„Miałam młodą mamę, nie miałam ojca. Myślałam, że jeżeli będę panią z telewizora to będę coś znaczyć”
Jolanta Fraszyńska szczerze o trudnym dzieciństwie
Jolanta Fraszyńska jest doskonale znaną widzom aktorką. Zasłynęła z wielu ról filmowych, serialowych i teatralnych. Mieliśmy okazję podziwiać jej talent m.in. w Kilerów 2-óch, Na dobre i na złe czy M jak miłość. Dzięki serialowi TVP Leśniczówka widzowie znów mają okazję podziwiać aktorkę na szklanym ekranie po dość długiej przerwie. W związku z działaniami promocyjnymi aktorka zaczęła również pojawiać się na salonach oraz udzielać wywiadów. Najnowszy ukazał się właśnie w serwisie gazeta.pl, a punktem wyjścia rozmowy, którą poprowadziła Angelika Swoboda był fakt, że Jolanta Fraszyńska został jedną z bohaterek książki Doroty Goldpoint Serce nie ma zmarszczek. Aktorka opowiedziała m.in. o trudnym okresie dzieciństwa...
Jolanta Fraszyńska o dzieciństwie
„Jestem kobietą po przejściach”, mówi wprost Jolanta Fraszyńska Angelice Swobodzie dla gazeta.pl. Aktorka niedawno skończyła 51 lat. Z tej okazji podzieliła się z fanami poruszającym postem na Instagramie, gdzie napisała: „Jestem coraz piękniejsza, coraz bardziej odważna. Jestem mocarna. Jestem świadoma. To JEST mój kierunek! Wszystkim Dojrzałym Kobietom życzę miłości do siebie i obfitości zewsząd”, mieliśmy okazje przeczytać.
Dziś w wywiadzie wyjaśnia, że jest gotowa mówić kobietom, że zmianę trzeba zacząć od siebie: „bo też jestem dowodem na to, że to się absolutnie opłaca”, wyznaje. „Przyszłam na świat w konkretnej rodzinie, w konkretnej konstelacji. Miałam młodą mamę, nie miałam ojca, żyłam w takiej, a nie innej mieścinie. To sprawiło, że na moim "twardym dysku" były rzeczy, z którymi musiałam się rozliczyć i które musiałam zmienić. Nie wierzyłam w siebie, potrzebowałam potwierdzenia poczucia własnej wartości. Bez przepracowania tych braków nie byłabym dzisiaj tą osobą, którą jestem”, mówi w rozmowie z Angeliką Swobodą dla gazeta.pl. Okazuje się, że Jolanta przyszła na świat, gdy jej mama miała osiemnaście lat. Rok wcześniej urodziła się jej starsza siostra: „Moja mama była z rocznika 1950. Moja siostra przyszła na świat w lutym 1967 roku, a ja w grudniu 1968. Rodziłyśmy się w małej mieścinie, raz po razie, miałyśmy dwóch ojców, którzy wypięli się na córki. W tamtych czasach. Nie brakowało plotek, domysłów, jakiejś tajemnicy”, wyznaje.
Wybicie się z małej miejscowości stało się jej celem. Dopiero po latach zrozumiała, że wówczas miała złą motywację do spełniania własnych marzeń: „Myślałam wtedy, że jeżeli będę panią z telewizora, taką Jolą, którą wszyscy znają, podziwiają, to będę coś znaczyć. Dużo później zrozumiałam, że to nie wszystko, że to rekompensuje jakąś część. A żeby poczuć pełnię, prawdziwą swoją wielkość, dobrze, gdybym rozliczyła się z tym głęboko osadzonym wstydem, poczuciem bycia gorszą i z wątpieniem w siebie. I nie chodzi tu o efekt jakiegoś nabzdyczenia czy bycia pyszną”, wyjawia.
Jolanta Fraszyńska mówi wprost, że sława, uznanie widzów i świetne recenzje nie uczyniły ją szczęśliwą: „Nadal czułam brak”, mówi i dodaje: „Byłam jedną z pierwszych osób publicznych w Polsce, które otwarcie mówiły, że poszły na terapię. Jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholików, jak większość populacji w naszym kraju, moje wybory życiowe były zdeterminowane właśnie takim uwarunkowaniem. Byłam absolutnie wyczulona na potrzeby innych, moje były w zaniedbaniu. Klasyk. Ja ratownik, ja wybawca”, opowiada Angelice Swobodzie dla gazeta.pl.
Jolanta Fraszyńska: Jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholików
Zapytana o to, co takiego wydarzyło się w jej życiu, że poszła na terapię, mówi wprost: „Miałam bardzo silne napady panicznego lęku. I to takie, które utrudniały mi bycie na scenie. Przez 20 lat korzystałam z przeróżnych terapii, warsztatów, szkoleń. Czytałam odpowiednie rozwojowe lektury. Dziś wiem, że chodzenie do terapeuty jest ważne. Dla mnie było, to bardzo istotny pierwszy krok po siebie - dostajemy czyjąś uwagę, być może po raz pierwszy ktoś nas słucha, a my mówimy. Jednak obecnie jest bardzo dużo innych narzędzi, po które możemy sięgnąć. Często efektywniejszych”, zdradza i dodaje:
„Pułapka terapii może polegać na tym, że będzie ona trwać bez końca. A przecież w pewnym momencie trzeba uznać, że już jesteśmy dorośli, świadomi i bierzemy sprawy w swoje ręce. Gdyby szkoła, edukacja nastawione były bardziej holistycznie i fundowały nam wiedzę o emocjach i o tym, jak są ważne dla naszego zdrowia, pewnie bylibyśmy mniej wykoślawionym narodem”.
Cytaty pochodzą z wywiadu Angeliki Swobody dla gazety.pl, który w całości znajdziecie tutaj>>