Julia Pietrucha rozstała się z mężem! Ian Dow poinformował o przyczynach w szokującym wpisie
Julia Pietrucha i Ian Dow uchodzili za zgodne młode małżeństwo. Chronili swoją prywatność i żyli po swojemu realizując wspólne pasje – podróże i muzykę. Niestety okazuje się, że to właśnie projekt muzyczny, w który zaangażowali się razem, jest także przyczyną rozpadu ich związku po siedmiu latach trwania.
Powody rozstania Julii Pietruchy z mężem
W opublikowanym niedawno wpisie pochodzący z Kaliforni Ian Dow żalił się, że pomimo tego, że włożył w płytę „Parsley” całe swoje serce i tworzenie jej sprawiło im obojgu oraz ich przyjaciołom wiele radości, Julia sobie przypisała wszystkie zasługi za jej powstanie. Napisał także, że wciąż jest dumny z zawartości albumu, ale znienawidził go przez okoliczności jego powstania. Julia nie kontaktuje się z nim, mimo że wciąż jest w posiadaniu wielu jego rzeczy osobistych. Wyznał na Facebooku, że chciałby pozwać ją za to wszystko do sądu, ale nie jest na to jeszcze mentalnie gotowy.
Obecnie od dłuższego czasy Ian Dow przebywa z powrotem w USA i nie ma kontaktu z żoną. Związał się już z inną kobietą, z którą jak pisze jest szczęśliwy. Z kolei Julia Pietrucha w Polsce cieszy się sukcesem swojej płyty i zajmuje jej promocją. Do tej pory nie skomentowała całej sprawy i nie odniosła się do wypowiedzi męża.
Małżeństwo Julii Pietruchy
Julia Pietrucha i Ian Dow poznali się w 2010 roku na planie filmowym na Węgrzech. Szybko okryli, że wiele ich łączy i rozpoczęli wspólne podróże. Ślub w obrządku buddyjskim wzięli rok później w tajemnicy przed mediami. Jak widać, o ich rozstaniu też dowiadujemy się po czasie.
Wszystko wskazuje na to, że po wydaniu płyty sprawy między małżonkami potoczyły się bardzo szybko. Jeszcze rok temu Julia Pietrucha tak mówiła nam o swojej miłości:
Julia Pietrucha:To była miłość od pierwszego wejrzenia. Przynajmniej z mojej strony. Gdy go zobaczyłam, oblałam się rumieńcem. To mi zostało do dzisiaj. Choć teraz już bardziej nad tym panuję. Jemu zajęło trochę czasu, zanim zrozumiał, że nie ma wyjścia.
Julia Pietrucha:Ian to człowiek renesansu. Zajmuje się wszystkim. On ma taką otwartą duszę i otwartą głowę, jest bardzo mądrym człowiekiem, ma bardzo rozwiniętą empatię. Może problem jest w tym, że nie może skupić się tylko na jednej rzeczy, poświęcić się jednej sprawie. Ale to jednocześnie jego ogromna zaleta. Ciągle się uczy. A o to chyba chodzi w życiu.
W wywiadzie wyznała też, że Ian bardzo jej pomógł przy wydawaniu płyty. To on zaprojektował okładkę i książeczkę, w którą opakowana jest płyta, oraz zmontował promujący ją klip „On My Own”.
Julia Pietrucha: Ian uczy mnie otwartości, racjonalnego spojrzenia na świat, rozmawiania o wszystkim, uśmiechu, nawet jak pogoda za oknem do tego nie nastraja. Dzięki niemu przestałam się obrażać na życie. I bardziej akceptować to, kim jestem. Jestem bardzo emocjonalna. Co chyba słychać na płycie. Z każdym utworem łączy się jakaś historia, nagromadzenie jakichś uczuć i ja sobie pozwalam na ich przeżywanie. Nasza słowiańska dusza już taka jest, melancholijna, lubimy popłakać i się wzruszyć. Ian się tego uczy. Amerykanie są bardzo mili i kulturalni, ale chyba też bardziej się kontrolują. Mnie czasami brak tej kontroli.
Wyznała także, że to dzięki rodzinie Iana zaczęła realizować swoją muzyczną pasję i grać na ukulele:
Julia Pietrucha: Ojciec Iana, gdy dowiedział się, że lubię ukulele, podarował mi prawdziwe, robione na Hawajach. Sam mieszka pod Los Angeles, bywa na Hawajach, zna hawajską kulturę. Zakochałam się na zabój w brzmieniu tego instrumentu. I zaczęłam komponować piosenki na ukulele. Grałam je tylko przyjaciołom, tak naprawdę ukrywałam je przed ludźmi. Muzyka przez te wszystkie lata była moją tajemnicą.
Zobacz także: „Gdy go zobaczyłam, oblałam się rumieńcem. To mi zostało do dzisiaj”. Jaki jest mąż Julii Pietruchy?