Program Europa da się lubić przez sześć lat święcił triumfy w TVP2, będąc fenomenem wśród rozrywkowych show w polskiej telewizji. Przyciągał przed ekrany miliony widzów zachwycających się oglądanymi bohaterami. Produkcja jak żadna inna przybliżała Polakom tradycje i kulturę europejskich krajów. Edukowała, a zarazem dostarczała rozrywki. Dzięki udziałowi w Europa da się lubić nikomu nieznani obcokrajowcy stali się wielkimi gwiazdami w naszym kraju. Jednym z nich był Kevin Aiston. Co dziś słychać u znanego Brytyjczyka i czym się zajmuje? Okazuje się, że jego życie mocno się zmieniło...

Kevin Aiston: jak wyglądał jego przyjazd do Polski?

Pochodzący z Wielkiej Brytanii Kevin Aiston od początku zjednał sobie sympatię widzów swoim ogromnym poczuciem humoru oraz licznymi anegdotami opowiadanymi z niebywałą lekkością i błyskotliwością. Jednak zanim stał się rozpoznawalną gwiazdą w Polsce, życie go nie oszczędzało. Przyszedł na świat w 1969 roku w Londynie. W dzieciństwie przeżywał koszmar, gdyż jego ojciec nadużywał alkoholu. W rezultacie w wieku 12. lat trafił do domu dziecka. Dziś niechętnie wraca wspomnieniami do tego okresu.

Do Polski przeprowadził się w 1992 roku. Przyjechał do Warszawy z dwoma walizkami, aby odwiedzić kumpla. W jednej miał ubrania a w drugiej płyty winylowe. Tak mu się spodobało w stolicy, że postanowił zostać na stałe. Języka uczył się poprzez oglądanie polskich filmów m.in. „Rejsu", „Nie lubię poniedziałku” czy „Seksmisji”. Ale także chodząc na stadion i nasłuchując kibiców klubu piłkarskiego Legia.

Dzięki sukcesowi programu „Europa da się lubić” Kevin stał się z dnia na dzień osobą publiczną. Wraz ze wzrostem popularności pojawiały się kolejne propozycje współpracy, m.in. gra w serialach oraz prowadzenie lekcji języka angielskiego na antenie Polskiego Radia. „Zadomowiłem się tutaj na dobre. Czuję się jednym z was. To jest moje miejsce na ziemi", deklarował w jednym z wywiadów Kevin Aiston. Z miłości do Polski wytatuował sobie na ramieniu polskiego orła i biało-czerwoną flagę. Mówi o sobie – Angol.

Gdy opuścił centrum stolicy i zamieszkał w podwarszawskim Radzyminie, postanowił zostać strażakiem. W tym celu wstąpił w szeregi lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej. Pracował również jako szef ochrony jednego z warszawskich klubów oraz jako wolontariusz w krakowskich domach dziecka. To tylko udowadnia, jak wielkim sercem obdarzony jest Brytyjczyk...

Czytaj także: Tadeusz Woźniak śpiewał kiedyś wielki przebój „Zegarmistrz światła”. Jak potoczyło się życie artysty?

Kevin Aiston, Dzień Otwarty TVP, Warszawa, 14.11.2004 rok

100 wydanie programu Europa da si? lubi? — TRICOLORS/East News

Kevin Aiston, Elisabeth Duda, Steffen Moller, Europa da się lubić, 2006 rok

Kevin Aiston: dziś jego pasją jest gotowanie

W życiu prywatnym miał trzy poważne związki, z których doczekał się pięciu córek. W lipcu 2019 roku przeprowadził się z wraz z trzecią partnerką i córkami do Mielca. Tam otworzył własną restaurację „Kuchnia Kevina. Nie tylko fish & chips”. Co ciekawe, Kevin Aiston z zawodu jest kucharzem, a posiadanie własnej restauracji było dla niego od zawsze wielkim marzeniem. W restauracji pełni funkcję szefa kuchni. W lokalu można zamówić dania zarówno polskie, jak i angielskie.

Przed pandemią biznes był dochodowy, lecz gdy pojawił się wirus i lokale gastronomiczne zostały na dłuższy czas zamknięte, a później nałożono spore ograniczenia w liczbie przyjmowanych gości, restauracja stała się nierentowna. „Najczęściej teraz jest tak, że zarabiamy 80-100 zł dziennie. W takim normalnym czasie, w lepszy dzień, zarabialiśmy około 2 tys. zł. Dzisiaj o „dobrym dniu” mówimy, jak zarobimy stówę (…)

Sytuacja wygląda dramatycznie. Mamy cztery przemysłowe lodówki, które muszą być uruchomione. Musimy zapłacić za prąd. Doliczmy do tego opłaty za gaz, wodę, dostawy. Rachunki nadal przychodzą. Niestety, restrykcje to jedno, ale opłaty dalej trzeba robić. Przyszedł do nas też rachunek z ZAiKS-u. Przecież ja teraz sam słucham radia. Gdy restauracja była otwarta, to wiadomo, że płaciło się, bo goście słuchali. Klientów nie ma, ale opłaty robić trzeba”, ujawnił w rozmowie z portalem WP.

Okazuje się, że lokalna społeczność wykazała się ogromnym wsparcie dla restauratora, a jego sytuacja ustabilizowała się. „Jestem wdzięczny każdemu, który teraz u nas kupuje. Liczy się każda osoba. To niesamowite wsparcie. Dziękuję wszystkim mieszkańcom Mielca, którzy nas wspierają nie tylko finansowo, ale też duchowo”, podkreślał.

Sprawdź również: Paulina Młynarska: „Znam multum osób o znanych twarzach, które pracują fizycznie, aby mieć na chleb”