Chciał grać w piłkę, a został wziętym ortopedą… Kim jest Bartłomiej Kacprzak?
Poznajcie historię lekarza, który pomaga wracać do zdrowia polskim sportowcom!
- Artur Roguski
Po ciężkiej kontuzji postawił na nogi Radosława Majdana… w dwa dni. Czołowi polscy piłkarze przyjeżdżają do niego leczyć się w tajemnicy przed swoimi klubami. Nie jest znanym lekarzem z dużego i uznanego szpitala, a mimo to drzwi jego gabinetu się nie zamykają się. Poznajcie Bartłomieja Kacprzaka, lekarza innego niż wszyscy!
Doktora odwiedziłem w jednym z oddziałów jego kliniki ortopedii w Warszawie. Swoją drogą imponujące jest to, że 33-letni lekarz, który nie pracuje w szpitalu, ma własną klinikę z kilkoma oddziałami w całym kraju, a planuje otworzyć kolejne, na przykład w Londynie. Czyżby polscy celebryci, piosenkarze i piłkarze płacili mu aż tak dużo za jego umiejętności? Prawda okazała się zupełnie inna!
Wszedłem do gabinetu i zobaczyłem swojego rówieśnika w luźnej, białej koszuli i modnych dżinsach z przetarciami, który przywitał mnie uśmiechem i uściśnięciem dłoni. „Pewnie nie traktuje mnie jako pacjenta i dlatego”, pomyślałem sobie. Lecz w trakcie rozmowy okazało się, że to nie o to chodzi. Kacprzak po prostu jest miłym człowiekiem z dużą pokorą i cierpliwością do ludzi.
Lekarz cudotwórca z Łodzi
Wiele takich określeń można o nim znaleźć w mediach i prasie. Wspomniałem już kontuzję Majdana, ale też stawiał na nogi w ekspresowym tempie reprezentantów naszego kraju i dzięki temu mogli grać w ważnych dla Polski meczach albo podpisywali nowe kontrakty z dużymi klubami. Sam Kacprzak skromnie odpowiada, że jest to na wyrost. Dla niego najważniejsze jest dobro pacjenta i szacunek. Skąd takie podejście? Chyba wynika z dużej dozy empatii, bo po chwili dodaje: „W tym kraju nikt nikogo nie szanuje, również lekarze pacjentów. Na koniec to ci drudzy zostają z problemem, z dyskomfortem, kontuzją. To nie jest robienie cudów, to zaangażowanie się w człowieka, bo sam chciałbym być dobrze potraktowany będąc z drugiej strony.”
Z boiska do gabinetu ortopedycznego
Nie mogłem nie spytać się skąd zainteresowanie ortopedią i traumatologią. Okazuje się, że Bartłomiej był świetnie zapowiadającym się piłkarzem, któremu karierę przekreśliła kontuzja. Gdy o tym opowiada, wyczuwam smutek, tęsknotę za piłką i zieloną murawą.
„Chciałem grać w piłkę, jednak przytrafiła mi się kontuzja. Kontuzja, która okazała się banalna. Jednak trafiłem na lekarza, który opowiadał zupełnie coś innego na konferencjach, a zupełnie co innego robił w praktyce i nie traktował pacjentów z szacunkiem. W tamtym momencie wystarczyło mnie potraktować jak zwykłego chłopaczka, który ma marzenia. Wystarczyło, żeby ktoś poprowadził mnie za rękę przez całe leczenie i pewnie do dzisiaj grałbym zawodowo w piłkę, a nie był doktorem. Kontuzję, którą można było wyleczyć w pięć miesięcy, u mnie leczono dwa lata”.
I już wszystko wiadomo! Prawdziwy lekarz z powołania, który chce uchronić innych przed losem, jaki spotkał jego samego. Oczywiście nie było łatwo, bo w szkole sportowej miał jeden zeszyt do wszystkich przedmiotów. Sport ukształtował w nim silny charakter, sumienność, wytrwałość. Dzięki temu ukończył studia, wszystkie niezbędne kursy oraz szkolenia, aby rozpocząć własną działalność. Jednak nie było to proste. Edukacje opłacił z własnej kieszeni, nie miał żadnych znajomości, bo w jego rodzinie nikt nie jest lekarzem. Będąc na stażu, kupił na raty sprzęt do USG, aby po mistrzowsku wykonywać jedno z najważniejszych badań… Mimo to ciągle musi udowadniać przed starszymi kolegami po fachu, że zna się na swojej pracy.
„Aby utrzymać pierwszy gabinet jeździłem po całej Polsce i dyżurowałem w różnych miejscach. Jak wychodziłem z domu w poniedziałek to wracałem w niedzielę. Starałem się pokazać, że doktor może mieć własnych pacjentów nie będąc szefem na oddziale. Zasada jest prosta – nie jesteś szefem na oddziale, nikt do Ciebie nie przyjdzie, bo nie masz możliwości wpisania pacjenta na operację”.
Jak to jest leczyć celebrytów?
Ciężka praca i indywidualne, pełne empatii podejście do każdego pacjenta Kacprzakowi się opłaciły. Poprzez „pocztę pantoflową” wieść o nim poszła w świat. Nie potrzeba było reklam w prasie czy internecie. Piłkarze, główni pacjenci Bartłomieja, obracają się w tych samych kręgach, co celebryci, więc nic dziwnego, że pod jego opiekę trafił Radek Majdan, Edyta Górniak, Krzysztof Krawczyk i wielu innych.
Mimo to wszystkich pacjentów traktuje tak samo. Jak trzeba to o trzeciej w nocy przyjmie osobę potrzebującą i jeśli to konieczne wykona niezbędny zabieg.
„Jestem taki sam dla wszystkich. Do każdego pacjenta podejdę i poćwiczę z nim w trakcie rekonwalescencji, osobiście zmienię opatrunek po zabiegu czy operacji. Nigdy sam tego nie doznałem, gdy byłem kontuzjowany”.
Kacprzak wymaga też sporo od swoich pacjentów. Nie jest doktorem, który przyjmuje w trzy minuty, wypisuje receptę i przyjmuję następnego chorego. Doskonale wie, że powrót do zdrowia wymaga ćwiczeń, rehabilitacji, wylania odrobiny potu i zmęczenia się. Celebryci na początku są trochę zdziwieni, myślą, że wezmą pigułkę i będzie wszystko dobrze. Dopiero po pewnym czasie zaczynają dostrzegać, że intensywna rehabilitacja ma swoje pozytywne skutki uboczne: ich ciała wyglądają lepiej, mają więcej energii, mogą dawać więcej z siebie podczas koncertów i tym samym porwać jeszcze mocniej publiczność.
Paradoksalnie, lecząc znane osoby, Kacprzak sam nie pokazuje swojego życia prywatnego w internecie. Zachowuje je dla siebie i strzeże jak bezcennego skarbu. Jedyne treści, które zamieszcza na Facebooku lub na Instagramie są związane z jego działalnością w ramach kliniki Orto Med Sport. Ciężko wzdycha, gdy o tym mówi, bo wie, że gdyby oddał swoją prywatność jak inni celebryci w Polsce, to informacje o jego działaniach dotarłyby do milionów osób. Bo mało osób wie, że założył fundację, która wspiera młode drużyny piłkarskie, kupując im stroje i lecząc kontuzje, wysyła dzieci na obozy. Stworzył też aplikację na telefony z ćwiczeniami i wydał książeczki dla rodziców z poradami jak dbać o swoje pociechy, żeby nie doznały poważnych kontuzji.
Czy Polacy często doznają kontuzji? Według Kacprzaka ich ilość jest tak duża, że nie można w tej chwili mówić o konkurencji wśród ortopedów. To prowadzi do sytuacji, że pacjenci są zbyt często operowani. Zdarza się, że na stół operacyjny trafiają dzieci w wieku 5-6 lat. A to może mieć potem wpływ na całe ich dorosłe życie.
„Mamy nowoczesne, stosunkowo zamożne społeczeństwo, mamy świetny sprzęt medyczny i sportowy, a nie mamy tego co najważniejsze. Kiedyś w szkołach był lekarz, pielęgniarka, były normalne zajęcia wychowania fizycznego, podczas których musiałeś skoczyć w dal, przez skrzynię, stanąć na rękach, na głowie. Podstawą do rozwoju jest ogólnie sport, a nie telefon, komputer czy internet. Na treningi dzieci przychodzą pięknie ubrane, w butach za tysiąc złotych. Kiedyś tego nie było…”.
Ciężko się nie zgodzić ze słowami Kacprzaka! Czy teraz dzieciaki bawią się na trzepakach? Wspinają na drzewa? I choć wydaje się to bardziej niebezpieczne od siedzenia przed komputerem albo z nosem w telefonie, to kiedyś paradoksalnie byliśmy zdrowsi.
To jest zaszczyt, bo to zawsze jest orzełek na piersi
Karierę piłkarską Bartłomieja, a tym samym marzenie o grze w reprezentacji narodowej, przekreśliła kontuzja. Dlatego na koniec naszej rozmowy zostawiłem lekko prowokacyjne pytanie: czy przyjąłby ofertę bycia lekarzem naszej reprezentacji piłkarskiej?
„Czy to jeździłem z kadrami juniorskimi reprezentacji Polski kobiet, czy mężczyzn jako lekarz to jest ten sam zaszczyt, co piłkarz biegający po boisku”, odpowiada Kacprzak, a po chwili, już z trochę większą zadumą dodaje: „Natomiast nie wiem, czy ja jestem odpowiednią osobą do reprezentacji i czy wpasowuje się w cały sztab. Dyplomatycznie odpowiadając, w najlepszych zespołach nie bierze się najlepszego zawodnika, tylko dopasowuje się go charakterem do reszty. Byłbym mile zaskoczony, gdybym taką ofertę dostał, ale na koniec dnia najważniejsze jest dobro tej reprezentacji. Taka praca to byłby wielki obowiązek”.
Dzięki rozmowie z Kacprzakiem uwierzyłem, że mimo wszystko, w Polsce można osiągnąć sukces ciężką pracą, bez znajomości, bez dróg na skróty. Jak się okazuje dobra karma wraca – jeśli dobrze traktujemy ludzi, na których trafiamy na swojej drodze, to w którymś momencie to do nas wraca. Okazuje się też, że nie trzeba za zawodowy sukces płacić swoim prywatnym życiem.
Bartłomiej Kacprzak z Radkiem Majdanem
Z Dawidem Kownackim i Łukaszem Teodorczykiem