"Klapki mam na oczach. Pędzę. Dni wypełnione". Kamil Durczok wraca do pracy w telewizji!
1 z 7
Kamil Durczok wraca do telewizji! Ogłoszono, że poprowadzi program publicystyczny na programie Polsat News, w którym będzie rozmawiał z politykami. W marcu 2015 roku dziennikarz rozstał się z redakcją „Faktów TVN” za porozumieniem stron, po tym jak oskarżono go o mobbing i molestowanie. Obowiązujący go półtoraroczny zakaz konkurencji wygasa we wrześniu. Według portalu wirtualnemedia.pl na antenie Polsat News zobaczymy go już w październiku.
Dziennikarz w 2009 roku, gdy pracował jeszcze w TVN, udzielił wywiadu VIVIE!. Redaktor naczelnej Katarzynie Przybyszewskiej opowiedział o ciągłej gonitwie i problemach ze zdrowiem, i - przede wszystkim - o tym, że praca w telewizji to jego żywioł, który pochłania go tak, że… przez trzy lata nie kupił zimowych butów. Nie miał potrzeby, skoro jeździł samochodem.
"Ale wiesz, co jest najfajniejsze w pracy na wizji? Że o 18.45 możesz być skopany najbardziej na świecie. I widzisz, że zostaje 10, 7, 5, 3, 1 minuta do wejścia na antenę. Czujesz, jak zmęczenie uchodzi i wchodzi power. I nagle świadomość, że jest 18.59 i jesteś na najwyższych obrotach. Teraz masz tylko jedno zadanie. Kilkadziesiąt osób pracowało przez cały dzień, byś ty, przez 26 minut, opowiedział ludziom wizję świata by »Fakty«. I nie możesz tego spieprzyć. Bo po pierwsze tamci pracowali, po drugie widzowie będą zawiedzeni, bo po trzecie ty się nie sprawdzisz. Własny test oblejesz. Nocy nie prześpisz. Zagryziesz się na amen" - powiedział w wywiadzie. Co jeszcze zdradził? Fragmenty tekstu - w naszej galerii.
Polecamy też: Kim Tomasz Lis chciałby być za 10 lat? "Chciałbym dalej być na powierzchni" - wyznał "Vivie!"
2 z 7
Kamil Durczok dobrze pamięta swoje pierwsze kolegium z zespołem „Faktów”. Mówi: „Fatalne”. Maj 2006. Kamil: „Trema mnie zżarła. Potem myślałem, że byłem za mało konsekwentny, za dużo odpuściłem”.
Przychodzi nowy szef, nigdy nie jest łatwo. Zwłaszcza że to szef z konkurencji. Nigdy nie był reporterem. Wiele osób próbowało mu z tego zrobić zarzut. Oburzał się. „Argument równie głupi jak ten, że dyrygent nie potrafi grać na wszystkich instrumentach. Dyrygent musi wiedzieć, jak poprowadzić orkiestrę, nie musi być mistrzem waltorni czy magikiem skrzypiec. Nie muszę umieć robić materiału, ale wiem, jak te materiały poskładać, gdzie dołożyć tego, tamtego i sprawić, by to brzmiało. I brzmi”. To potrafi tylko kilka osób w Polsce.
Polecamy też: Marcin Prokop: „Moją rolą jest bycie publicznym kumplem na akord”. Jaki jest, gdy ściągnie tę maskę?
3 z 7
Amplituda popularności Durczoka miotała się jak sinusoida. Jak zaczął pojawiać się na wizji, prowadząc publicystykę, złośliwi mówili: „Typ nudziarza”. Krawacik ciasno zawiązany. Ulubiony zwrot do rozmówców: „Panowie, spokojnie!”. Potem, kiedy przesiadł się do „Wiadomości”, podniosły się głosy: „On się tam nie sprawdza, o 10 lat za młody, jak takiemu wierzyć?”. Potem zwrot o 180 stopni. Nagrody. Telekamery. Wiktory. Dziennikarz Roku 2000. I tytuły. Te poważniejsze: Najpopularniejszy. Najbardziej wiarygodny. Te mniej poważne: Najprzystojniejszy. Najseksowniejszy. Potem cała Polska żyła jego chorobą, kiedy jako pierwszy publicznie przyznał się na wizji.
Zaraz potem był pierwszą osobą, której zarobki ujawniono publicznie i brutalnie. Kamil: „Miałem wrażenie, że ludzie popatrzyli na mnie wilkiem, jakbym te pieniądze kradł, a nie zarabiał. Wtedy zacząłem się trochę bać o małego i Mariannę. Poza skrajnymi przypadkami spotykasz się raczej z akceptacją niż wrogością. Ale koledze z redakcji Pawłowi Płusce napluli na manifestacji pod nogi. Ja nie miałem aż takiej jazdy”. Za to pamięta, jak górnicza „Solidarność”, która rok wcześniej zapraszała go na swoje uroczystości, po jakichś „Faktach” napisała list, jak to on, syn ziemi śląskiej, mógł pozwolić, żeby ukazał się niepochlebny komentarz do ich manifestacji.
Polecamy też: Dorota Wellman - „pani adrenalina” czy kura domowa? Jaka jest prywatnie i czy inna niż w telewizji
4 z 7
Ostra, niesprawiedliwa krytyka każdego rusza. Jego też. „Jest pan oszustem, nie dziennikarzem”. „Dupkiem i manipulantem”. Ostre słowa. Twardziel na zewnątrz. Niejednoznaczny. Nieprzewidywalny. Prawdziwy. Raz misiek z telewizora, co to każdy chce go o 19.00 zaprosić do domu, raz facet, co potrafi „rzucić k...” i wkurzyć się, że stół brudny, a program już wchodzi na antenę.
A stół był naprawdę „uje...ny”. Przepraszam, cytuję Kamila.
Po tym, jak nagranie wypuszczono w Internecie, przez tydzień nie schodził z czołówek gazet. „Durczok klnie jak szewc”. „Polszczyzna Durczoka”. „Co było na tym stole?”. Syn krótko: „W szkole nie mówi się o niczym innym”. Kamil: „Jasne, że nie byłem z siebie dumny. Nie ma powodu, by dziecko widziało ojca w takiej akcji, a z drugiej strony, gdybym na stole zobaczył to jeszcze raz, zrobiłbym tak samo.
W domu nie komentowaliśmy tego. Ale ludzie rozumieli, o co mi chodziło. Pewnie nie akceptowali formy, pewnie ten Durczok, co kogoś opieprza, nie trafił do przekonania, ale debat nad formą było tyci, a debat, czy miałem rację, było aż tyle”.
Szeroko rozkłada ręce. Ale następnego dnia, żegnając widzów, z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem mówi: „Jutro »Fakty« jak zwykle o 19.00 przy czyściutkim, prawie jak zawsze, stole”.
Ale następnego dnia, żegnając widzów, z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem mówi: „Jutro »Fakty« jak zwykle o 19.00 przy czyściutkim, prawie jak zawsze, stole”.
Polecamy też: „Nie wiem, czy to samczość alfy, czy nerwica natręctw”. Jarosław Kuźniar ma ambicje na... więcej!
5 z 7
Kiedy wsiadasz na motor, nikt cię nie ocenia. Droga daje dystans. Ma gdzieś, kim jesteś i co robisz w życiu. Możesz zapomnieć o polityce, o dziurze budżetowej i o tym, co na Westerplatte powiedział prezydent. Czas się nie liczy. Nie patrzysz nerwowo na zegarek. Jadąc, wyprzedzasz problemy. Najpierw widzisz je przed sobą, potem są gdzieś obok, a potem zostawiasz je w tyle. Komórka nie dzwoni. Naciskasz gaz do dechy. Silnik mruczy. Nawet jeśli się ścigasz, to tylko z samym sobą. Bo jesteś sam. W końcu.
Polecamy też: „Jestem absolutnie niezgwałconym idealistą”. Kuby Wojewódzkiego ucieczka przed dorosłością
6 z 7
Gdy udzielał VIVIE! wywiadu Kamil Durczok miał 40 lat.
Cezura? Broni się. „Jaka cezura? To otoczenie pcha cię do tego, byś zaczął rozmyślać. Trzydziestka? E, tam. Człowiek tak samo młody, jak wtedy, gdy miał 21. Ale już czterdziestka? Idzie z górki. Już krócej niż dłużej. Przymierzasz się do pierwszego w życiu bilansu. W moim przypadku do drugiego, bo pierwszy był przy chorobie”.
Więc bilans. Jak wypadł? Jak to bilans. Nierówno. W skali od 1 do 10. Zawodowo? 11. Rodzinnie? Może 8, może 9. Ojciec? Kamil: „Tu mam najwięcej wątpliwości, ale i tak powyżej średniej. Powiedzmy 7. 8 może, dzięki Mariannie”. Przyjaciele? 10.
A potem zaczyna się liczyć. Aktywa i pasywa. Wychodzi, czy jesteś do przodu, czy trzeba popracować. Uporządkowanie wewnętrzne? Lichy wynik. Kamil: „Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Ciągle jeszcze szukam i ciągle jeszcze coś chciałbym zrobić. To fatalne uczucie. Ciągle patrzę na zegarek. Diagnoza jest taka: Jestem facetem, który bez przerwy gdzieś biegnie. Podświadomie tęskni do spokoju, ale w gruncie rzeczy tego spokoju się boi, bo mógłby oznaczać zawodową stagnację”.
Polecamy też: "Decydując się na ten zawód, trzeba mieć skórę słonia". Joanna Racewicz już drugi raz odchodzi z TVP
7 z 7
Jest październik, rok temu. Popołudnie, jakich wiele. Kamil przy biurku, pisze coś, jakiś telefon, jeden, drugi. I nie wie, może jakaś myśl zła wpadła do głowy... Nagle czuje, jakby ktoś mu w piersi przez gardło wcisnął piłkę tenisową. Houston, mamy problem. Serce wali, oddech coraz krótszy. Jeszcze myśl: „To tylko wahnięcie, arytmia. Zaraz będzie OK”. Ale nie jest. Wstaje więc, trzyma się ściany i idzie chwiejnym krokiem do pokoju Grzesia, zaraz obok. Dobrze nie wygląda. Kolega o nic nie pyta, tylko mówi: „Wołam karetkę”. Kamil: „O, cholera, nie, tylko nie karetkę”. Trzy minuty później samochód na dole. Żeby nie wzbudzać sensacji, idą powolutku do wyjścia, wsiadają w auto i do Anina. Dwa dni później znowu w pracy. Tajemnicy utrzymać się nie da. W gazetach sensacja. Na czołówkach: „Durczok w szpitalu!”, „Co z sercem Durczoka?”, „Czy to był zawał?”.
A swoją drogą, co to było? Kamil: „Sygnał ostrzegawczy. Coś mi powiedziało: Zwolnij pan”.
W nocy się budzi i myśli: „A może jednak trzeba zwolnić? Może jednak nie należy wszystkiego tak przeżywać?”. Patrzy na czarne niebo przez okno. Ale jak nie przeżywać? Nie uda się. Prędzej zawód trzeba zmienić. Rok mija i nie zauważył, by zwolnił. Za sport się trochę wziął, trochę kilogramów zrzucił, dwa dodatkowe lekarstwa bierze. Jak się przejmował, tak przejmuje. I tylko jak nowy gadżecik na biurku – aparat do mierzenia ciśnienia. W użyciu cztery, pięć razy dziennie. Rano 130 na 85, bliżej popołudnia rośnie. Wieczorem? Żartuje: „Nie pytaj, bo mi firmy ubezpieczeniowe podniosą stawkę”.
Polecamy też: Kim Tomasz Lis chciałby być za 10 lat? "Chciałbym dalej być na powierzchni" - wyznał "Vivie!"