Reklama

Kilkumiesięczna Monika z Legnicy zaginęła 26 lat temu. 16 lipca 1994 roku dziadkowie zabrali gorączkującą wnuczkę do lekarza. Po drodze spotkali ojca małej Moniki, pozostawiali ją pod jego opieką i poszli do apteki zrealizować receptę. Wówczas widziano Monikę po raz ostatni. Ojciec z córką zaginęli. Za mężczyzną wystawiono list gończy - odnalazł się cztery lata później na terenie Austrii. Zapytany o córkę wielokrotnie zmieniał zeznania. Moniki nigdy nie odnaleziono. Sprawa zaginionej Moniki powraca na łamy prasy za sprawą 27-latki ze Stanów Zjednoczonych, która dowiedziała się, że została adoptowana i ma podejrzenia, że to właśnie ona może być zaginioną przed laty w Polsce dziewczynką.

Reklama

Monika z Legnicy zaginęła. Sprawa wraca pod 26 latach

27-latka niedawno dowiedziała się, że została adoptowana. Postanowiła sama rozpocząć śledztwo, by znaleźć więcej informacji na temat swojej rodziny i pochodzenia. Na stronach internetowych, poświęconych osobom zaginionym znalazła zdjęcie zaginionego w 1994 roku w Legnicy dziecka. Informacji towarzyszył portret pokazujący, jak Monika mogłaby dziś wyglądać. Szybko zauważyła podobieństwo między sobą a dziewczynką ze zdjęcia. „Sprawa od początku wygląda tak, ze kobieta, która mieszka poza Unią Europejską, dowiedziała się, że w dzieciństwie była adoptowana. Informacji o swojej przeszłości szukała w internecie na kanałach o tematyce osób zaginionych. Tam dotarła do informacji z Legnicy i połączyła pewne fakty oraz okoliczności, które mogą świadczyć, że jest zaginioną w 1994 roku dziewczynką”, wyjaśnia mł. asp. Jagoda Ekiert z legnickiej policji.

Kobieta postanowiła zwrócić się do Interpolu o pomoc w ustaleniu tożsamości. Rzeczniczka z legnickiej policji, Jagoda Ekiert, w rozmowie z Danielem Dykiem dla RMF FM, powiedziała wprost, że policjanci mają ogromną nadzieję, że 27-latka to właśnie zaginiona dziewczynka z Polski: „Może być duże prawdopodobieństwo, że to jest ta osoba”. W ustaleniach pomóc mają badania genetyczne, ale jak podaje TVN24, sprawa nieco się przeciągnie, bo matka zaginionej dziewczyny przebywa obecnie poza granicami kraju. „Dzięki międzynarodowej współpracy, nasi policjanci skontaktowali się z mówiącą po angielsku kobietą. Niedługo pobrany zostanie materiał genetyczny od niej, a także osób z potencjalnej najbliższej rodziny, który ma potwierdzić lub wykluczyć pokrewieństwo”, mówi mł. asp. Jagoda Ekiert w rozmowie z Faktem.

„Kilka lat temu przyśniła mi się. Powiedziała: "Babciu, ja do ciebie przyjdę". Wiem, że ona żyje”, mówiła w 2008 roku babcia dziewczynki. Nadal mieszka w starej kamienicy blisko centrum Legnicy. Tam, gdzie urodziła się i mieszkała Monika. Jak pisała Warszawa Nasze miasto, w mieszkaniu wciąż stały wówczas zdjęcia i zabawki, choć od zaginięcia dziewczynki mijało wtedy 14 lat: „Ciągle o niej myślę, każdego dnia. Może dzięki procesowi, który zaczął się w sądzie, dowiem się, gdzie jest moja jedyna wnuczka”, mówiła babcia dziewczynki.

Kilkunastomiesięczna Monika zaginęła w 1994 roku

Przypomnijmy, że Monika zaginęła, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. 16 lipca 1994 roku dziadkowie zabrali ją do lekarza. Po drodze spotkali ojca dziewczynki. Zostawili ją pod jego opieką, a sami poszli do apteki zrealizować receptę. Wówczas widzieli Monikę po raz ostatni. Ojciec z córką zniknęli. Przez lata trwały poszukiwania małej Moniki oraz jej ojca, który zapadł się pod ziemię. W końcu policja wystawiła za meżczyzną międzynarodowy list gończy. Ujęto go w 1997 roku na terenie Austrii, dzięki ekstradycji trafił do Polski. Rok poźniej rozpoczął się proces. Do rozprawy jednak nie doszło, areszt tymczasowy uchylono, Robert B. miał odpowiadać z wolnej stopy.

Reklama

Jak opisuje RMF FM: „Po przewiezieniu do Polski mężczyzna ponownie uciekł. Przez kilka kolejnych lat znowu nie można było go odnaleźć. W końcu zgłosił się do śledczych sam”. Proces ruszył w 2008 roku. W trakcie zeznań mężczyzna najpierw wyznał, że sprzedał dziewczynkę za 20 milionów starych złotych, a później wielokrotnie zmieniał zeznania. Podczas śledztwa w Polsce mówił, m.in., że dziewczynka wypadła z wózka i się zabiła, a ciało zakopał w Lasku Złotoryjskim. Ostatecznie nie przyznał się do winy. Sąd mu nie uwierzył i skazał na 15 lat więzienia za uprowadzenie i sprzedaż dziecka. Zanim wyrok się uprawomocnił, ponownie zbiegł zagranicę. 12 września 2013 roku został ujęty – ponownie w Austrii. Wciąż przebywa w więzieniu, odbywając karę.

stock.adobe.com
Reklama
Reklama
Reklama