Reklama

Śmierć Kory pogrążyła w żalu nie tylko jej fanów. Odejście legendarnej artystki nieodwracalnie zmieniło przede wszystkim życie jej ukochanego, Kamila Sipowicza. Od śmierci gwiazdy minęły 3 miesiące. Jej mąż Kamil Sipowicz po pogrzebie Kory zniknął z show-biznesu. Teraz po raz pierwszy zdecydował się opowiedzieć o tym, jak radzi sobie z odejściem ukochanej. „My z Korą zawsze sobie mówiliśmy, że jedno bez drugiego nie może żyć. I że jak ja umrę, to Kora też nie będzie mogła żyć i ja mówiłem to samo. Okazuje się, że istnieje życie po śmierci...”, mówi w wywiadzie dla RMF FM.

Reklama

Kamil Sipowicz wspomina Korę

Wiadomość o śmierci Kory podał na Facebooku jej mąż, Kamil Sipowicz. Kora zmarła w wieku 67 lat 28 lipca 2018 roku. Dziś we wzruszającej rozmowie z Robertem Mazurkiem dla RMF FM dziennikarz, poeta i historyk filozofii wspominał ukochaną. „My z Korą zawsze sobie mówiliśmy, że jedno bez drugiego nie może żyć. I że jak ja umrę, to Kora też nie będzie mogła żyć i ja mówiłem to samo. Okazuje się, że istnieje życie po śmierci...”, zaczyna swą opowieść.

Jego nie jest już jednak takie samo. Kamil Sipowicz mówi wprost, że to, że udało mu się pozbierać to zasługa zmarłej żony: „Żyję, ponieważ czuję opiekę i ochronę Kory. A byłem w tak skrajnych różnych sytuacjach przez ostatnie dwa miesiące, że bez jej pomocy bym najprawdopodobniej nie przeżył. Wydaje mi się, że jej zależy, żebym żył, żebym był zdrowy, żebym działał”, mówi.

Po śmierci bliskiej osoby nigdy nie jest łatwo. Pisarz przyznaje, że ich wspólny dom pozostał w niezmienionym stanie, wciąż są tam rzeczy Kory… Jej pamiątki, Madonny, fotografie. „W tej chwili zostawiłem rzeczy po Korze tak, jak są. Tak jak ona by była, jakby wyszła. Jakoś dobrze się w tym czuje, że zostały jej rzeczy, energia, ubrania. (...) W tej chwili jest wszystko tak, jak jest i jest mi z tym dobrze”, mówi.

Mąż Kory Kamil Sipowicz o dziennikach

Mąż Kory wraz z upływem czasu stara się pogodzić ze śmiercią ukochanej. W wywiadzie dla RMF FM wyznał, że od 5 lat pisze dziennik, w którym opisuje wspólne życie z wokalistką. „Będę chciał to wydać. Trudno mi jednak powiedzieć, kiedy, bo to są tak bolesne sprawy, wstrząsające. Nie jestem sam gotowy, żeby tam zajrzeć. Boję się, to wciąż boli. Może za rok, może za dwa, nie wiem”.

Jak się okazuje od lat Kora pisała teksty piosenek, które do dziś nie ujrzały światła dziennego. „Odkryliśmy dwa czy trzy zeszyty. To znaczy znałem te zeszyty. Ale odkryłem, że tam jest bardzo dużo tekstów napisanych cienkich pismem i niezrozumiałych. I daliśmy w tej chwili to do Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, żeby zrobili zdjęcia. Nie chodzi o grafologię, tylko żeby zrobili zdjęcia, bo Kora pisała tak cienkim ołówkiem, żeby było widać, co tam jest napisane. Z odczytaniem też są kłopoty, ja nie wiem, czy my dalej nie pójdziemy do grafologa. Z tego, co odczytaliśmy fragmenty, to są to bardzo piękne rzeczy, bardzo piękne rzeczy”, mówi.

Wszystkie informacje o Korze znajdziecie tutaj>>

Zdaniem Kamila Sipowicza, tego, jaka była Kora nie da się zawrzeć w jednym słowie. „Była bardzo skomplikowaną, złożoną osobowością, Była czuła, wspaniała, kochająca, pomocna. Ale była też zła, destrukcyjna. Jeżeli miałbym porównać ją do jakiejś bogini, to do bogini Kali. Była i twórcza, i destrukcyjna, i wspaniała. Tam, gdzie była Kora, od razu się zakrzewiała atmosfera. Cudownie było do niej przyjść”, opowiada.

Jak sam przyznaje, jest mu ciężko, ale nie opuszcza go poczucie humoru i nieustanna myśl, że jego ukochana żona nad nim czuwa. „Akty rozpaczy, jakie mnie łapią - a łapią - na szczęście nie są długie. Wyciągam się sam z nich. Może dzięki interwencji Kory. Jak docierają do mnie różne rzeczy, jak znajduję jej przedmioty, to jest to dla mnie straszne przeżycie”, mówi.

Reklama

Przypomnijmy, że odeszła w swoim domu na Roztoczu, w otoczeniu najbliższych przyjaciół i rodziny. Ujawniając szczegóły pochówku, Kamil Sipowicz wyznał, że gwiazda nie przyjęła ostatniego namaszczenia i uroczystość pogrzebowa będzie miała charakter świecki. Kora została skremowana, a jej prochy spoczęły w białej urnie.

Reklama
Reklama
Reklama