Kinga Korta: o bliskości z mężem „Nie mamy tak wiele czasu dla siebie jak kiedyś”
Małżeństwo byłej „żony Hollywood” przeszło prawdziwą rewolucję
Ich świat całkowicie się zmienił. Kinga Korta z mężem, Chetem skupiają się na wychowaniu swojego synka. Chłopiec przyszedł na świat rok temu. Szczęśliwi rodzice pragną wychować Greysona na wartościowego człowieka. „Nie nastawiamy się, że będzie rozchwytywanym prawnikiem, najlepszym lekarzem czy biznesmenem. Czas pokaże! Na razie pozwalam mu być dzieckiem. Pragniemy wychować naszego syna na wartościowego, wrażliwego człowieka, który nigdy nie przejdzie obojętnie obok kogoś w potrzebie. Mam nadzieję, że przygotujemy go właściwie do życia w tej dżungli”, mówi w naszym nowym wywiadzie Kinga Korta. A jak zmienił się ich związek po narodzinach synka? Jakim tatą jest Chet?
A co było dla Ciebie, świeżo upieczonej matki, najtrudniejsze na samym początku?
Nic nie jest w stanie przygotować nas, kobiet, do roli matki. Żadne książki, wykłady, porady… Nawet młodsze rodzeństwo, którym jako młoda dziewczyna zajmowałam się, pomagając mojej mamie. Przypuszczam, że w mniejszym czy większym stopniu każda kobieta na początku ma kryzys. On dotyczy wszystkiego. Chcemy jak najlepiej dla naszego dziecka i stawiamy sobie wysoko poprzeczkę, wszystko ma być perfekcyjnie przygotowane. Przy kolejnej ciąży podchodzi się już do tego z większym dystansem. To trywialna rzecz, ale dla mnie osobiście irytująca była pogoda. Kiedy Greyson przyszedł na świat, w Kalifornii panowały niemiłosierne upały. Maleństwu było źle, sama również kiepsko to znosiłam. To doprowadzało mnie do szału. Frustrowałam się dość często i to też odbijało się negatywnie na kontaktach z najbliższymi, głównie relacjach z mężem.
Dochodziło do sprzeczek?
Oczywiście. Nie miałam wielkiej pomocy ze strony rodziny. Przez pierwsze dni byłam sama. Mama Cheta przyleciała do nas później i starała się mnie odciążyć. Ale wiadomo… To zawsze będzie teściowa. Moja mama odwiedziła nas po około czterech miesiącach, a wtedy już wszystko wyglądało inaczej. Mieliśmy swoją rutynę, uspokoiłam się psychicznie i fizycznie.
Chet pomaga Ci w opiece nad Greysonem? Jakim jest tatą?
To najwspanialszy ojciec, jakiego mogłabym sobie wyobrazić dla dziecka. Widzisz, od razu jak o tym myślę, wzruszam się. Od pieluch poprzez karmienie, przytulanie, całowanie… Poświęca się cały Greysonowi, chce mu pokazać jak najwięcej z tego świata. Nawet próbuje już w nim zaszczepić miłość do sportu. I… bywa nadopiekuńczy.
(...)
A jak zmienił się Wasz związek z mężem po narodzinach synka?
Nasze małżeństwo przechodzi prawdziwą rewolucję, wszystko jest dla nas nowe… Nawet rozłąka to dla nas wielki krok. Tęsknota Cheta, nieobecność w życiu Greysona przez te prawie trzy tygodnie pobytu w Polsce, a jeszcze tyle przed nami. Wspólnie odkrywamy nowe życie.
Wasza bliskość i namiętność nie została zaburzona?
Cóż… Nie mamy tak wiele czasu dla siebie jak kiedyś. Wiadomo, że relacja z mężem jest bardzo ważna, ale kiedy dziecko pojawia się na świecie, trzeba zachować złoty środek. Mężczyźni powinni w takich chwilach trzymać swoje potrzeby na wodzy. I Chet jest bardzo wyrozumiały pod tym względem. Pragnę uspokoić wszystkie kobiety, mamy, że nawet jeśli są wieczory, kiedy śpisz z dzieckiem, a mąż na sofie, to spokojnie, wszystko jest w porządku. Każda z nas to przechodzi. Tu chodzi o instynkt matki i kobiety. Po powrocie do Kalifornii mamy powiększyć łóżko, żeby Greyson mógł spać razem z nami.
1 z 3
2 z 3
3 z 3