Reklama

Serial Czarnobyl bije wszelkie rekordy popularności, nie tylko poprzez doskonałą produkcję. Poruszająca jest sama historia, tak bliska naszej popkulturze, a jednocześnie tak daleka ze względu na niewiedzę i liczne domysły. Jedną z najbardziej widowiskowych scen, która poruszyła serca widzów, był moment, w którym trzech odważnych mężczyzn – Aleksiej Ananenko, Walerij Bezpałow i Boris Baranow – decyduje się na zanurkowanie do pomieszczeń zalanych radioaktywną wodą pod czwartym reaktorem. Rzeczywistość filmowa nie odzwierciedliła prawdziwych wydarzeń tego dnia...

Reklama

Bohaterscy nurkowie z Czarnobyla: historia prawdziwa

Rzeczywiście, w 1986 roku, zaraz po wybuchu elektrowni, przeprowadzono taką operację, jednak nie była ona tak dramatyczna, jak pokazuje serial produkcji HBO. Były starszy inżynier-mechanik elektrowni w Czarnobylu, Aleksiej Ananenko opowiedział w wywiadzie dla BBC News Ukraina, w jaki sposób przygotowywał się do misji, i jakie myśli oraz odczucia mu towarzyszyły.

W jednym z odcinków serialu Czarnobyl dowiadujemy się, że elektrowni grozi kolejny wybuch. Walerij Legasow, członek komisji ds. likwidacji awarii, donosi ówczesnemu przywódcy ZSRR Michaiłowi Gorbaczowowi, że eksplozja spowoduje wyrzut radioaktywnego pyłu na część Europy Wschodniej, najbardziej zagrażając mieszkańcom Ukrainy i Białorusi. Legasow podkreśla, że musi znaleźć trzech doskonale zorientowanych pracowników elektrowni, którzy zanurkują i zbadają możliwość wypompowania wody spod bloku numer cztery. Ze względu na radioaktywność, właściwie prosi o pozwolenie na zabicie trzech osób. I Gorbaczow się zgodził. Scena poszukiwania dobrowolnych ochotników robi wrażenie, ale... „Nie miałem takiej rozmowy”, opowiada 59-letni dziś Aleksiej Ananenko. „To po prostu była nasza praca”.

Informacja o nieprawdopodobnej odwadze nurków pojawiła się w jednym z wydań dziennika Trud. Opisano tam nie do końca prawdziwe wydarzenia, ale ta wizja trafiła do reszty sowieckich gazet. W rzeczywistości zadanie przydzielono im odgórnie. Obawiano się, że kontakt „lawy” z reaktora i wody może mieć absolutnie nieprzewidywalne skutki, ale aby nie doszło do jeszcze większej tragedii, należało działać. Ananenko brał udział w akcji tylko ze względu na to, że to była jego zmiana i zaprzecza, że jemu i jego kolegom zaproponowano dodatkowe pieniądze oraz awans. Do pomocy przydzielono mu Borisa Baranowa i Walerija Bezpałowa. Inżynierowie ryzykowali życiem i zdrowiem, ponieważ nie udało się ustalić, jak duża doza napromieniowania im grozi. Aleksiej Ananenko wspomina, że właśnie z tego powodu poprosił o kombinezony – aby w jakikolwiek sposób chronić ciało przed wodą. Jednak, w przeciwieństwie do tego, co pokazano w serialu, nie zakrywały one twarzy.

Ze wspomnień Ananenko: „Sama operacja przeszła szybko i bez utrudnień. Dostaliśmy się do korytarza, Baranow został na wejściu, a ja i Bezpałow weszliśmy do wody – jej poziom sięgał nam do kolan, więc ruszając się jak najszybciej, skierowaliśmy się w głąb korytarza. Na podłodze znajdowała się duża rura, więc zaczęliśmy poruszać się po niej. Wtedy woda sięgała nam do kostek. Jak tylko znalazłem się w korytarzu, zniknęły obawy o to, że nie znajdę tego, czego szukam. Śluzy miały tabliczki [z nazwą]. [...] Otworzyły się stosunkowo łatwo. Usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk wody i zrozumieliśmy, że wykonaliśmy zadanie, a basen się opróżnia. Musieliśmy tylko wrócić i wyjść na powierzchnię. [...] narzędzia do pomiaru oszalały. Wtedy usłyszeliśmy rozkaz: poruszać się bardzo szybko. Biegnąc przez niebezpieczną przestrzeń nie wytrzymałem, spojrzałem do tyłu i zobaczyłem gigantyczną czarną mieszaninę elementów reaktora po wybuchu i pyłu betonowego. W ustach poczułem znajomy metaliczny smak”.

Jak wyjaśnia Ananenko, udało im się uniknąć poważnych skutków napromieniowania. Nie pamięta dokładnych pomiarów, a to oznacza, że nie były takie tragiczne. Dodaje też, że w przeciwieństwie do wydarzeń z serialu, nikt im nie klaskał, kiedy już znaleźli się na powierzchni. Wódki też nikt nie pił. „Nie uznawaliśmy się za bohaterów”, mówi inżynier. Czy rzeczywiście istniało zagrożenie wybuchem? To pytanie wciąż pozostaje otwarte, ponieważ według najnowszych danych, „lawa” jednak dostała się do wody, ale nie przyczyniła się do kolejnej tragedii. Oczywiście, to nie umniejsza bohaterstwa trzech mężczyzn.

Reklama

Wbrew powszechnej opinii, nurkowie nie zmarli zaraz po wykonaniu zadania. Boris Baranow odszedł w 2005 roku, a Bezpałow i Ananenko wciąż żyją, mieszkając w miasteczku niedaleko elektrowni. Jeszcze za czasów ZSRR otrzymali odznaczenie orderem Znak Honoru. Ananenko przepracował w Czarnobylu do 1989 roku, potem przeszedł do innych organizacji, związanych z energią atomową i kwestią bezpieczeństwa. Bezpałow wrócił do pracy w elektrowni w 1992 roku, i pozostał tam do 2012. W 2018 roku, Aleksiej Ananenko, Walerij Bezpałow i Boris Baranow (pośmiertnie) otrzymali od Petro Poroszenko odznaczenia orderem Za Odwagę.

East News
Reklama
Reklama
Reklama