Bliscy o ostatnich chwilach Kory w ukochanym domu na Roztoczu...
„Ona już właściwie nie mówiła”
- Redakcja VIVA.PL
Śmierć Kory pogrążyła w żalu jej fanów, ale przede wszystkim zadała ogromny cios jej bliskim. Ostatnie chwile spędziła na Roztoczu w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Ukochany mąż Kamil Sipowicz zajmował się nią do końca. Przez całą chorobę, aż do momentu śmierci. Wciąż przeżywa żałobę. W poruszającym wspomnieniu artystki pokazał ich wspólny dom, w którym Kora przeżyła ostatnie lata życia i w którym odeszła.
Ostatnie chwile Kory
W programie Uwaga! Kamil Sipowicz pokazał widzom poszczególne pomieszczenia domu – pracownię artystki, kuchnię, salon oraz sypialnię, gdzie umarła. „Tu było to łóżko, tu umierała. Łoże boleści i śmierci. Wisiała taka… do podnoszenia się, żeby Kora się podnosiła”, powiedział mąż wokalistki. Mówiąc o śmierci, dodał też, że Kora „Zrobiła to godnie”.
W programie o chwili śmierci Kory opowiedziała też Magdalena Środa, jej przyjaciółka. „Miałam wrażenie, że na mnie czekała. Ona już właściwie nie mówiła. Gdy przyjechałam, łapałyśmy się za ręce. Trudno powiedzieć, żeśmy pogadały, ale na pewno to był ten moment, na który ona czekała i ja czekałam, chociaż myślałam, że będzie to trochę inaczej wyglądało. Ta końcówka była niesłychanie szybka i łagodna. Na pewno czuła tę atmosferę. Ta atmosfera była rewelacyjna”, opisała. Tej nocy miało miejsce wyjątkowe zaćmienie księżyca. Poza tym bliscy zapalili w jej pokoju oraz na drodze do domu świece. Wszyscy czuli, że to była wyjątkowa chwila…
Chwile tuż po śmieci Kory były bardzo trudne. Jej bliscy zrobili jednak wszystko, by pożegnać w odpowiedni sposób. Taki, w jaki sama by sobie tego życzyła. „Gdy Kora umarła, Kasia Maimone ubrała ją do trumny. Nałożyła jej ukochane okulary, suknię. Kora wyglądała pięknie. Włączyłem na chybił trafił z telefonu tybetańską muzykę. Postawiliśmy świece wzdłuż całej drogi do bramy. Odprowadziliśmy Korę w blasku świec, idąc w kondukcie w ciszy, prowadzeni jedynie przez tybetański chór śpiewający mantry. Karawaniarze z zakładu pogrzebowego, którzy niejedno przecież w życiu widzieli, byli wstrząśnięci”, mówił wcześniej Kamil Sipowicz w wywiadzie dla Newsweeka.