Reklama

To jest szczególny film. Wyjątkowy. I w jakimś sensie szalenie osobisty. Film, nad którym pracę zaczęli wspólnie, ramię przy ramieniu Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze. Kiedy „Ptaki śpiewają w Kigali” weszły w fazę produkcji, Krzysztof był już bardzo chory. Dla Joanny to był szalenie trudny czas, kursowała między szpitalem w Gliwicach, gdzie się leczył, a okolicami Wrocławia, gdzie była kręcona polska część zdjęć. Jak ona to wytrzymała?

Reklama

Zobacz też: Joanna Kos-Krauze: "Wydaje mi się, że on to wszystko zaplanował. Uczyłam się życia bez niego, krok po kroku"

Joanna Kos-Krauze o filmie „Ptaki śpiewają w Kigali”

W niezwykłym wywiadzie jakiego udzieliła Vivie! Tak o tym opowiadała:

„Nigdy, przez cały czas choroby Krzysia, nie korzystałam z farmakologii, żadnych lekarstw, antydepresantów. Do dzisiaj nie potrafię płakać. On by zresztą tego nie chciał, nie znosił czułostkowości, sentymentalizmu. Bardzo pilnowałam, żeby w szpitalu, przy nim, nikt nie płakał. Jeden raz, w nocy, rozkleiłem się przy Krzyśku. Usłyszałam: "Tego to już nie wytrzymam, że ty ryczysz". Wytłumaczyłam, że chodzi o kłopoty z produkcją, żeby nie brał tego do siebie. I nie płakałam więcej. Myślę też że odchodzenie najbliższej osoby rozłożone na raty, odchodzenie które trwa wiele lat, ma też swoją cenę. Swoje przez te lata wypłakałam. To, co naprawdę nie możesz patrzyć, to cierpienie - ból na który nie ma już lekarstwa. I świadomość, że będzie coraz gorzej, a ty, chociaż bardzo kogoś kochasz, nie masz już na to żadnego wpływu, choćbyś poruszył niebo i ziemię, niczego nie zmienisz. Czekanie na finał. To bardzo bolało”.

Mało osób wie, że w Ruandzie była realizowana tylko część filmu, większość zdjęć powstała w Polsce.

„To było świadome z mojej strony. Krzyś był z nami na planie przez pierwszą część zdjęć. Źle się wtedy czuł, zaczął tracić wzrok, ale zachowywał się heroicznie, walczył do końca. Jako producent zabroniłam robienia zdjęć na planie, zapraszania prasy. Nie chciałam żeby ktokolwiek, poza ekipą, oglądał męża w takim stanie”, wyznała nam Joanna Kos-Krauze.

Krzysztof był na sześciu z 70 dni zdjęciowych. Potem choroba uniemożliwiła mu opuszczanie domu i szpitala. Trzeba było na kilka miesięcy przerwać zdjęcia. Reżyser zmarł w Wigilię 2014 roku. „Ptaki śpiewają w Kigali” Joanna skończyła sama. Zapytana czy traktuje ten film jako ostatni dar dla Krzysztofa, odpowiedziała: „W takim sensie, że okazałam się silna. Wiedział, że sobie z nim poradzę”.

Polecamy też: Joanna Kos-Krauze wyznaje, że Afryka jest w niej od lat. "Ruanda jest też dobrym miejscem na żałobę"

Premiera „Ptaki śpiewają w Kigali”

Uroczysta premiera filmu „Ptaki śpiewają w Kigali” odbyła się 13 września w Warszawie.

Co oznacza tytuł filmu? „Populacja sępów, którymi zajmuje się główna bohaterka, Anna, była na początku lat 90. w Afryce równikowej i w Indiach na wyginięciu. Odbudowała się po ludobójstwie w Ruandzie. Sępy żerowały na ludzkich zwłokach. Jeszcze jeden ornitologiczny fenomen, naukowo odnotowany. Sępy i inne drapieżne ptaki wyeliminowały w Ruandzie ptaki śpiewające. Cisza panowała w sensie metafizycznym i dosłownym. Cisza po ludobójstwie. Ale po kilku latach śpiewające ptaki wróciły. Życie wróciło”, wyjaśnia Joanna Kos-Krauze.

Obecnie Ruanda jest bezpiecznym krajem i trudno uwierzyć, że 20 lat temu Kigali, jej stolica, spłynęło krwią. W ciągu 100 dni zamordowano tutaj milion osób. Pamięć tamtych wydarzeń jest ciągle świeża, ale mimo to, ludzie starają się żyć normalnie i odbudować swój kraj, liczą na finansową pomoc z zewnątrz, m.in. od Stanów Zjednoczonych. Dla takich gigantów jak Ameryka czy Chiny, Ruanda ma ogromne znaczenie strategiczne. Sąsiaduje z krajem najbogatszym w złoża - Kongiem.

Reklama

Zobacz też: Dziś zaczyna się Festiwal Filmowy w Wenecji! Przypominamy najpiękniejsze kreacje z poprzednich edycji!

Reklama
Reklama
Reklama