Reklama

Reklama

Była w związku z Piotrem Adamczykiem. Potem zniknęła. Teraz wraca i szczerze opowiada o swoim życiu. W najnowszym dwutygodniku VIVA! Kate Rozz tłumaczy, dlaczego plotki, że była utrzymanką są wyssane z palca. Ona wie, jak zarabiać pieniądze!

Kate Rozz w ukochanym Paryżu

- Jak teraz myślisz o sobie? Kim jesteś?

Z zawodu jestem aktorką, taką szkołę skończyłam. Raz, dwa razy do roku biorę udział w tzw. workshopie z Johnem Strasbergiem, założycielem nowojorskiej szkoły. Żeby zagrać, być na scenie, bo to kocham. Żeby odświeżyć aktorskie umiejętności (...) Cieszę się, że życie dało mi wiele różnych możliwości. Mogę być krawcową, szyć bikini i grać na deskach teatru czy nagrywać dokumenty jako prowadząca.

- Krawcową?

Byłam w Brazylii. Tam narodził się pomysł kolekcji bikini, którą zaprojektowałam. Moje bikini można kupić nad Amazonką, a od półtora roku także w Polsce w warszawskim butiku przy ul. Mokotowskiej. I oczywiście on-line. Na najbliższy rok przygotowuję większy projekt, nie tylko stroje plażowe.

Kim jest Kate Rozz?

Była modelką i aktorką. W Brazylii zdobyła przyjaciół i przeszła przemianę duchową. „Żyję tu i teraz”, mówi. „Oczywiście robię plany na kolejny tydzień, miesiąc. Ale żyję coraz bardziej w obecnym momencie”. Kim jest Kate Rozz? Na czym jej w życiu zależy?

- Z czym się utożsamiasz? Z krawcową, byłą żoną?

Mam z tym problem. Robię wiele rzeczy. Chyba najlepiej wychodzi mi bycie woluntariuszem dla innych. Jak masz jakiś problem, zadzwoń do mnie, daję sto procent zaangażowania.

- Święta Katarzyna?

Hahahahaha... Czuję się dobrze, gdy pomagam. Mnóstwo osób mnie o to prosi.

- Szlachetne. Ale mało dochodowe.

Często słyszę pytanie, jak zarabiam na życie. Moja kolekcja bikini sprzedaje się. Mam też udziały w firmie, która ma dużą wartość. Dawno temu dobrze zainwestowałam pieniądze. Raz do roku dostaję dywidendę. Wystarcza na życie.

- A co chcesz robić dalej w życiu?

Jak powiem, że nie wiem, to nie będzie prawda. Ale trochę tak. Nie planuję dokładnie przyszłości. Chcę rozwijać projekt związany z produkcją bikini, inwestować w sztukę. Ale to nie jest coś, co mnie spełnia. Ważne dla mnie jest to, że jestem matką, kobietą. Chcę być dobrym człowiekiem.

Kate Rozz kocha modę

Zaradna Kate Rozz

Skończyła liceum w Białymstoku. Wcześnie wyszła za mąż za francuskiego biznesmena. Została matką córki, rozwiodła się, adoptowała syna. Żyje z dziećmi w Paryżu. Jest pełna energii i nowych pomysłów.

Codziennie wieczorem kładę się, zamykam oczy i dziękuję, że jestem zdrowa. I mam tyle darów od losu... Lista wdzięczności jest bardzo długa. W życiu nie ma nic lepszego, kiedy człowiek na koniec dnia ma świadomość, że coś dał drugiej osobie.

- W internecie piszą o Tobie „utrzymanka”. Utrzymywali Cię mężczyźni?

Utrzymywał mnie mój mąż, ojciec Mii. Gdy się poznaliśmy, byłam młoda, ale zarabiałam, urządzałam eventy w Polsce, pracowałam jako modelka. W tamtych czasach to były genialne pieniądze. W raczkującej demokracji płacono żywą gotówką. Zaczęliśmy wspólne życie, urodziłam Mię, dużo siedziałam w domu. Mąż pracował. Ale trudno mówić o utrzymaniu, to było życie we wspólnym związku. Rok pod urodzeniu Mii zaczęłam prowadzić stajnię. Oboje z mężem dużo jeździliśmy konno, znam się na tym. Więc zarabiałam nawet na macierzyńskim.

- A w związku z Piotrem, kto komu imponował pieniędzmi?

Oboje byliśmy niezależni. Piotr zarabia bardzo dobrze, jest jednym z lepiej opłacanych aktorów w kraju. Ja mam swoje pieniądze z firmy. Staraliśmy się dzielić wydatki na różne rzeczy.

- Romantyczna kolacja w Paryżu i rachunek po połowie?

Piotr jest dżentelmenem. Nie dałby mi zapłacić. Zawsze byłam zapraszana.

Czytaj także: Adamczyk o okładce z Rozz: Konsekwencji nie przewidziałem

Więcej o wyjątkowym życiu Kate Rozz w najnowszym dwutygodniku VIVA! Dlaczego jej związki się rozpadają? Kto teraz dla niej jest mistrzem sztuki kochania? VIVA! na rynku od 2 listopada 2017 r.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama