztof Krauze w VIVIE! 1999

Reklama
Reklama
Reklama