Reklama

Gwiazda serialu o Annie German, „Talianki” i „Blondynki” została po raz trzeci mamą! Po Mikołaju i Jeremim, 30 stycznia na świat przyszła jej wymarzona córeczka. Wiadomo, że termin porodu minął w poniedziałek, 27 stycznia. Tylko Beacie Nowickiej specjalnie dla Viva.pl Joanna Moro opowiedziała o tym jak czuła się w ciąży, o porodzie, morsowaniu, urlopie macierzyńskim, planach na przyszłość i … imieniu dla córeczki!

Reklama

BEATA NOWICKA: Jak się czujesz?

Bardzo dobrze, dziękuję. Na dzisiaj mam termin porodu, ale jak widzisz jestem w domu (śmiech). Za każdym razem tak jest.

Twoje dzieci nie śpieszą się na ten świat?

Wyraźnie w moim brzuchu czują się bezpiecznie. Zresztą cała ciąża minęła bardzo dobrze. Dziś rano byłam na badaniach, wszystko jest w porządku. Dzieciaczek jest duży i w świetnej formie.

Masz już przygotowaną torbę?

Oczywiście, od dawna. Zapakowałam wszystko, co będzie mi potrzebne.

No tak, masz doświadczenie. Ja mam tylko jedno dziecko, Ty czekasz na trzecie. Każda ciąża jest inna?

Ciąża trwa dziewięć miesięcy i wszystkie można porównać. Większość z nas ma te same dolegliwości: bóle w lędźwiach, poczucie ociężałości, absurdalne zachcianki, humory, zmienność nastroju. Odczuwamy to podobnie. Oczywiście samopoczucie w ciąży zależy też od wieku. Dziesięć lat temu, kiedy jako dwudziestokilkuletnia dziewczyna byłam w ciąży z Mikołajem, czułam się inaczej niż teraz, jako 35-latka. Ciąża przebiegła migiem, nie pamiętam żadnych uciążliwości. Trzecia ciąża na pewno była dla mnie trudniejsza pod względem fizycznym, czuję się większa, cięższa. Teraz więcej ćwiczyłam, co zresztą świetnie wpłynęło również na moje samopoczucie emocjonalne. Na pewno każdy poród jest inny...

… bo...?

Nie da się niczego zaplanować na 100%. Można przygotować się mentalnie, że ma być dobrze i tak trzeba zaprojektować swoje emocje. Staram się to robić, ale nie wiadomo, co mnie czeka.

Boisz się bólu fizycznego?

Staram się być dzielna, ale każdy z nas boi się bólu. Chyba byłoby to nienormalne, gdyby ktoś się nie bał. Ale mam świadomość, że ten ból jest naturalny, tymczasowy, że szybko minie, a ja za kilka dni nie będę pamiętała skali tego bólu. Oczywiście wiem też, jak można sobie ulżyć, znam wszystkie techniki. Myślę, że jestem dobrze przygotowana.

Ucieszyłaś się kiedy dowiedziałaś się, że to będzie dziewczynka?

Ogromnie. Cieszyłam się bardzo, że pierwszego urodziłam syna, oczywiście drugiego również, ale po tak długiej przerwie marzyłam o córeczce. Ciąża po trzydziestce, nie wiem jak to precyzyjnie ująć, jest bardziej świadoma, wyczekiwana, dojrzała. Jako dwudziestokilkulatka myślałam bardziej o karierze, teraz zdecydowanie mniej. Już sobie popracowałam, zobaczyłam co mi w życiu daje szczęście, a co nie. Dzisiaj mam pewność, że rodzina, relacje międzyludzkie, harmonia są o wiele ważniejsze niż sława, kariera, statuetki i coraz większa ilość pracy.

Zrobiłaś jakieś plany, co potem?

Nigdy nie robię specjalnych planów na Nowy Rok. Nie mam postanowień, że muszę schudnąć, zdobyć tę rolę, pojechać tu, zrobić tamto. Po prostu spełniam marzenia, rozwijam się, dążę do celów, które kiedyś sobie wyznaczyłam, ale nie stawiam sobie granic, że muszę to zrealizować w konkretnym roku. Przede wszystkim, szukam swojego szczęścia, może brzmi to pospolicie, ale uważam, że każdy z nas go szuka. Im człowiek starszy, tym większą ma świadomość, że mniej do tego szczęścia potrzebuje. Przede wszystkim spokoju, zdrowia i ciekawych osób na drodze, które cię zainspirują.

Chyba jesteś w dobrym momencie życia: zaraz urodzisz wyczekiwaną córeczkę, masz dobrą sytuację zawodową, wciąż jesteś młoda... Czujesz satysfakcję?

Tak, mam 35 lat i kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to był szok, ale z drugiej strony pomyślałam, że to jest bardzo mocny bodziec do tego, żeby coś zmienić w swoim życiu, przystopować, zacząć myśleć inaczej. I rzeczywiście ja w tej ciąży bardzo dobrze się czułam, bo wiadomo, że kobieta w ciąży ma taryfę ulgową. Nie musi robić pewnych rzeczy, może odpuścić w sytuacjach, kiedy normalnie nie wypada. Naprawdę robiłam to, na co miałam ochotę. Czytałam książki, które mnie wzbogaciły, na przykład odkryłam filozofię Agnieszki Maciąg i bardzo cieszę się, że miałam na to czas.

Brzmi intrygująco.

Przy pierwszym dziecku przejmowałam się – zresztą jak większość aktorek - że skoro nie pracuję, to nie zarabiam. Kiedy jesteś w ciąży, nikt ci nie da nowej roli. Tak było również teraz, przy trzeciej ciąży, nie narzekałam na nadmiar pracy jako aktorka. Z brzuchem, od razu odstawiono mnie na boczny tor. Ale tym razem miałam wielką wiarę w to, że jest dobrze, że będzie dobrze i w ogóle mnie to nie dręczyło. Niczego mi to nie ujęło. Zajęłam się zupełnie czymś innym, założyłam swój kanał na Youtube i to mi dało ogromną satysfakcję. A jednocześnie wiem, że kilka osób liczy na to, że jak tylko urodzę, wrócę do pracy.

I co Ty na to?

Odmówiłam już kilka razy. Nie potrafię siedzieć w miejscu i nic nie robić, ale mam 35 lat, zdobyłam już jakieś doświadczenie i mam poczucie, że nie muszę teraz lecieć na łeb na szyję do pracy, żeby zarobić jakieś pieniądze, nie stracić jakiejś roli, czy też udowodnić komuś, że jestem do tego zdolna. Nie chciałabym stresować ani siebie ani przede wszystkim dziecka. Zagrałam trzy główne role w dużych projektach i doskonale wiem jaki to jest ogromny stres.

Dałaś sobie jakiś limit czasu na urlop macierzyński?

Nie. Chcę zobaczyć jak córeczka będzie się rozwijała, jakiej opieki będzie wymagała. Niektórzy chcieliby, żebym wróciła do pracy po... dwóch tygodniach.

To już szaleństwo.

Też tak uważam. Wrócę, ale na spokojnie.

Mikołaj ma prawie dziesięć lat, Jeremi siedem. Domyślam się, że bardziej ucieszyliby się z brata, mieliby kompana do zabawy.

Oczywiście. Nie zdają sobie sprawy, że różnica wieku jest już za duża. Ale bardzo fajnie zareagowali na wiadomość o tym, że to będzie siostra. Nie skaczą z radości, nie mówią do brzuszka, ale cieszą się, pomagają, dbają o moje zdrowie, przez całą ciążę na swój dziecięcy sposób troszczyli się o mnie. To wrażliwi chłopcy. Nie są zazdrośnikami ani egoistami. W dzisiejszym świecie dzieci mają naprawdę trudno, bo wszystkiego jest pod dostatkiem. Dlatego cieszy mnie, że moi synowie potrafią się podzielić, zatroszczyć o drugą osobę, pomyśleć o potrzebach innych. Oni wiedzą, że jak mamy nie w domu, trzeba pomóc tacie. Wiedzą, że nic nie spada z nieba, że na wszystko trzeba zapracować. To jest bardzo fajne.

To Wasza zasługa. Rozmawiamy od lat, zawsze poświęcałaś synom dużo uwagi.

Staram się. Obje z mężem spędzamy z nimi dużo czasu, nie jest to łatwe, czasami wpadam w irytację, ale to normalne. Nigdy nie zabierałam dzieci do pracy. Moje dzieci nie są skażone światem show biznesu, teatru. Nie lubię tego. Kiedy jestem w pracy, chciałabym skoncentrować się tylko na tym, co robię, a nie myśleć o tym, że zaraz muszę nakarmić dziecko, że ono zapłacze, że trzeba je przytulić. Wtedy nie jestem myślami ani w pracy, ani przy dziecku. Czasami jak wyjeżdżałam na kilka tygodni na plan zdjęciowy, zapominałam, że mam dzieci (śmiech).

Pamiętam nasze wywiady z tamtego czasu.

Inaczej chybabym zwariowała.

Wciąż masz w sobie mnóstwo energii i siły, pewnie z morsowania. Kiedy zaczęłaś tę przygodę?

Wczoraj pani, która robiła mi badanie KTG, powiedziała: „O, ale ma pani ładny brzuszek”. Ja na to, że to jest moja trzecia ciąża. Nie chciała w to uwierzyć. Morsowanie działa na ciało ujędrniająco. Moją przygodę zaczęłam pięć lat temu, namówił mnie trener pływacki moich synów, Janusz Zaporowski. Pojechaliśmy nad Zalew Zegrzyński, była siarczysta zima, mróz, zamarznięte jezioro i kilka przerębli. Więc zaczęłam morsować w bardzo ostrych warunkach, tegoroczna zima, to pikuś (śmiech).

To prawda.

Kiedyś to w ogóle nie było popularne. Dzisiaj każdy słyszał o krioterapii i jej zbawiennym wpływie na zdrowie. Zanurzyć się w lodowatej wodzie jest łatwiejsze niż wziąć zimny prysznic. Naprawdę! Z ręką na sercu, ani razu po morsowaniu nie byłam przeziębiona i nie zachorowałam. Na planach zdjęciowych z powodu zimna, często miałam problemy z zapaleniem dróg moczowych. Odkąd zaczęłam morsować wszystko mi przeszło, jak ręką odjął. Jestem nałogowcem morsowania, to jest towarzyski sport, ale ja często morsuję sama. Kiedy boli głowa, źle się czuję jadę nad jezioro, wchodzę do zimnej wody i natychmiast jest mi lżej

Masz ciało 20-latki.

(śmiech) Nie, mam 35 latki, bo nie żyję ascetycznie. Oczywiście dbam o siebie, zdrowo się odżywiam: kasze, warzywa, dużo błonnika, ale lubię sobie od czasu do czasu dogodzić, uwielbiam pizzę, ciasta. Nie odmawiam sobie.

Zdradzisz mi imię swojej córeczki?

Zdradziłabym, ale nie wiem czy to będzie prawda. Dużo najbliższych osób chciałoby Anię. Nasi synowie wybrali imię Ewa. A my z mężem nie wiemy. Zdecydujemy jak córka się urodzi, kiedy ją zobaczymy. Tak samo zmieniały się imiona moich synów. Mikołaj przez kilka dni był Wojtkiem (śmiech). Wkrótce wszystko będzie jasne.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama