Prawdziwa liczba osób zakażonych na koronawirusa w Polsce przeraża!
Epidemiolog podał szokujące informacje
Choć wydawało się, że z biegiem czasu koronawirus zostanie zwalczony, wraz z nadejściem kolejnych miesięcy widać, że sprawa wygląda coraz gorzej. Przy okazji niedawnych wyborów, rząd uspokajał obywateli, że można już się nie bać pandemii. Dziś specjaliści notują kolejne rekordy zarażeń chorobą w Polsce. Jak wygląda prawda? Znany epidemiolog wyjawił właśnie, że podawane opinii publicznej dane, są mocno zaniżone...
Prawdziwa ilość zakażeń COVID-19 w Polsce
Ministerstwo Zdrowia w ostatnich dniach podaje kolejne dzienne dane odnośnie ilości zakażeń koronawirusem w Polsce. Zazwyczaj liczby te oscylują w granicach 500-600 osób. 4 sierpnia padł kolejny wysoki rekord, ponieważ wykryto aż 680 chorych w ciągu ostatnich 24 godzin. Choć te informacje zaskakują, okazuje się, że może być o wiele, wiele gorzej.
W rozmowie z portalem olawa.naszemiasto.pl, prof. Egbert Piasecki z wrocławskiego Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, ujawnił, że każdego dnia w Polsce może przybywać nawet 5 tysięcy zakażonych COVID-19. Powiedział: „Eksperci uważają, że liczba naprawdę zakażonych jest 5 albo 10 razy większa od tej z oficjalnych statystyk. Na Dolnym Śląsku nie ma tak dużych wzrostów zakażeń jak na Śląsku. Ale u nas nie ma ognisk w zakładach pracy czy na weselach, gdzie wirus masowo się rozprzestrzeniał. Nie wiem na przykład, czy były badania wszystkich pracowników w KGHM, podobne do tych, prowadzonych w kopalniach na Górnym Śląsku. Bo gdyby je przeprowadzono, to mogłoby się okazać, że i u nas jest epicentrum koronawirusa”.
Według niego obostrzenia wprowadzone w obliczu zmagań z chorobą powinny być rygorystycznie przestrzegane. Utrzymuje, że konieczne jest noszenie maseczek w sklepach czy komunikacji, a także zmniejszenie liczby osób, które mogą uczestniczyć w takich zgromadzeniach jak wesela. Dodał: „Jeśli dziś to jest 150 osób, to powinno być 50. Bezsensowna, absurdalna wręcz jest decyzja rządu o zmniejszeniu dystansu, jaki powinniśmy utrzymywać z 2 do 1,5 metra. Dla rozprzestrzeniania się wirusa te 50 centymetrów nie ma większego znaczenia. Ale po tym poluzowaniu ludzie w ogóle przestali przestrzegać jakichkolwiek dystansów. Na przykład w sklepach”.
Zgadzacie się z jego zdaniem?