Reklama

Ze względu na szerzącą się epidemię koronawirusa i nieustanny wzrost zakażeń, minister zdrowia, Łukasz Szumowski, poinformował w zeszłym tygodniu, że od 16 kwietnia obowiązuje nakaz zasłaniania ust oraz nosa w przestrzeni publicznej. Za nieprzestrzeganie obostrzeń trzeba będzie płacić wysokie mandaty, jednak nie wszystkich obowiązują owe zalecenia. Jakie są wyjątki? Czy w sklepach mogą nam odmówić obsługi, jeżeli nie mamy założonej maseczki?

Reklama

Kiedy nie musimy nosić maseczki

Wiadomo, że nakaz zakrywania ust i nosa z powodu koronawirusa obowiązuje w miejscach publicznych, czyli m. in. w transporcie miejskim, samochodach (jeżeli jedziemy pojazdem z osobami, z którymi nie mieszkamy), budynkach użyteczności publicznej czy sklepach. Jak jednak sytuacja wygląda w miejscu pracy?

Zgodnie z rozporządzeniem opublikowanym w środowy wieczór 15 kwietnia w Dzienniku Ustaw, osoby zatrudnione w miejscach pracy czy urzędach, nie mają obowiązku noszenia maseczek. Jak mówi prawnik Zbigniew Roman w rozmowie z TVN24: „Ten obowiązek będzie dotyczył wyłącznie osób, które będą przychodziły do placówek i osób, które będą obsługiwały klientów. Jeśli ktoś jest na stałe zatrudniony, w myśl znowelizowanej wersji rozporządzenia tego obowiązku nie będzie miał”. Wiadomo, że nosa i ust nie muszą zakrywać także dzieci do 4. roku życia, obywatele, którym nie pozwala na to stan zdrowia, kierowcy transportu publicznego, rolnicy, a także duchowni podczas sprawowania mszy oraz żołnierze wykonujący zadania służbowe.

Jeżeli jednak ryzykujemy i nie mamy maseczki, czy sprzedawcy mogą nam odmówić wydania towaru? Okazuje się, że tak. Artykuł 135. Kodeksu wykroczeń mówi o tym, że z ważnych powodów ekspedientka może odmówić sprzedaży, a obecnie brak zasłonięcia nosa czy ust może być tego przyczyną. Wówczas w drastycznych okolicznościach może nawet wezwać policję lub straż miejską, ponieważ dana osoba nie stosuje się do rozporządzenia.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama