Reklama

Dwadzieścia lat, czternaście ról, prawie cztery miliony wejść na YouTube'a, gdzie ostatnio wrzuciła swój kolejny singiel Nie muszę. Piękna, ambitna, pewna siebie. Julia Wieniawa, jedna z najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia w rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedziała o nowym serialu Polsatu Zawsze warto, życiu "pod obstrzałem" paparazzi i o tym... komu zawdzięcza taki spektakularny sukces.

Reklama

Miałaś cztery lata, gdy powiedziałaś, że zostaniesz aktorką. I zostałaś. Rzadko się zdarza, żeby małe dziecko potrafiło zaklinać rzeczywistość i poważnie myślało o przyszłości.

Tak myślałam wtedy i teraz. Uważałam, że jeśli sobie coś wymarzę, to tak się stanie. Jednak same marzenia nie wystarczają. Trzeba w ich realizację włożyć dużo pracy. Od podstawówki chodziłam więc na zajęcia artystyczne, na gimnastykę, taniec, śpiew. I do szkoły musicalowej.

Bo miałaś parcie na sławę, na karierę?

Oczywiście, że nie. Kiedyś nie było Instagramu i nie myślało się o tym zawodzie przez pryzmat jego profitów. Zawsze chciałam być aktorką, aby móc przeżyć więcej niż jedno życie, cofać się w czasie albo ten czas wyprzedzać. Tylko aktorzy mają taką możliwość.

A dlaczego chciałaś mieć kilka żyć?

Z ciekawości świata i ludzi. Pamiętam, że kiedy obejrzałam film „Trędowata” – zresztą mój ulubiony – i po- kazaną w nim piękną, dramatyczną miłość, uległam fascynacji, bo też chciałabym choć przez chwilę pobyć w tamtych latach, poczuć się jak bohaterka tego filmu. Mama powiedziała mi wtedy: „To musiałabyś zostać aktorką, bo tylko aktorzy zmieniają czasy i epoki”. „No to ja chcę być aktorką”, odparłam. I potem z uporem dążyłam do tego, chodziłam na castingi, przegrywałam i wygrywałam. Zanim otworzono przede mną drzwi, nieraz pocałowałam klamkę.

Mama też chciała, żebyś była aktorką?

Nie, chciała tylko, żebym była szczęśliwa i robiła to, na co mam ochotę. Chciałam grać na gitarze czy tańczyć, to mnie zapisała na zajęcia. Zawoziła mnie na castingi i siedziała tam ze mną po kilka godzin. Aż nastał ten dzień, kiedy sama poszłam na casting do „Rodzinki.pl” i wybrano mnie spośród kilku dziewczyn ze szkoły musicalowej. To była moja pierwsza w życiu wygrana.

Miałaś tylko 14 lat. Nie zaniedbałaś przez to szkoły?

W gimnazjum zawsze miałam czerwony pasek na świadectwach. Potem było trudniej, ponieważ pasja wzięła górę nad szkołą. Chodziłam do renomowanego liceum Zamoyskiego. Byłam w trudnej sytuacji, bo opuszczałam zajęcia dla pracy i miałam swoje drugie życie. Nie było to mile widziane. Musiałam ciągle coś nadrabiać. Ale miałam w klasie fajnych znajomych, którzy mi pomagali i ciągnęli w górę.

Nie wzbudzałaś w nich zazdrości?

Nie, zazdrość i zawiść zostawiłam w gimnazjum. To tam spotykały mnie różne przykre komentarze. W liceum czułam duże wsparcie. Mimo wszystko cieszę się, że już mam za sobą szkołę i maturę. Doceniam, że dzięki szkołom poznałam skrajne środowiska. Gimnazjum w rodzinnym mieście różniło się od liceum, gdzie byli ludzie z tak zwanych dobrych domów, ambitni. Wtedy nie sądziłam, że tak bardzo mi się ta wiedza przyda w zawodzie.

W polsatowskim serialu „Zawsze warto”, w którym zagrałaś i który czeka na emisję, jesteś dziewczyną po przejściach.

Tak, 22-latką z dzieckiem, która zaszła w ciążę, mając kilkanaście lat. Zastanawiałam się, jak ugryźć tę rolę, by wyszła wiarygodnie. Przypomniałam sobie, że jedna z moich koleżanek, mając 16 lat, zaszła w ciążę. Dziewczyna całe życie balansowała na granicy prawa. Jednak w tak kluczowym momencie swojego życia potrafiła zmienić wszystko i stać się cudowną mamą. Czerpię z jej doświadczeń przy tworzeniu mojej postaci. Oczywiście oprócz tego wiele zawdzięczam wyobraźni i pracy z reżyserem.

W rzeczywistości jesteś podobna trochę do swojej bohaterki?

Pod pewnymi względami. Obie szybko musiałyśmy dorosnąć. Ja jako Julia też mam problemy, czasami poważniejsze niż rówieśnice. Szybko zaczęłam pracować, przeszłam przyspieszony kurs dojrzewania. Mając 19 lat, przeprowadziłam się do własnego mieszkania, nauczyłam się odpowiedzialności. Mam za sobą poważny związek. To wszystko mnie ukształtowało. Czasem czuję się o wiele starsza, dojrzalsza, niż wskazuje moja data urodzenia.

Ale coś Cię jednak ominęło.

Beztroska. Straciłam taką beztroskę i dziecinność. Nie mogę już pójść z przyjaciółmi na imprezę, bo następnego dnia mam plan zdjęciowy i muszę wstać o piątej rano.

I nie możesz zatańczyć na stole.

I nawet nie wiem, czy chciałabym. Poza tym wiem, że popularność to również odpowiedzialność. Muszę pamiętać, że wiele młodych osób się w jakimś stopniu na mnie wzoruje. Staram się więc dbać o wizerunek.

Ale coś za coś. Masz tysiące fanek. Chcą wyglądać jak Ty, ubierać się jak Ty, mówić jak Ty. Za szybko zrobiłaś karierę. To chyba dla Ciebie duże zaskoczenie?

Nie spodziewałam się, że wszystko potoczy się tak błyskawicznie. To, co zrobiłam w ciągu ostatnich dwóch lat, było na mojej liście marzeń rozłożone na lat kilkanaście.

Reklama

Co jeszcze w nowej VIVIE! 1/2019?

Julia Wieniawa o dorastaniu w świetle fleszy, trudnych wyborach i drodze do sukcesu. Wyznania mistrza Janusza Józefowicza: "Za moją karierę płacili bliscy". Paulina Smaszcz-Kurzajewska o chorobie, miłości i pomaganiu. Artystka, skandalistka, feministka. Z czego śmieje się Amy Schumer?

Marcin Kempski/I LIKE PHOTO
Marcin Kempski/I LIKE PHOTO
Reklama
Reklama
Reklama