Reklama

Podczas gdy w Polsce codziennie odnotowuje się nowy rekord liczby zakażeń koronawirusem, w Chinach dobowy przyrost nie przekracza 20 przypadków. Pierwszy kraj, w którym wybuchła epidemia COVID-19 zdaje się całkowicie panować nad sytuacją. Oficjalne dane trudno jednak zweryfikować, ponieważ władze wciąż przetrzymują niezależnych dziennikarzy. "W Chinach rzeczywistość dogoniła fikcję", opowiadała Polka mieszkająca w Szanghaju w rozmowie z Onet.pl. Jak wygląda życie codzienne w kraju, od którego wszystko się zaczęło?

Reklama

Koronawirus 2020: Chiny utrzymują, że wygrały z epidemią COVID-19

Jeszcze na początku tego roku świat codziennie obiegały informacje o tysiącach zakażonych i setkach zgonów spowodowanych koronawirusem w Chińskiej Republice Ludowej. Dzisiaj to kraje europejskie niemalże co chwilę odnotowują kolejny rekord liczby infekcji wirusem SARS-CoV-2, podczas gdy Państwo Środka zdaje się w pełni panować nad sytuacją. Według oficjalnych danych, dobowy przyrost osób chorych na COVID-19 w kraju liczącym ponad 1,4 miliardów obywateli, sięga zaledwie kilkunastu przypadków. Ostatni zgon spowodowany koronawirusem odnotowano natomiast w połowie maja.

Informacje te jednak trudno zweryfikować. Nie wiadomo na ile totalitarne państwo przekazuje światu prawdę, dotyczącą obecnej sytuacji epidemicznej na ich terenie. Władze wciąż przetrzymują niezależnych dziennikarzy. Jednym z nich jest Chen Qiushi, który relacjonował rozwój epidemii w Wuhan. Ponadto Oksfordzki Instytut Internetu informuje, że chińskie służby opłacają internautów, żeby ci wychwalali działania reżimowych władz w walce z koronawirusem. Niezależnie jednak od stopnia rzetelności oficjalnych danych z Chin, władze zdają się mieć sytuację pod kontrolą. Jak udało im się opanować eskalację epidemii?

East News

Koronawirus 2020: Chiny wygrały z epidemią? Jak wygląda życie codzienne w Państwie Środka?

"Przede wszystkim chodzi o rozwiązania, które są nie do wprowadzenia w żadnym demokratycznym państwie. Chiny to kraj totalitarny, który ma mnóstwo narzędzi do pełnej inwigilacji ludzi, które dobrze się sprawdzają w czasie pandemii, bo szybko można wyłapać zakażonych", tłumaczyła w rozmowie z Onet.pl Weronika Truszczyńska. Autorka popularnego kanału na YouTube od kilku lat mieszka w Szanghaju. Podczas gdy na zachodzie powstają przeróżne teorie spiskowe, a wielu obywateli obawia się "chipowania", w Chińskiej Republice Ludowej jest to codzienność. "W Chinach rzeczywistość dogoniła fikcję, każdy musi mieć aplikację ze zdrowotnym kodem QR, który jest swego rodzaju takim chipem. Aplikacja pobiera z telefonu informacje o tym, gdzie byliśmy i na podstawie tych danych tworzy kod, który pokazuje, czy dana osoba jest bezpieczna, czy nie", opowiadała polska youtuberka.

Reklama

Obecna sytuacja w Państwie Środka to również zasługa rygorystycznych obostrzeń oraz bezwzględnego ich egzekwowania. Granice Chin pozostają zamknięte od 28 marca. "Od tamtej pory niezbyt chętnie wpuszczano nawet własnych obywateli, loty były ograniczone do minimum, nie organizowano też żadnych akcji w stylu lot do domu, pomimo że w samych tylko Stanach Zjednoczonych utknęło około pół miliona chińskich studentów", mówiła Weronika Truszczyńska. Wjazd na teren Chińskiej Republiki Ludowej możliwy jest obecnie tylko i wyłącznie dla posiadaczy wiz rodzinnych i pracowniczych. Ponadto koniecznym jest wykonanie testu na COVID-19 zarówno przed, jak i po wjeździe do kraju. Obowiązkowa jest też kwarantanna.

East News
East News
Reklama
Reklama
Reklama