Reklama

Kinga Rusin od lat angażuje się w wiele inicjatyw dotyczących obrony praw zwierząt oraz środowiska. Dziennikarka apeluje o zdrowszy styl życia. Nie boi się mówić o tym głośno zarówno w mediach społecznościowych, na wizji, jak i na posiedzeniu sejmowej komisji. W najnowszym Twoim Stylu prezenterka wyjawiła, po co to robi i dlaczego środowisko powinno być dla nas ważne. Przeczytajcie, co powiedziała.

Reklama

Kinga Rusin o walce

Na początku tego roku Kinga Rusin pojawiła się na posiedzeniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, zajmującej się propozycjami zmian w prawie łowieckim. Prezenterka Dzień Dobry TVN zabrała głos na koniec obrad. Apelowała m.in. o obowiązkowe publiczne uzasadniania odstrzałów zwierząt czy badania dla myśliwych. Rusin nie bała się mówić, bo wie jak ważne jest środowisko!

„Taką mam misję. Co po mnie zostanie? Nagrania z telewizji? Ja mam naturę wojowniczki, ale dość długo musiałam koncentrować się na „walce” z codziennością, żeby w domu wszystko poskładać do kupy, żeby dzieci zdążyły na zajęcia pozalekcyjne, żeby dopilnować prac domowych, żebyśmy pomimo zawiłości losu miały w miarę normalne życie”, powiedziała Twojemu Stylowi. I dodała, że swoją pozycję i popularność wykorzystuje do walki o coś, co jest ważne.

„Tak, jestem na wojnie. Bo to jest wojna, walka o środowisko”, mówiła Rusin. Dodała, że ostatnio podczas swojej podróży na Mazury, dostała sygnał, że w okolicy wycinane są stare drzewa, które powinny podlegać ochronie. „Płakałam całą drogę. Robiłam zdjęcia - wycinka i zrywka miały miejsce na granicy parku krajobrazowego i ścisłego rezerwatu. Z drogi nie było nic widać, ale gdy wjechało się konno w las, można było zobaczyć skalę dewastacji. Poszycie zryte harvesterami (kombajn zrębowy - red.). Starych drzew nie zwala się w sągi, tylko od razu wywozi, żeby nie został po nich ślad. Żeby nikt się nie przyczepił”, mówiła.

Dodała, że niedługo nie da rady już jeździć na interwencje, bo „serce jej pęknie”. „Ekologom utrudnia się życie, dosłownie... Są jak partyzanci. Siadam z nimi do stołu, rozmawiamy i uderza mnie ich szlachetność, brak negatywnych emocji, pretensji. To są po prostu dobrzy ludzie. Często nie umieją odpowiednio mocno odpowiedzieć na agresje, chamstwo. Wtedy wchodzę ja. Bo po mnie hejt spływa. Gdybym przejmowała się każdym głupim komentarzem w sieci, umarłabym ze zmartwienia i nie byłoby ze mnie żadnego pożytku”, stwierdziła.

Prezenterka Dzień Dobry TVN „będąc na wojnie” wyznała, że czuje się z tym dobrze. „Mam poczucie misji i wrażenie, że robię coś dobrego. Wykorzystuję dorobek życia - w tym roku minęło 25 lat mojej pracy w telewizji. Mogę spożytkować popularność na coś, co przyda się wszystkim. Jestem jednoosobowym biurem ekologicznym: ludzie piszą do mnie, gdy dzieje się w ich najbliższym otoczeniu coś, co ich oburza”, powiedziała Rusin.

I dodała, że zdaje sobie sprawę, że sama również zanieczyszcza środowisko np. podróżując samolotem i samochodem. To ostatnie chce niedługo zmienić i szuka odpowiedniej dla siebie hybrydy lub samochodu elektrycznego. „Jestem na etapie poszukiwania hybrydy albo samochodu elektrycznego. Samolotu na razie nie da się niczym zastąpić. Ale może fakt, że zrezygnowałam z mięsa, to rekompensuje... (...) Wiem, że pracując na pełnych obrotach, podróżując, nie da się nie zanieczyszczać świata. Wyrównuję ten rachunek: wpłacam pieniądze na konto organizacji zajmujących się ochroną środowiska. No i sama działam”, stwierdziła.

Reklama

Czy to dobrze, że Kinga angażuje się w ochronę środowiska?

Zuza Krajewska, Bartek Wieczorek/LAF AM
Bartek Wieczorek
Reklama
Reklama
Reklama