Reklama

Od czasu głośnego wyznania Anny Paligi, o przemocy i mobbingu w łódzkiej szkole filmowej, studenci aktorstwa mówią wprost o niewłaściwym traktowaniu, nadużyciach i przemocy. Kolejni aktorzy decydują się zabrać głos w tej sprawie i podkreślają, że takie praktyki nie dotyczą tylko jednej uczelni. Do ich grona dołączyła Joanna Koroniewska, która w przejmującym wpisie opisała swoje doświadczenia… Jej historia jest dramatyczna.

Reklama

Joanna Koroniewska o dramatycznych doświadczeniach w szkole filmowej

Aktorce nie jest łatwo powracać do tamtych bolesnych wydarzeń. Joanna Koroniewska opisała swoje doświadczenia z nauką w szkole filmowej. Chociaż od czasu zakończenia studiów minęło już trochę czasu, wciąż czuje te same emocje… „Od paru dni próbuje napisać coś sensownego i od paru dni nie mogę. Wiecie dlaczego? Mam w sobie ogromne emocje. Tak dawno to minęło, a tak wiele pamiętam. Byłam "pupilką" jednej z profesorek, o której kilkanaście godzin temu wspomniała Weronika Rosati. Tak, na samą myśl o nazwisku Ewa Mirowska robi mi się niedobrze”, napisała Joanna Koroniewska.

Aktorka mówi wprost o mobbingu, nadużyciach, straszeniu… Opisała ze szczegółami w jaki sposób w jaki była traktowana przez jedną z wykładowczyń. Czuła się poniżana, upokarzana, sprawiało jej to ogromny ból…

ZOBACZ TEŻ: Wyzywanie, poniżanie, przemoc... Absolwentka łódzkiej filmówki oskarża profesorów o nadużycia

„W imię zahartowania mnie, od razu na początku wybrała mnie sobie za cel i szczerze, była to niekończąca się moja walka z upokorzeniem, wstydem i samymi najgorszymi emocjami. Wybitna Pani Pedagog wymyślała mi ksywy, które raniły mnie do żywego, wciąż zwracała uwagę na to jaka to jestem głupia, używając przy tym naprawdę mocnych słów. Najgorszych. Najmocniejszych. Do historii przejdzie jeden z egzaminów, w trakcie którego podczas mojego monologu na scenie, przerwała mi i z wściekłością zaczęła mnie poprawiać i krzyczeć na mnie, żebym zaczynała raz jeszcze, i tak parokrotnie. Bawiła się chyba tym moim strachem, ewidentnie TO lubiła. A ja?!! Ja niczym w traumie wciąż zapominałam”, wyznała Joanna Koroniewska.

Joanna Koroniewska nie mogła pożegnać się z umierającą mamą

Jedno z jej wyznań jest naprawdę wstrząsające i trudno sobie wyobrazić jej cierpienie, ból, bezsilność… Mama aktorki była poważnie chora, mierzyła się z rakiem. Joanna Koroniewska chciała przy niej być, spędzić z nią trochę czasu, pożegnać się. W tym samym czasie aktorka przygotowywała się do przedstawienia dyplomowego. Profesor nie pozwoliła jej na to, by wzięła jeden dzień wolnego. Aktorka została wyzwana od egoistek i najbardziej żałuje, że się wtedy nie zbuntowała.

ZOBACZ TEŻ: Maria Dębska o łódzkiej Filmówce: „Szkołę kończyłam na lekach uspokajających”

Ale nie zapomnę jej jednego. I niestety nie wybaczę jej tego nigdy. Kiedy umierała na raka moja mama, byłam w trakcie prób do przedstawienia dyplomowego, od którego zależało moje być albo nie być na uczelni. Siedząc z moją umierającą mamą, bez rodzeństwa, bez oparcia ze strony ojca, zadzwoniłam do Pani Mirowskiej, że to ostatnie godziny mojej mamy i bardzo chciałabym móc ją pożegnać. Byłam w tej sytuacji sama. Tak jak i sama była moja matka, która bardzo mnie potrzebowała. Pamiętam jak dziś - były dwa tygodnie do spektaklu dyplomowego (jedynego, w którym mogłam wystąpić w danym roku, ze względu na wspomnianą krytyczną sytuację rodzinną). Spektakl był przygotowany, rola zrobiona, a ja prosiłam o zaledwie jeden dzień. Usłyszałam w słuchawce wzburzony głos moje Profesorki, że absolutnie nie ma takiej możliwości, że muszę wracać, mimo że usilnie tłumaczyłam, że nie mam z kim zostawić mojej mamy. Zostałam wtedy wyzwana od egoistek, że myślę tylko o sobie, a nie o kolegach, którzy potrzebują próby ze mną, po czym rzucona została słuchawka. Kiedy ponownie wybierałam numer, nikt nie odebrał, co było jednoznacznym sygnałem, że nie mam wyboru. I tego najbardziej nie mogę sobie darować, że się wtedy nie zbuntowałam”, napisała Joanna Koroniewska.

Aktorka przyznała, że studentom wmawiano, ze sztuka jest ważniejsza niż życie… „I gdyby nie fakt, że mama zatajała przede mną kolejne przerzuty, żebym jak najszybciej ukończyła tę szkołę, pewnie bym na tę nieszczęsną próbę nie pojechała. Oczywiście tego samego dnia, którego wyjechałam na próbę do Łodzi, a moja mama umarła. W hospicjum. W samotności. To nie koniec. Jest tego więcej, buntowanie i niepuszczanie moich koleżanek i kolegów z roku na pogrzeb, ustawianie próby do spektaklu dyplomowego tak, aby wszyscy musieli pędzić prosto z pogrzebu kilkaset kilometrów do Łodzi, wmawianie nam, że sztuka jest ważniejsza niż życie. Uprzedmiotawianie nas. Łamany był każdy. Nawet ten, który miał żonę i dwójkę dzieci. Ktoś napisze, że to przecież zawód nie dla słabeuszy. Jasne. Ale w tym zawodzie wymagana jest od nas wrażliwość, którą niestety niektórzy nadludzie nam odbierają, a właściwie odbierali. Takich traumatycznych historii są dziesiątki. Ale niech lepiej opowiedzą o nich inni. Na pewno jeszcze wiele osób mogłoby się podzielić swoimi tragicznymi doświadczeniami na legendarnej Łódzkiej Filmówce”, napisała.

PRZECZYTAJ: Bartosz Bielenia, Dorota Segda, Maciej Stuhr i inni artyści o przemocy w łódzkiej Filmówce i AST

Joanna Koroniewska podkreśliła, że na uczelni spotkała się także ze wspaniałymi wykładowcami, którzy byli oparciem i służyli pomocą. Na koniec wyjaśniła, dlaczego teraz zdecydowała się na opisanie swoich traumatycznych doświadczeń. O tych szczegółach nie wiedział nawet mąż aktorki.

Tak właśnie jest z traumami w naszym życiu. Po prostu za wszelka cenę próbujesz o nich zapomnieć. Dlatego mam nadzieje, że choć przez chwile poczuje ulgę. Tak pani Ewo. Nadal jestem aktorka. Tak mam się świetnie. I cieszę się z tego, że wiem, że Pani czyny wobec niektórych studentów były okrutne. Z tego miejsca ogromne podziękowania dla Mirosławy Marcheluk. To ona podnosiła mnie na duchu, za każdym razem kiedy upadałam. Wielki szacunek dla Anny Paligi . Czasem sama żałuje, że kilkanaście lat temu nie miałam tyle odwagi co ta młoda aktorka! Dziękuję Ci bardzo, bo zbyt długo w sobie to dusiłam i zbyt wiele osób zostało skrzywdzonych na przestrzeni wielu lat. ”, zakończyła swój wpis Joanna Koroniewska.

Reklama

Od paru dni próbuje napisać coś sensownego i od paru dni nie mogę. Wiecie dlaczego? Mam w sobie ogromne emocje. Tak...
Opublikowany przez Joannę Koroniewską Czwartek, 25 marca 2021

Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama