Kinga Korta: „Myśl, że rośnie we mnie nowe życie, napełnia mnie niesamowitą radością”
Jak zmieniła ją ciąża?
Były łzy wzruszenia, radość i ogromna wiara w powodzenie! Kinga Korta spełnionym marzeniem podzieliła się z fanami za pośrednictwem Instagrama. Wiele osób kibicowało jej i mężowi obserwując ich starania o dziecko. Od kobiet otrzymała słowa wsparcia. Niestety, znalazły się wśród nich osoby spoglądające dość krytycznie na późne macierzyństwo. „Pokazując dość osobiste zdjęcia, chciałam pokazać, że wspieram matki w każdym wieku, bo macierzyństwo to coś, czego nigdy nie należy się wstydzić. Według mnie to coś, co jest godne podziwu”, napisała gwiazda Żon Hollywood. W rozmowie z viva.pl, Kinga Korta zdradziła, jak z mężem przygotowują się na powitanie maleństwa i czy dobrze znosi ciążę.
Pani Kingo, przez wiele lat z mężem staraliście się o dziecko. Podkreślała Pani wielokrotnie, że to spełnienie marzeń. Miała Pani chwile zwątpienia?
Nie, nigdy. Ani przez chwilę nie wątpiłam, że któregoś dnia będę mamą. Zawsze gdzieś w podświadomości widziałam się w roli spełnionej mamy. Myślę, że nie mogło być inaczej.
W jakich okolicznościach dowiedziała się Pani, że w końcu się udało i wkrótce na świecie pojawi się mała istota?
Mam wrażenie, że większość matek po prostu to czuje. Nie dość, że zmieniło się moje ciało, to zauważyłam u siebie lekkie wahania nastrojów. Wiedziałam, że coś się dzieje. Wkrótce moje przeczucie potwierdził test ciążowy.
Jak mąż zareagował na tę szczęśliwą wiadomość? Były łzy wzruszenia czy niedowierzania, że TO naprawdę się stało?
Były łzy radości, niedowierzania, zaskoczenia, a nawet okrzyki. Tą wspaniałą nowiną podzieliłam się z mężem tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Wydaje mi się, że nie mogłam mu dać lepszego prezentu! Jak się domyślasz, były to dla nas i naszej rodziny jedne z najpiękniejszych świąt, które razem przeżyliśmy. Były pełne szczęścia!
Jak znosi Pani ciążę?
Na ciążę nie mogę narzekać, bo czuję się wprost wspaniale. Nie miałam porannych mdłości, o których opowiadały mi znajome - mamy. Nie mogę też narzekać na brak apetytu i rozpierającą mnie energię. Moje dziecko jest bardzo aktywne i muszę przyznać - już daje mi się we znaki. Czuję jego ruchy na tyle, że czasem nie mogę spać. Budzę się na kilka godzin w nocy, by popracować. Potem, nad ranem, kładę się ponownie i zasypiam. Nie mogę jednak narzekać. Myśl, że rośnie we mnie nowe życie, napełnia mnie niesamowitą radością i miłością, której nie da się opisać.
Radosna nowina, którą podzieliła się Pani ze światem na początku lutego spotkała się generalnie z pozytywnym odzewem, ale wśród gratulacji, znalazły się również słowa krytyki. Wszystko przez spekulacje na temat Pani wieku. Jaka była Pani reakcja na hejt ze strony… kobiet?
Do hejtu odnoszę się z ignorancją. Bezmyślne okrucieństwo i głupota dla poniektórych może być dotkliwym bądź wstydliwym doświadczeniem. Nie dla mnie. Hejterów nazywam „ludźmi bez twarzy”, którzy w żaden sposób nie zaszkodzą, ani nie zakłócą naszemu szczęściu. Człowiek dość często brzmi haniebnie. Ja natomiast skupiam się na tysiącach listów od kobiet z dobrymi życzeniami i gratulacjami. Jest to niesamowite jak bardzo, właśnie w takim momencie życia, kobiety-matki potrafią się solidaryzować i wspierać. Za co serdecznie im dziękuję!
To będzie dla Państwa rok pełen wyzwań, szczęśliwa rewolucja. Jak się przygotowaliście na powitanie maleństwa?
Od jakiegoś czasu trwają wielkie przygotowania, a ja nie przestaje snuć planów na przywitanie maleństwa w domu. Oczywiście wybiegam w przyszłość i już myślę, o tym jak będzie wyglądało, jak mu damy na imię i gdzie zostanie ochrzczone, ale skupiam się też na stworzeniu dla niego przytulnego kącika. Wraz z mężem jesteśmy w trakcie przygotowywania dziecięcego pokoiku.
Jeśli chodzi o bliższe plany, jestem pewna, że będę miała dwa Baby Showers: jeden tu, w kalifornijskim Newport Beach, gdzie mieszkamy (będę świętować z moimi przyjaciółkami, które przylatują z całego świata), a drugi w San Francisco, skąd pochodzi Chet. Póki czuję się na tyle dobrze, mogę wszystko kontrolować, no i przede wszystkim - nie chcę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.
Czy zechciałaby się Pani podzielić z nami tą radosną wiadomością, który to już miesiąc? A jeśli nie, to dlaczego? Czy jest Pani w tej kwestii przesądna, jak 95 proc. kobiet?
Nie jestem przesądna, mogę Ci powiedzieć, ale… może zostawmy sobie na nasze kolejne spotkanie.