Reklama

Od prawie 15 lat Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel bez wątpienia tworzą jedną z najbardziej lubianych par polskiego show-biznesu. Jak każde małżeństwo mają za sobą dobre i złe chwile. Żyją według prostej zasady: „Jesteśmy z tego gatunku ludzi, którzy kiedy coś się zepsuje, wolą naprawić, a nie wymienić”, mówili w wywiadzie VIVY! Katarzynie Sielickiej. Ich miłość rozpoczęła się na parkiecie Tańca z Gwiazdami, w którym aktorka brała udział. W 2008 roku stanęli na ślubnym kobiercu. Wspólnie doczekali się dwójki wspaniałych pociech. Wielokrotnie mówili o swojej relacji, wychowaniu dzieci i budowaniu szczęśliwej przyszłości. Teraz zdradzili, jak wygląda ich sytuacja finansowa i planowanie rodzinnego budżetu.

Reklama

Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel o domowym budżecie

Mają to szczęście, że praca jest także ich pasją. Osiągają kolejne sukcesy i wciąż się rozwijają. Katarzyna Cichopek od lat wciela się w postać Kingi Zduńskiej w uwielbianym przez telewidzów serialu – M jak miłość. A Marcin Hakiel prowadzi szkołę tańca.

Wspólnie dbają o domowy budżet. Mają jednak jedną zasadę, o której opowiedzieli w programie Demakijaż.

Na pytanie Krzysztofa Ibisza o to, kto w domu ,,trzyma kasę", odpowiedzieli zgodnie: ,,każdy trzyma swoją część". Okazuje się, że małżonkowie nie mają wspólnego konta i dzielą się po połowie opłacaniem rachunków.

„Oboje pracujemy, oboje prowadzimy nasze życie zawodowe, dlatego ja jestem z tego dumna, ponieważ ja się nigdy nie prosiłam, czy mogę pójść sobie kupić buty, a czy mogę pójść sobie kupić torebkę. Ja pracuję, zarabiam i spełniam swoje marzenia ”, mówiła Krzysztofowi Ibiszowi Katarzyna Cichopek.

Co Kasia Cichopek i Marcin Hakiel mówili o miłości w VIVIE!?

Niedawno para pojawiła się na łamach naszego magazynu. Przypominamy fragment wywiadu Katarzyny Cichopek i Marcina Hakiela z dziennikarką VIVY!, Katarzyną Sielicką.

Marcin, powiedziałeś, że przez te lata nic się nie zmieniło. Wciąż jesteście romantyczną, zakochaną parą? Marcin przynosi kwiaty?

Katarzyna: Tak, on zawsze dba o takie rzeczy i uczy ich Adasia. Nad romantyzmem musimy pracować, bo czasem łapiemy się na tym, że funkcjonujemy jak domowe roboty. Zwłaszcza kiedy zaczyna się rok szkolny. Teraz mieliśmy taki boski tydzień bez dzieci. Mieliśmy takie „love”, że o rany! Byliśmy w kinie na nowym Tarantino. Trzy godziny i nie miałam ciśnienia, że trzeba iść do dzieci!

Marcin: Niedużo się zmieniło, mimo że dużo przeżyliśmy razem. Były momenty chwały i glorii, były trochę inne momenty, trudniejsze. Ale wciąż mam przed oczami Kasię, jak weszła pierwszy raz na salę prób do programu, w którym tańczyliśmy razem, w takich dwóch kucykach…

Katarzyna: Miałam takie?

Marcin: Nie byłem pewien, czy to ona, nie było wtedy „doktora Google” w telefonie, nie wszystko można było sprawdzić.

Ale Kasia była wielką gwiazdą!

Marcin: Nie oglądałem telewizji. Gwiazdy kojarzyły mi się z kimś na obcasach, spodziewałem się tapiru na włosach, tabunu osób towarzyszących. A tu weszła taka skromna dziewczynka. Pamiętam to. Dla mnie ta relacja, którą zbudowaliśmy w programie, trwa do dzisiaj.

Rodziła się na oczach całej Polski. Pokazywano, jak karmisz Marcina domowymi obiadkami na sali prób.

Katarzyna: Bo Marcin jest z Gdyni i w Warszawie był sam, a ja mam mamusię zaraz za rogiem. I mamusia gotowała obiady i pakowała w pudełeczka dla Marcina, żeby nie był głodny. Normalnie obiadki od mamusi!

Dość szybko zostaliście parą nie tylko na parkiecie. Od kiedy to się zrobiło na serio?

Katarzyna: Trudno powiedzieć, nie było jednej daty. Nasz związek zaczął się od przyjaźni, a ja wreszcie znalazłam w Marcinie taką ostoję, opokę, kogoś, przy kim czułam się bezpiecznie.

Marcin: Budda normalnie. Nie, wolę Cezar.

Katarzyna: Będę ci mówiła „ave” codziennie rano (śmiech). Pamiętam, że przed finałem podeszła do mnie Małgosia Foremniak, dała mi taką małą kuleczkę i powiedziała: „Kasia, mam nadzieję, że wygrasz. Bo ja już to, co chciałam z tego programu, wyjęłam. Teraz czas na ciebie”. Otworzyła się tak, jak kobieta do kobiety. Dało mi to wiele do myślenia.

Kiedy braliście ślub, rodziły się Wasze dzieci, byliście w centrum uwagi. W świetle fleszy. Jak to wspominacie?

Marcin: Przyszedł moment, kiedy poczułem się tym bardzo przytłoczony. Pamiętam, jak wychodziłem ze szpitala z Adasiem i wszędzie czyhali paparazzi. Dziś wiem, że taka jest specyfika naszej pracy i to jest w nią wpisane, ale dużo tego było.

Katarzyna: Za dużo. Wiele granic zostało przekroczonych, a myśmy nie potrafili ich wyznaczyć.

Olga Majrowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama