Reklama

Był wyjątkowym człowiekiem, zdolnym aktorem i kochającym ojcem i mężem. Paweł Królikowski zmarł 27 lutego 2020 roku w wieku 58 lat. W jego odejście wciąż trudno uwierzyć bliskim, rodzinie oraz fanom. W osobistej rozmowie z Krystyną Pytlakowską genialnego twórcę wspomina Krystyna Demska-Olbrychska, która z aktorem przyjaźniła się od wielu lat.

Reklama

Krystyna Demska-Olbrychska o śmierci Pawła Królikowskiego

Był człowiekiem czynu. Pomagał tym, którzy znajdowali się w potrzebie. Przy tym kreatywny, z wieloma pomysłami na kolejne przedsięwzięcia. Odpowiedzialny i z niezwykłą pogodą ducha. Najważniejsza wciąż jednak pozostała dla niego rodzina... Tak o relacji z Pawłem Królikowskim opowiedziała dziennikarce VIVY! Krystyna Demska-Olbrychska.

„Poznałam Pawła kilkadziesiąt lat temu we Wrocławiu. Znaliśmy się więc ponad trzydzieści lat. Daniel poznał go dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy Paweł prowadził „Truskawkowe studio” i robiąc reportaż do tego programu, odwiedził nas w Kazimierzu. To ich spotkanie przerodziło się w bliską koleżeńską zażyłość.

Zawsze, kiedy ktoś umiera, staramy się mówić się o nim same dobre rzeczy, ale o Pawle złych nie dałoby się powiedzieć. Był niezwykłym człowiekiem. Spędzał życie na robieniu innym przyjemności. Kiedy składał życzenia albo komplementował coś, co mu się podobało, nigdy nie używał banalnych słów. Był poetą i wokół życia, wokół siebie tworzył literaturę. Pisał świetnie teksty piosenek. Miał wiele talentów, był po prostu człowiekiem renesansu. Miewał niezwykłe pomysły.

Zadzwonił do nas, gdy płonęła katedra Notre Dame. Razem poszliśmy złożyć kondolencje ambasadorowi Francji. Paweł przyniósł ogromny bukiet z białych i czerwonych róż. Ambasador był prawdziwie wzruszony tym gestem, a Paweł? Paweł już miał następny pomysł. Zaplanował wielki charytatywny koncert i zbiórkę na odbudowę tego cudownego pomnika europejskiej kultury. Chciał, żeby chociaż jedno okienko było od nas. Prawdziwy pomnik – symbol, gest, dowód miłości i szacunku do kultury. Umiał niemożliwe przekuwać w możliwe, więc takie pomysły rodziły mu się często. Najbardziej mi smutno, że właściwie się z nim nie pożegnałam.

Dzwoniłam do Małgosi Ostrowskiej-Królikowskiej, chcieliśmy z Danielem wpaść do szpitala, zobaczyć się z nim, a potem myśleliśmy, że może w przyszłym tygodniu, może za kilka dni lepiej się poczuje. Teraz już tego przyszłego tygodnia nie ma. Szkoda, że nie zdążyliśmy mu powiedzieć tego „malutkiego słówka miłości”. Tak mawiał synek mojej przyjaciółki Maciuś Koterski. Miał pięć lat, kiedy powiedział swojej mamie, że każdemu należy codziennie powiedzieć słówko miłości i że od słówek miłości ludziom jest lepiej i sami są lepsi. Paweł nie musiał być lepszy, bo i tak miał niezwykle pojemne serce, nie pozostawał obojętny ani na nieszczęście, ani na smutek. Na talent też nie był obojętny. Dzwonił, gratulował. Nie zazdrościł. Lubił ludzi i lubił ich sukcesy.

Nasza ostatnia rozmowa… Ostatnie wakacje. Siedzieliśmy na tarasie w Drohiczynie i któreś z nas powiedziało, że trzeba zadzwonić do Królika i zapytać, jak się czuje. W tym momencie zadzwonił Paweł, jakby ściągnięty naszymi myślami, był podekscytowany, bo właśnie obejrzał Daniela i zachwycił się jego rolą. A najzabawniejsze, że chodziło o Azję Tuhajbejowicza w „Panu Wołodyjowskim”. 50 lat po premierze filmu, jakaś powtórka w telewizji a Paweł dzwoni i się zachwyca. Taki właśnie był.

Wiem, wszyscy wiemy, że w pewnym momencie każdy z nas odejdzie. Ale Paweł odszedł o wiele za wcześnie. Powinien z nami zostać jeszcze długo, długo”.

Pogrzeb Pawła Królikowskiego odbył się w czwartek 5 marca w Warszawie:

PAP
Reklama

Paweł Królikowski został pochowany na warszawskich Powązkach:

Artur Zawadzki/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama