Reklama

Szacunek, namiętność, pasja, coś jak z kosmosu – takimi określeniami w najnowszym wywiadzie Jerzy Fedorowicz opisał swoje małżeństwo z Elżbietą Krywszy-Fedorowicz. Niestety znana scenografka przegrała dwa lata temu walkę z rakiem piersi. Dziś aktor i senator wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Ta ogromna tragedia sprawiła, że 72-latek popadł drugi raz w depresję.

Reklama

Jerzy Fedorowicz o stracie żony i problemach zdrowotnych

W wywiadzie udzielonym Arlecie Zalewskiej i Krzysztofowi Skórzyńskiemu z TVN24, Jerzy Fedorowicz opowiedział o tym, jak wyglądały jego ostatnie 2 lata życia. Do spotkania z aktorem i politykiem doszło w jego domu – pełnego zdjęć żony. „Dzieci mi taki ołtarzyk zrobiły. Ale nie wiem, czy to dobrze. Bo cały czas patrzę na te zdjęcia i nie mogę przestać myśleć”, rozpoczął rozmowę z dziennikarzami ulubieniec publiczności.

Niestety po jego dobrze zbudowanej sylwetce i ogromnym uśmiechu – jak napisali autorzy wywiadu – nie ma już śladu. „Co ja mam wam powiedzieć? Znacie mnie. Jak radość, to na maksa, jak ból... to depresja. Tak, mam depresję - po raz drugi w życiu. Pierwsza dopadła mnie, jak Elunia zachorowała. Miała raka piersi. A moja żona miała najpiękniejsze piersi na świecie. Chorowała sześć długich lat. […]Był moment, że jej się poprawiło, przyszły dobre wyniki, pojechaliśmy na wakacje, to i ja z tego [z depresji - przyp. red.] wyszedłem. Byłem szczęśliwy.”, mówił dla TVN24 Fedorowicz.

Niestety choroba wróciła z podwójną mocą. „Najgorsze jest to, że ja wiem, jak się leczyć, a się nie leczę. (...) Pierwsze, co mówią, to żeby nie myśleć o tym... o niej. Tyle że te myśli przychodzą nawet w snach”, czytamy w zapisie wzruszającej rozmowy… W kolejnych zdaniach Jerzy Fedorowicz wyznał, że nie chce mu się już żyć i jest zmęczony. To, że normalnie pracuje i funkcjonuje to zasługa dzieci, dla których stara się każdego dnia żyć normalnie.

Nie jest jednak tajemnicą, że konsekwencje sześciu lat walki o zdrowie i życie scenografki widać w polityku do dziś… Ostatnie chwile życia żony także były pełne smutku. „Byłem przy niej do śmierci. Spałem w tamtych dniach w szpitalu. Pamiętam ten moment jej ostatniego uśmiechu. Uśmiechnęła się do mnie i zgasła. To trwało dwa dni i po prostu zgasła. Na pewno nie cierpiała. I potem wnuczka Tosia zabrała mnie do siebie. Wyjechałem i odpoczywałem. Schodziło ze mnie całe te sześć lat: tych wizyt, tych lekarzy, tego załatwiania. W tamtym czasie koncentrowałem się na wspominaniu i upamiętnianiu Eli”, wyznał w TVN24 Jerzy Fedorowicz.

Reklama

Mamy nadzieję, że najbliższe miesiące upłyną aktorowi w nadziei na lepsze jutro. Wiadomo już też, że ulubieniec widzów prawdopodobnie wróci do grania na deskach Teatru Ludowego w Krakowie w sztuce Cały Nixon. Trzymamy kciuki!

MAREK LASYK/REPORTER
FORUM
Reklama
Reklama
Reklama