Reklama

Zaczęło się od tańca, potem była wielka popularność, ślub i… normalne życie. Choć dziś Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel tworzą jedną z najpiękniejszych par w polskim show-biznesie, to jak sami przyznają, mieli chwile słabości. W wywiadzie dla magazynu VIVA! w 2019 roku Marcin Hakiel mówił wprost, że ich życie nie zawsze usłane było różami, ale oboje z żoną należą do ludzi, którzy gdy coś się zepsuje – naprawiają. A nie wyrzucają. Jak radzą sobie z pokonywaniem trudności?

Reklama

Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel o kryzysie w związku

W ostatnim wywiadzie dla Faktu Katarzyna Cichopek postanowiła zdradzić kilka małżeńskich sekretów. Przyznała, że wraz z mężem mieli kryzysy, ale udało im się pokonać wszelkie kryzysy: „Nie zawsze było cukierkowo, bo mieliśmy gorsze chwile w życiu prywatnym i zawodowym, jednak wspólnie je przezwyciężyliśmy. Nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać. Nie ma rzeczy, których nie można odkręcić, trzeba tylko chcieć”, powiedziała. Podzieliła się też receptą na udany związek: „Cały czas jesteśmy w sobie zakochani, ale, co równie ważne, lubimy się (...) Gramy do jednej bramki, jesteśmy zgranym duetem, tworzymy związek partnerski. Nie ma rzeczy, które robię tylko ja albo które robi tylko Marcin. Dzielimy się obowiązkami, jeśli któreś z nas ma więcej pracy, wtedy ta druga osoba bierze na siebie więcej zadań domowych”, mówi wprost i dodaje: „Jesteśmy wierni zasadzie, że „co dwie głowy, to nie jedna”, dlatego razem możemy wszystko. Stworzyliśmy wspaniałą rodzinę, za którą czujemy się odpowiedzialni, chcemy dać dzieciom ciepły, kochający dom”, powiedziała Katarzyna Cichopek.

Przypomnijmy, że o pokonywaniu trudności, wychowaniu dzieci, 14 wspólnych latach i nowych wyzwaniach Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel opowiedzieli Katarzynie Sielickiej we wrześniu 2019 roku dla magazynu VIVA!.

Katarzyna Cichopek: Rzeczywiście jesteśmy już 14 lat razem, 11. rocznicę ślubu obchodzimy we wrześniu. Mamy dwoje dzieci i mam poczucie, że naszymi emocjami moglibyśmy obdarować wiele par. Tak dużo ich u nas jest.

Nadal?

Katarzyna: Tak. Emocji i doświadczeń. Ale i tempo naszego życia jest inne niż przeciętnej rodziny – od początku na świeczniku. Mam nadzieję, że będziemy mogli tym parom coś doradzić, powiedzieć.

Marcin, powiedziałeś, że przez te lata nic się nie zmieniło. Wciąż jesteście romantyczną, zakochaną parą? Marcin przynosi kwiaty?

Katarzyna: Tak, on zawsze dba o takie rzeczy i uczy ich Adasia. Nad romantyzmem musimy pracować, bo czasem łapiemy się na tym, że funkcjonujemy jak domowe roboty. Zwłaszcza kiedy zaczyna się rok szkolny. Teraz mieliśmy taki boski tydzień bez dzieci. Mieliśmy takie „love”, że o rany! Byliśmy w kinie na nowym Tarantino. Trzy godziny i nie miałam ciśnienia, że trzeba iść do dzieci!

Marcin: Niedużo się zmieniło, mimo że dużo przeżyliśmy razem. Były momenty chwały i glorii, były trochę inne momenty, trudniejsze. Ale wciąż mam przed oczami Kasię, jak weszła pierwszy raz na salę prób do programu, w którym tańczyliśmy razem, w takich dwóch kucykach…

Pamiętam, że po wspaniałych początkach Waszego związku pisano o kryzysie. Także finansowym.

Katarzyna: To są właśnie te granice, które zostały przekroczone.

Pisali nieprawdę?

Katarzyna: W dużej mierze. To, że zniknęliśmy z mediów, zostało odebrane jak sygnał, że między nami był wielki kryzys. Jak widać przetrwaliśmy. Nawet 12 rozwodów, o których pisały media. Bo ciągle pisali o rozwodzie.

Marcin: Nie ma co ukrywać, nie każdy dzień jest usłany różami. Szczególnie gdy się prowadzi prawdziwe życie. Ma się rodzinę, pracę, dzieci i różne decyzje do podjęcia. A przy tym koleżanka małżonka jest emocjonalną osobą (śmiech). Ale zawsze dochodzimy do porozumienia.

Kasiu, potrafisz się wściec i krzyknąć?

Katarzyna: Nie krzyczę. Raczej mówię emocjonalnie, bo w moim głosie jest milion emocji. Jestem wyrazista. Ale nie krzyczę,
prawda?

Marcin: Nie. Jak w ogóle można krzyczeć na kogoś w związku.

Mówimy o codziennych potyczkach. A czy mieliście kiedyś poważny
kryzys?

Marcin: Były momenty, kiedy te trudniejsze chwile się nieco wydłużały.

W programie „Czar par” będziecie oceniać wzajemną relację dwojga ludzi. Co im powiecie na temat pokonywania trudnych chwil?

Katarzyna: Na pewno to, że trzeba wrócić do początku i przypomnieć sobie, co się obiecywało przy ołtarzu. Że się będzie razem na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Zawsze trzeba rozmawiać. Nie zawsze te rozmowy są łatwe i przyjemne. Czasem druga strona musi usłyszeć gorzkie słowa.

Marcin: My jesteśmy z tego gatunku ludzi, którzy kiedy się coś popsuje, wolą naprawić, a nie wymienić.

Mówiłaś mi, że dajecie sobie dużo przestrzeni. Czasem wyjeżdżasz bez Marcina, on ma swoje zajęcia.

Katarzyna: Czasem tak jest.

Marcin: Nie naciskamy na siebie. W wakacje na przykład. Nie jestem fanem upałów. Kasia je lubi i lubi też podróżować. Ostatnio zawiozłem ich na lotnisko, wsadziłem do samolotu i polecieli na tydzień na Majorkę. Nie mamy z tym problemu.

Co Ty wtedy robisz?

Marcin: Pracuję! Jeszcze więcej pracuję (śmiech). Zostałem w firmie, pozałatwiałem sprawy.

Trzeba mieć zaufanie do męża, tak go zostawiając?

Katarzyna: Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a na siłę jeszcze nikt nic nie zbudował. Jak będzie chciał „zjeść obiad na mieście”, to nawet gdybym cały czas siedziała w domu, nie zapobiegnę temu.

Macie za sobą 11 lat małżeństwa. Jak sobie wyobrażacie ciąg dalszy?

Katarzyna: Nie wiem, czy o tym myślimy. Jesteśmy zadaniowi, mamy do ogarnięcia parę spraw, dzieciaki. I tak lata lecą. Hela do szkoły idzie. To niesamowite! Przecież dopiero się urodziła.

Marcin, nie wierzę, że Ty niczego nie planujesz.

Marcin: Wiadomo, że planujemy różne rzeczy, żeby zapewnić przyszłość naszym dzieciom, inwestujemy.

Czyli jednak nie jesteście w finansowej ruinie, jak pisali?

Marcin: Radzimy sobie (śmiech). Nie narzekamy.

Katarzyna: Dziękujemy za troskę.

Reklama

Marcin: Nie mamy wobec siebie oczekiwań, że za jakiś czas będziemy mieć to czy tamto. Po prostu żyjemy. Szczególnie teraz, na początku września, przy pięciu szkołach i agencji tanecznej jest mnóstwo roboty. Mamy swoje założenia, ale wielkich planów nie mamy. Nigdy nie zakładałem, że będę 12 godzin na dobę w pracy tylko po to, żeby mieć kilka milionów na koncie więcej. Uwielbiam odebrać dzieci ze szkoły i przedszkola, pójść z Adasiem pograć w piłkę. To jest coś, co mnie rajcuje. Oczywiście wiadomo, że praca jest fajna, każdy lubi dostawać propozycje i generalnie sukces jest przyjemny.

Olga Majrowska
Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama