Reklama

Reklama

Trzy lata po wstrząsającym wywiadzie, w którym przyznała się do depresji i poronienia Justyna Kowalczyk opowiedziała jak poradziła sobie z problemami.

Justyna Kowalczyk o szczęściu

W rozmowie z Pawłem Wilkowiczem z portalu gazeta.pl Justyna Kowalczyk mówi, że bywa od czasu do czasu szczęśliwa choć nadal nie zasypia bez silnych leków.

„Czy bywasz czasem szczęśliwa? Nie. Tak było trzy lata temu. A teraz bywasz?”, spytał dziennikarz. „Bywam” odpowiedziała Justyna z uśmiechem. „Wszystko się zmieniło, uśmiech jest normalny i szczery a praca sprawia mi dużo przyjemności”.

Trzy lata temu Justyna Kowalczyk na facebooku napisała, o rocznicy straty swojego „Dzieciątka”. Nikt nie podejrzewał wtedy, że sportsmenka była w ciąży. Internauci myśleli, że chodzi o… pieska. Co naprawdę działo się w jej życiu wyjaśniła w obszernym wywiadzie, jakiego udzieliła Gazecie Wyborczej.

„Napisałam najprostszymi słowami na świecie: straciłam Dzieciątko. Tak, żeby nie było żadnych wątpliwości. Nie wiem, jak można było pomyśleć, że chodziło o psa. Ja nawet rybki w akwarium nigdy nie miałam, bo wychowałam się na wsi, gdzie się zwierząt w domu raczej nie trzyma. Piesek, którego niedawno podarował mi brat, żebym miała się kim zająć, jest moim pierwszym. Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Na samym początku obozu. Właśnie wtedy, gdy się szykowałam do wyprostowania swoich ścieżek. Wiadomo, że gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym w Soczi. Miałam już w planie inne życie, przynajmniej na najbliższy rok”, powiedziała w wywiadzie.

Czy nie żałuje, że zdecydowała się wtedy opowiedzieć o swoich problemach i depresji, z którą się zmagała?

To była forma wołania o pomoc. Ja się po tym wszystkim zebrałam bardzo mocno w sobie, bo wszyscy na mnie patrzyli. Nie mogłam robić złych kroków. Jeśli chodzi o moje życie to była jedna z trafniejszych decyzji. Wielokrotnie spotkałam się z głosami ludzi którzy są chorzy albo zajmują się osobami chorymi, że to była bardzo ważna sprawa dla nich. Za granicą podbiegł do mnie człowiek i powiedział, że swoją walką uratowałam mu życie”, mówi Justyna Kowalczyk.

Dziś odnosi sukcesy między innymi w maratonach narciarskich i jej życie prywatne jest dużo szczęśliwsze.

„Nie mogę powiedzieć do końca, że to jest za mną bo wciąż bardzo szybko można mnie wytrącić z równowagi, żeby złamać poczucie wartości. Jeszcze nie ma odpowiednich filarów”, przyznaje jednak.

Zapytana czy nie zarzucano jej, że „za szybko się wyleczyła”, wyznała: „Nie. Ja wciąż nie zasypiam bez leków nasennych i to mocnych. Mam taką naturę, że martwiłam się, umartwiłam, ale teraz już czas żeby przynajmniej nie było widać już tego umartwienia. Ludzie sobie będą zawsze na swoje oceniać i z tymi ocenami już paręnaście lat żyję. Teraz mi chyba łatwiej żyć niż kiedyś, bo dojrzałość przychodzi do człowieka i rozumie się w pewnym momencie, że żeby nie wiem co robić to nie dogodzi wszystkim, powiedziała Justyna Kowalczyk.

Reklama

Zobacz także: Gortat, Lewandowski, Radwańska. Polscy sportowcy zarabiają miliony. Kto najwięcej?

Reklama
Reklama
Reklama