Reklama

Mówi o sobie: „kobieca chłopczyca” i że uwielbia nowe wyzwania. Praca jest jej pasją. ,,Przez cały ten czas uczę się siebie i swoich potrzeb", mówi Kasia Sokołowska. Ale to miłość sprawia, że jej życie jest pełniejsze. Jurorka Top Model nauczyła się dawać sobie więcej oddechu. Po prostu celebruje życie. Kasia Sokołowska w bardzo kobiecej i inspirującej rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedziała o tym, co sprawia jej największą przyjemność i o tym, że życie zaczyna się dopiero po czterdziestce!

Reklama

Sama też miałaś epizod na wybiegu. Zapuściłaś włosy, chodziłaś tanecznym krokiem?

Nie. Zwykle byłam dziewczyną z krótkimi włosami. Chociaż, jak każdy, miałam swoje szalone momenty, jak choćby warkoczyki. Potem z kolei, żeby nie eksponować swojej kobiecości, bo przecież byłam „poważnym reżyserem”, zakładałam spodnie i golf. Uważałam, że nie mogę swoim wyglądem rozpraszać tego, co mam do przekazania. Chciałam być bardziej męska od ekip technicznych, którymi zarządzałam (śmiech).

(...)

Czy wychodzisz czasem do sklepu w dresie?

No pewnie, że wychodzę. Ale zależy w jakim (śmiech).

I uważasz, że jesteś ładna?

Uważam, że nie jestem brzydka, a na pewno plastyczna. Okazało się, że łatwo można pracować z moim wizerunkiem. Zaskoczeniem jest jednak to, że „twarzą” zaczęłam pracować dopiero po czterdziestce.

Bo życie zaczyna się po czterdziestce? A u Ciebie tak naprawdę zaczęło się wszystko od 40. urodzin, bo wtedy zaproszono Cię do jury „Top Model” i zaczęłaś być znana?

Po prostu wtedy zaczęłam być „widzialna”, bo obecna w mediach. Dzięki telewizji stałam się rozpoznawalna, ale przecież moje życie prawie się nie zmieniło. Jak wcześniej robiłam to, co daje mi satysfakcję i adrenalinę. I uznanie. Zaczęłam być osobą publiczną. Zaczęłam też dostawać propozycje reklamowe.

No widzisz, dawniej kobieta 40-letnia była uznawana prawie za staruszkę, a Balzak opisał kobietę 30-letnią, która jego zdaniem była już bardzo dojrzała.

Ale postrzeganie kobiet przez świat i, co najważniejsze, przez same kobiety bardzo się zmieniło. Na lepsze oczywiście. Teraz czterdziestka to wciąż młodość.

A Ty myślisz o sobie jako nastolatce?

Nie, czuję się kobietą dojrzałą, na swoim miejscu. Czasami tylko jestem zdziwiona swoją metryką, co nie oznacza, że się na nią nie godzę. Gdzie zniknęło ostatnie 20 lat mojego życia, które przeleciały w kosmicznym tempie.

Ja Ci powiem, gdzie – pomiędzy jednym pokazem a drugim.

To prawda, ale jednak te lata mnie zbudowały. Dwadzieścia lat temu – nie oszukujmy się – nie byłam tym, kim jestem teraz. Może coś mi zwiotczało (śmiech), ale na pewno nie mój potencjał!

I lubisz swoje życie, razem z tym Twoim pracoholizmem?

Tak, bo przez cały ten czas uczę się siebie i swoich potrzeb.

(...)

Myślisz, że po czterdziestce łatwiej jest powiedzieć „nie”?

Tak samo trudno. Ale nie da się wszystkich zadowolić. Zwłaszcza gdy się jest osobą publiczną. Ale najtrudniej przedefiniować swój świat, żeby nie osiąść na laurach i cały czas dawać innym siebie z gwarancją jakości.

Nic się więc nie zmieniło, cały czas ambitna Katarzyna S.

Wolę Kasia (śmiech). Może nie ambitna, tylko uczciwa. Gdy miałam 20 lat, wydawało mi się, że jestem strasznie mądra, a gdy 30, to że teraz już naprawdę jestem mądra, ale gdy skończyłam 40, to pomyślałam, że teraz już kompletnie nic nie wiem o życiu.

Czy bywasz z siebie czasem zadowolona?

I dlatego nie lubię wywiadów, bo zmuszają mnie do karkołomnej analizy. Bywam oczywiście zadowolona, choć kiedy coś mnie ściska w dołku i płyną mi łzy, to wtedy wiem, że naprawdę jestem zadowolona.

Naprawdę Ty, taka silna chłopczyca, umiesz wzruszać się do łez?

Zawsze wzrusza mnie sztuka, i ludzie, i muzyka, a jednocześnie muszę być twardym kapitanem okrętu, by motywować innych do pracy. Coś się jednak zmieniło w moim sposobie myślenia. Mam w sobie więcej spokoju i odkryłam, że jestem hedonistką.

Reklama

Cały wywiad z Katarzyną Sokołowską w kioskach już od 4 kwietnia!

Mateusz Stankiewicz/SAMESAME
Mateusz Stankiewicz/SAMESAME
Mateusz Stankiewicz/SAMESAME
Reklama
Reklama
Reklama