Reklama

Swój telefon traktuje jako centrum dowodzenia. Niedawno została mamą, ale to nie oznacza, że zrobiła sobie dłuższą przerwę od zawodowych wyzwań. Kinga Korta wychowuje swojego synka, prowadzi biznes i pomaga innym kobietom rozwinąć skrzydła! Jak udaje jej się pogodzić wszystkie te role? Kto pomaga jej w opiece nad synkiem?

Reklama

Kiedy widziałam się z Tobą po raz ostatni, wyczekiwałaś z radością dnia narodzin Greysona. Dziś spotykamy się już we trójkę!

Kinga Korta: No i zobacz, jaki silny i zdrowy chłopak z niego! Sama słodycz. Greyson jest niezwykle grzeczny i pomaga mamie. Cieszę się, bo wizyta w Polsce to dla niego okazja do spotkań z rodziną i przyjaciółmi, a także niezwykle rozwijająca wspaniała przygoda. Dzięki podróżowaniu uczymy go otwartości i pewności siebie. Cały czas jest w innych rękach pięknych polskich kobiet. Śmieję się, że poprzeczka jest już wysoko ustawiona. Kto wie? Może jego żona będzie właśnie Polką!

Nie jesteś typową matką kwoką. Prowadzisz biznes, telefon to Twoje centrum dowodzenia. Twojej działalności przyglądaliśmy się również w programie ,,Żony Hollywood”.

Do pracy wróciłam natychmiast. Zrobiłam sobie trzy tygodnie przerwy. Nie mogę nie pracować. Kiedy przestaję, to mój team również, a na to nie mogę sobie pozwolić. Jestem Regional Vice President w Arbonne, firmie z prawie 40-letnią tradycją, która zajmuje się promocją zdrowego stylu życia od wewnątrz i na zewnątrz. Formuły produktów Arbonne są wegańskie, bezglutenowe i oparte na idei Pure safe and beneficial. Pomagam kobietom, prowadzę szkolenia, uczę je prowadzenia własnego biznesu. To podbudowuje ich pewność siebie i udowadnia, że są wystarczająco silne, by działać. Muszę być przykładem i przewodnikiem. A dzięki pracy online, niezależnie od tego, gdzie jestem, mogę wykonywać swoje zadania. To pomaga mi być obecną w życiu mojego dziecka. Nie umkną mi jego pierwsze kroczki, będę przy nim, kiedy powie „mama”.

Korzystasz z pomocy niani?

Od niedawna tak. Przychodzi na trzy dni w tygodniu. Chociaż w pierwszych tygodniach zupełnie nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Nasza niania, Claudia, to Kolumbijka, która mówi do Greysona po hiszpańsku. Mam nadzieję, że kiedy skończy dwa latka, będzie mówił już w trzech językach. Natomiast cały czas jestem w pobliżu. Po prostu wyznaję zasadę ograniczonego zaufania. Przyznam się, że raz zdarzyło mi się zostawić Greysona z nianią na półtorej godziny, ale miałam wtedy ogromne wyrzuty sumienia. Każda matka mnie zrozumie. I rozwiewając wątpliwość, gotuję dla syna sama. Piorę, prasuję i absolutnie nie oczekuję od naszej niani, by to robiła. To ja przejmuję inicjatywę.

Do Polski przyjechałaś z nianią?

Dziewczyny w firmie często mówią, że podziwiają mnie, bo udowadniam, że można łączyć macierzyństwo z obowiązkami zawodowymi. Jak mogłabym być taką hipokrytką i przyjechać z pomocą?! Każda mama powinna być nagrodzona za opiekę nad dzieckiem. Oczywiście mogłabym wynająć osobę, która zajmie się Greysonem, kiedy jestem w fazie przygotowań do kolejnych spotkań, ale nie odczuwam tutaj takiej potrzeby.

Krzysztof Opaliński
Krzysztof Opaliński

Cały wywiad z Kingą Kortą w najnowszym wydaniu VIVY!

Reklama

Marcin Kempski/I Like Photo

Reklama
Reklama
Reklama