Reklama

Jacek Olszewski przeżył ogromną tragedię. Agata Mróz zmarła 4 czerwca 2008 roku, dwa tygodnie po przeszczepie szpiku kostnego, który miał uwolnić ją od mielodysplazji szpiku. Niestety organizm zaatakowała infekcja. Po śmierci ukochanej żony, Agaty Mróz nie załamał się. Jacek Olszewski samotnie podjął się wychowania ich córki. Był silny, przede wszystkim dla Liliany. Próbował na nowo ułożyć sobie życie. Wydawało się, że spotkał miłość, ale niedawno rozstał się ze swoją partnerką, która mogła dać jego córce namiastkę rodziny. Czy nadal szuka prawdziwego uczucia? Jak wspomina ukochaną żonę? Czy Liliana pójdzie w ślady mamy? Jacek Olszewski w rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedział o bólu po stracie żony, nadziei i miłości do córki.

Reklama

Jacku jesteś znany głównie jako mąż wybitnej siatkarki Agaty Mróz, która zmarła 11 lat temu, 4 czerwca

Wiem, i pewnie w świadomości ludzi zawsze będę jej mężem. Przypomina mi się film „Mąż swojej żony”, on był wybitnym kompozytorem ,ale znano go przede wszystkim jako męża Fołtasiówny. To podobnie jak ja, pracuję jako inżynier, jestem doceniany za swoją pracę, projektuję nowoczesne urządzenia medyczne leczące wiele schorzeń, ale jak się przestawiam, to widzę w oczach tej drugiej osoby błysk porozumienia: a, to panu żona umarła. Tak , tylko, że to było jedenaście lat temu a teraz to ja się czuję przede wszystkim ojcem naszej córki Lilki, która urodziła się czwartego kwietnia i właśnie były jej jedenaste urodziny.

To był dla Ciebie bardzo szczęśliwy dzień.

Bardzo, bo narodziło się takie małe, piękne, z czarnymi włoskami, brązowymi ślepkami. I nie miała pojęcia, że 2 miesiące po jej przyjściu na świat umarła jej mama.

Długo byliście z Agatą ?

Dwa i pół roku, ale tak naprawdę to jeden rok Agata spędziła w Hiszpanii a drugi w szpitalu. Tego czasu- tylko dla nas było bardzo mało. Choć każdą wolną chwilę staraliśmy się spędzać razem.

Wiedziałeś, że to potrwa tak krótko?

Nie, od początku zakładaliśmy, że wszystko będzie dobrze. Ja zresztą jestem urodzonym optymistą, zawsze zakładam wygraną a nie przegraną i że wszystko będzie super, a jeżeli coś idzie nie tak jak byśmy chcieli to lekcja, z której musimy wyciągnąć wnioski. A poza tym gdy wszystko się udaje, to zaczynamy cierpieć na brak pokory i patrzeć na innych z góry.

Taki byłeś?

Nie do końca. Ale czasami owszem, bywało.

Kiedy poznałeś Agatę, już była chora?

Była chora od siedemnastego roku życia. Wtedy zdiagnozowano u niej mielodysplazję. Ale nie wyglądała na chorą, była bardzo silna i dobrze sobie radziła z chorobą. Nie narzekała, nie chciała nikogo tym, że choruje obciążać. Ale ja byłam z nią cały czas i wiedziałem, kiedy gorzej się czuje. Nie chciała jednak. żebym się nią opiekował, traktował ją jak chorą. Była bardzo samodzielna. Pod tym względem byliśmy do siebie bardzo podobni. Ja też zawsze staram się zrobić wszystko sam. Proszę o pomoc w ostateczności.

Ale Ty z chęcią pomagasz. Przekonałam się o tym, kiedy szukałeś dla mnie fachowca od kręgosłupa.

Bo jeżeli pomagamy ludziom to pomagamy sobie. Lepiej się ze sobą czujemy, gdy zrobiliśmy coś dobrego. To egoistyczne podejście, ale taki egoizm akceptuję.

Bardzo kochałeś Agatę?

Bardzo, od razu się w sobie zakochaliśmy, a w ciągu roku wzięliśmy ślub, który zaplanowaliśmy po trzech miesiącach znajomości.

Planowaliście z pełną odpowiedzialnością też dziecko?

Tak, chociaż usłyszeliśmy wiele negatywnych opinii na ten temat i komentarzy o fanaberiach gwiazdy, która rodzi dziecko zamiast sama się leczyć. To było naprawdę bardzo krzywdzące i przykre. Niedawno zadzwonił do mnie nieznajomy chłopak, którego żona w ciąży ma białaczkę. On chciał tylko porozmawiać, bo żonie nie może zwierzyć się z własnych obaw. A boi się cholernie o tę żonę i czy im się uda. Powiedziałem mu, że nie rozwieję jego wątpliwości, ale powinien żonę wspierać, bo to jest głównie jej decyzja i że ja miałem dokładnie tak samo. Znaleźliśmy dobrych lekarzy, którzy chcieli ciążę poprowadzić, znaleźliśmy dobre szpitale. Organizowaliśmy zbiórki krwi. Ja do tej pory oddaję krew w stacji krwiodawstwa. Tę krwią Agata się dzieliła z innymi potrzebującymi. bo ludzie ustawiali się w kolejkach, żeby oddać krew dla mojej żony. No i donosiła tę ciążę do momentu kiedy dziecko było już zdolne do przeżycia.

Jak się czuła po porodzie?

Była strasznie osłabiona, ciążą ją mocno wyeksploatowała ale my trzymaliśmy się nadziei, że są przypadki, gdy po urodzeniu dziecka choroba ustępuje. A nawet można pobrać krew pępowinową do przeszczepu. U Agaty ciążę stwierdzono wtedy, gdy pojechaliśmy na kwalifikacje do przeszczepu szpiku. Uznaliśmy to za znak z góry. Agata powiedziała: no nie, teraz się temu nie poddam, dopiero gdy urodzę. W tym momencie najważniejsze dla niej było urodzenie dziecka i dlatego ten przeszczep przesunęła w czasie.

Też tak bardzo chciałeś dziecka?

Tak, tylko że bardzo się tego wszystkiego bałem. Bo dla mnie najważniejsze było życie mojej żony. Nie chciałem jednak, żeby kiedyś żałowała, że zdecydowała się na aborcję. Wiem, jak bardzo kobiety to przeżywają, nawet po wielu latach. Uszanowałem więc jej decyzję.

Byłeś przy porodzie?

Tak, chociaż nie na sali operacyjnej. Agata rodziła przez cesarskie cięcie. Ale przez szybę wszystko widziałem. I kiedy mała przyszła na świat lekarz, który Agatę prowadził, podniósł kciuk do góry, dając mi znak, że wszystko jest ok.

Pamiętasz ile Twoja córka ważyła?

Dwa kilo zero osiem deko. I mierzyła czterdzieści siedem centymetrów. Długa i chuda. Od razu wylądowała w inkubatorze bo urodziła się przecież w siódmym miesiącu ciąży.

Agata była szczęśliwa?

Myślę, że bardzo, spełniło się jej największe marzenie. A gdy lekarka powiedziała, że dziecko ma dziewięć na dzisiaj punktów w skali Abgar, wybuchnęła płaczem z wielkiego szczęścia. Półprzytomna, po środkach przeciwbólowych na przemian śmiała się i płakała. Nigdy tego nie zapomnę. Ale potem kiedy już można było zrobić jej przeczep, okazało się, że nosi w sobie bakterie, które ją pokonały i odebrały jej życie..

Nikt was nie ostrzegł?

Ostrzegano, istniała alternatywa albo przeszczep albo życie z chemią. Ale Agata nie chciała takiego życia, zdecydowała się więc na przeszczep, co jest w sumie dość prostym zabiegiem. Ale przez dwa tygodnie co najmniej układ odpornościowy jest bezbronny. A u Agaty bakteria zaatakowała bardzo szybko. Niby wszystko było dobrze, ale nagle straciła przytomność. Chyba czuła. że umiera. bo chciała pożegnać się z córką. 1 czerwca pani doktor pozwoliła nam na chwilę wejść. To był naprawdę ten ostatni raz.

Powiedziała Ci coś, co będziesz pamiętać do końca swojego życia?

Nie, tylko raz rozmawialiśmy na ten temat, co będzie jeśli… To było jeszcze przed przeszczepem. Powiedziałem: ,,Nie wygłupiaj się. Wszystko będzie dobrze". ,,Masz się zająć dzieckiem" - nakazała. No i się zajmuję. Wróciłem wtedy z Lilka do domu, spakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy do Wrocławia. Gdzie Agata miała mieć zabieg przeszczepu krwi. To była nasza pierwsza wspólna podróż, ale Lilka była bardzo spokojnym dzieckiem, budziła się tylko na karmienie co trzy godziny. Nie było z nią żadnego kłopotu. A potem… Agata odeszła.

I wtedy tak naprawdę poczułeś się ojcem?

Ojcem poczułem się od początku. To ja pierwszy wykąpałem córkę, to ja ją karmiłem, to ja ją nosiłem i masowałem plecki. Moja mama stała zestresowana obok: przecież ty ja połamiesz tymi wielkimi łapami. Ale po chwili dodała: gdy ją wziąłeś na ręce, to zobaczyłam, że dasz sobie radę.

Często myślisz o Agacie?

Nie muszę, bo gdy patrzę na Lilkę widzę w jej twarzy całą mamę. Oczy tylko ma po mnie. Nawet wadę zgryzu ma taką, jaką miała Agata.

A charakter?

Charakter Lilki to mieszanka. Zresztą my z Agatę tez byliśmy do siebie podobni. Wszędzie było nas pełno jako dzieci i zawsze chcieliśmy decydować. A Lilka to chce tego jeszcze bardziej niż ja. Nie znała mamy ale wie, że jest jej córką i może mieć predyspozycje sportowe po matce. Gra tak jak ona w siatkówkę choć próbowała rożnych sportów. Widzę, że ma zacięcie siatkarki. Zresztą ma odpowiedni wzrost, już jest najwyższa w klasie. Tylko taka chudziutka, ale to też po mamie.

Wiem, że chciałbyś ułożyć sobie życie, że szukasz odpowiedniej kobiety i że rozstałeś się z tą, która mogła Twojej córce dać namiastkę rodziny. Ale przecież drugiej Agaty nie znajdziesz.

Ale ja nie szukam drugiej Agaty i nie chcę żeby osoba, z którą będę, patrzyła na mnie głównie przez pryzmat mojej zmarłej żony. Najlepiej byłoby, gdybym poznał kogoś jako anonim, żeby ta osoba kompletnie mnie z niczym i nikim nie kojarzyła. Żeby zobaczyła jaki ja jestem naprawdę i nie czytała żadnych komentarzy.

Nie chcesz czy nie możesz być sam?

Nie chciałem i nie chcę, ale nie chce też tracić czasu na niedobre związki. Żyjemy przecież tak krótko. Oczywiście nie ma związków idealnych. ale z każdego coś dobrego albo złego w nas zostaje. Każdy związek nas zmienia.

Ciebie chyba najbardziej zmieniła Twoja córka.

To prawda, bo żyjąc z małą damą nie można być nerwowym gburem. Mnie cieszy gdy koleżanki Liliany mówią: ale twój tata jest fajny, taki koleżeński. Bo ja zabieram je czasem do restauracji, żebyśmy coś razem zjedli.

Przy Lilce stałeś się podobno łagodniejszy?

To na pewno, ale duży wpływ na mnie też miała moja siostra, którą przez dwa lata uczyłem matematyki. Nauczyłem się wtedy cierpliwości. Dzisiaj też kilku osobom udzielam lekcji i widzę też różnicę między nauczaniem innych i swojego dziecka. Przy innych dzieciach poziom zdenerwowania jest o wiele mniejszy. Na Lilkę potrafię czasem krzyknąć, nie wymagam od niej żeby miała same szóstki, chodzi tylko o to żeby była bardziej zorganizowana. A poza tym ma mieć prawdziwe dzieciństwo i radość z życia.

Nie odczuwa braku mamy?

Myślę, że nie wie jak to jest mieć mamę. Dla niej fajne jest to, że ma tatę, ciocię, wujka i dwie babcie. Jedna z nich mieszka daleko.

Rozmawiasz z córką o Agacie?

Niezbyt często ale myślę, że z czasem to nastąpi. Gdy dojrzeje do takiego wieku, że będzie interesowało ją wszystko, co robiła jej mama. Ja sam to tak odczuwam. Ostatnio byłem z moją mamą w jej rodzinnych stronach, w miejscach, których dawno nie odwiedzała. Kiedy byłem młodszy, nie interesowałem się za bardzo środowiskiem, w którym dorastała moja mama. A teraz wszystko mnie ciekawiło. Lilka jest na takim etapie, że jeszcze nie szuka korzeni.

Ale być może kiedyś będzie szukała śladów matki.

Tak, i znajdzie ich całe mnóstwo: medale, puchary, koszulki z autografami, itd. To wszystko jest przechowywane przez mamę Agaty. To są jakby relikwie. Ostatnio Liliana dostała w prezencie koszulkę mamy z ostatniego klubu, w którym grała, w Murcii w Hiszpanii, i była z niej bardzo dumna. Wszystkim opowiadała: to koszulka mojej mamy, która wygrywała w niej mecze. Powiem ci tyle, że bez Lilki moje życie nie miałoby sensu. Dla dziecka wraca się do domu, bo ona na ciebie czeka. Nie wyjeżdża się służbowo, bo z kim zostawić małą. Moja mama powiedziała mi kiedyś z zawodem w głosie: Jacek, twoi znajomi z politechniki są już doktorami. A ty? Ale przecież ja nie miałem żadnego wyboru.

Bo Ty masz doktorat z ojcostwa. Czego Ci życzyć Jacku?

Tylko zdrowia, bo człowiek nie jest niezniszczalny.

A nie miłości?

Miłość to sama przyjdzie. Zresztą mam dużo miłości mojego dziecka i pozytywnej energii od wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają. A miłość do kobiety? Na pewno przyjdzie, tylko trzeba mocno w to wierzyć i czekać na odpowiednią osobę.

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne
Reklama

Krzysztof Opaliński
Reklama
Reklama
Reklama