Reklama

Kinga Rusin jest znana z prowadzenia zdrowego i aktywnego trybu życia. To z tego powodu dziennikarka przeszła na wegetarianizm i stosuje wyłącznie ekologiczne kosmetyki. Kocha też sport i wcale nie ukrywa, że najbardziej pasjonują ją dość ekstremalne dyscypliny. Do jej ulubionych należą: jazda konna, kite surfing oraz… narciarstwo. Niedawno prowadząca Dzień Dobry TVN miała okazji oddać się tej pasji, niestety wyjazd miał dość niebezpieczny finał.

Reklama

Wypadek Kingi Rusin

Córki dziennikarki są już samodzielne, dlatego w góry pojechała z ukochanym Markiem Kujawą. Niestety jak wyznała Kinga Rusin podczas pobytu we Włoszech doznała na stoku dość poważnego wypadku. „Uległam wypadkowi, ale szczęśliwie nie widać – przejdę rehabilitację i wrócę do treningów”, powiedziała w rozmowie z dziennikarką serwisu Jastrząbpost.

Co dokładnie wydarzyło się w górach? „To już nie była bułka z masłem. To była poważna sprawa. Tak się zdarza, że jak się człowiek próbuje sprawdzić to musi ponieść tego konsekwencje. Cieszę się, że nie widać, ale udokumentowałam sobie swój wypadek. Mam uszkodzoną kaletkę na ramieniu w stawie barkowym i mam lekko naderwane dwa ścięgna, ale jest okej. Myślałam, że będzie dużo gorzej, myślałam, że mam złamaną rękę. Tego już nie widać, miałam całą twarz zmasakrowaną, ale się wygoiła”, opowiedziała. Rzeczywiście Kinga Rusin zachwyca wyglądem i po urazie nie ma już śladu, wciąż jednak doskwiera jej ból.

Tak się zdarza, że jak się człowiek próbuje sprawdzić to musi ponieść tego konsekwencje.

Teraz dziennikarkę czeka rehabilitacja, po której wszystko wróci do normy. Życzymy szybkiego powrotu do formy!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama