Reklama

Ta śmierć do dziś budzi wiele kontrowersji. 10. lutego media obiegła wiadomość, że Kasia Lenhardt nie żyje. Polska modelka była związana z piłkarzem Bayernu Monachium Jerome Boatengiem. Jak się okazuje, piłkarz miał zmusić ją tydzień przed śmiercią do podpisania umowy. Szczegóły sprawy ujawnił niemiecki tabloid „Bild”.

Reklama

Śmierć Kasi Lenhardt pełna tajemnic. Jak zmarła polska modelka?

25-letnia Katarzyna Lenhardt znana niemieckim widzom z lokalnej edycji „Top model” (dotarła do finału show w 2012 roku) zmarła 9. lutego 2021 roku. Tragiczna wiadomość obiegła media dzień później. Stąd wiadomo, że Polka została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu w Berlinie. Wyjaśnianiem okoliczności z miejsca zajęły się odpowiednie organy: zarówno policja, jak i prokuratura. Pierwsze ustalenia wskazują na samobójstwo. Modelka dokonała go dokładnie w dniu 6. urodzin synka Noana.

Tydzień wcześniej media podały informację, że Polka w styczniu rozstała się po 15 miesiącach z gwiazdorem Bayernu Monachium, Jerome Boatengiem. Doszło do tego, gdy uszkodziła w wypadku Mini Coopera, należącego do partnera. W chwili kolizji (wjechała w latarnię) była pod wpływem alkoholu. Niestety, zakończenie związku było szeroko komentowane w mediach. Para nie stroniła od wzajemnych oskarżeń, co chwilę wydawali kolejne oświadczenia, zaś o ich rozstaniu pisali wszyscy.

„Kasia została moją dziewczyną, rozbijając mój związek z Rebeccą i moją rodzinę. Szantażowała mnie. Zdecydowałem się z nią pozostać i spróbować sobie to wszystko ułożyć. To pod jej presją ogłosiliśmy publicznie, że jesteśmy w związku. Gdy byliśmy parą, Kasia często straszyła, że zniszczy mnie, moją karierę i sprawi, że stracę moje dzieci. Miała to uczynić poprzez oskarżenia mnie, że ją biję. Wiedziała, że matka moich dzieci oskarżała mnie o to samo i w związku z tym toczy się sprawa w sądzie. Kasia skontaktowała się z nią i powiedziała, że może jej pomóc przed sądem. Wszystko, byle mnie zniszczyć”, tłumaczył sportowiec w rozmowie z „Bildem”.

Twierdził, że była partnerka tworzyła fikcyjne konta w mediach społecznościowych, by go oczerniać. Podkreślał przy tym, że modelka potrzebuje pomocy, ponieważ ma „ogromny problem z alkoholem”. W odpowiedzi Polka ujawniła, że związek został zakończony z jej inicjatywy „przez kłamstwa i niewierność”. Wprost nazwała przy tym byłego partnera „diabłem”. W krótkim czasie publikacje w mediach społecznościowych, w których padły te oskarżenia, zostały skasowane.

Na jaw co i rusz wychodzą nowe fakty w sprawie... Według najnowszych doniesień, niedługo przed śmiercią Polka miała podpisać umowę z Jerome Boatengiem.

Kasia Lenhardt przed śmiercią podpisała umowę. Chodziło o relacje z Jerome Boatengiem

Po śmierci Kasi Lenhardt na łamach mediów zaczęły wypowiadać się byłe partnerki piłkarza. Z ich słów jasno wynika, że sportowcowi daleko do ideału, szczególnie jeśli chodzi o relacje damsko-męskie.

„Coś musiało się wydarzyć, bo on bawił się życiem dziewczyn już bardzo długo. Naprawdę jestem zaszokowana śmiercią tej kobiety, ale Jerome zachowywał się tak, że coś takiego czy innego musiało się stać. Tacy faceci jak Jerome bawią się mentalnie dziewczynami, ich emocjami i uczuciami”, twierdziła Melissa Howe w rozmowie z brytyjskim „The Sun”.

Natomiast w nowej publikacji niemiecki „Bild” ujawnił, że niedługo przed śmiercią Polka miała podpisać umowę z gwiazdorem Bayernu Monachium. Znaleziono ją w jej mieszkaniu. Dotyczyła m.in. milczenia w sprawie związku z Jerome Boatengiem. Kasia Lenhardt podpisać ją miała 25. stycznia bieżącego roku.

„Można w niej przeczytać, że modelka zgodziła się do „zachowania absolutnej ciszy” ws. relacji z Boatengiem”, twierdzi tabloid.

Na mocy umowy Polka była zobowiązana nie tylko do bezwzględnego milczenia, w co wliczano publikowanie zdjęć oraz jakichkolwiek wiadomości tekstowych, w tym maili. Wprost mówiła również o skasowaniu tego, co Kasia posiadała w swoich zasobach. Gdyby złamała jej zapisy, piłkarz miał prawo domagać się od niej sowitego odszkodowania, którego wysokość ustaliłby on lub w ostateczności sąd.

Kasia Lenhardt popełniła samobójstwo przez hejt?

Jak zauważa sport.pl, data podpisania dokumentu wydaje się z punktu widzenia śmierci Kasi Lenhardt kluczowa. W końcu to Jerome Boateng poinformował media o rozstaniu 2. lutego. Dzień później zaś wypowiedział szokujące oskarżenia pod adresem modelki. W mediach społecznościowych wylała się na nią fala hejtu. Ona zaś, zgodnie z zapisami umowy, nie mogła się bronić.

Póki co Jerome Boateng nie odniósł się do tych rewelacji... Odmówił również komentarza w rozmowie z dziennikarzami „Bildu”.

O opinię poproszono natomiast prawnika, Stephana Rubbena.

„Umowy o dyskrecji mogą być niemoralne, na przykład jeśli są nieproporcjonalne i niekorzystne dla jednej ze stron. Byłoby tak, gdyby wykorzystano ich do zakazania drugiej stronie obrony przed publicznie podnoszonymi zarzutami”, stwierdził. Dodał, że „w przypadku naruszeń można z łatwością zażądać kwot w zakresie pięciocyfrowym”.

Reklama

I wiele wskazuje na to, że to właśnie podpisana umowa sprawiła, że Polka nie mogła nawet zabrać głosu publicznie i nie wytrzymała hejtu, który wylał się na nią po wypowiedziach piłkarza.

Reklama
Reklama
Reklama