Jacek Braciak o transpłciowym dziecku: „Córka okazała się mężczyzną w swojej istocie”
Jego syn przechodził trudny okres. Co aktor mówił o ich relacji?
Rzadko mówi o swoim życiu prywatnym. Nie pławi się w blichtrze sławy, publicznie pojawia się tylko przy okazji promocji kolejnych filmów i przedsięwzięć. W listopadzie zeszłego roku Jacek Braciak ujawnił, że jedno z jego dzieci jest osobą transpłciową. „Miałem kiedyś córką Jadwigę, a teraz mam syna Konrada”, powiedział. To wyznanie wywołało bardzo duży odzew, a sam aktor nie był w pełni świadomy, jak wpłynie ono na jego dziecko.
Po wywiadzie ojciec i syn odbyli rozmowę, w której padło, że przed ogłoszeniem takiej informacji Konrad powinien być zapytany przez ojca o zgodę w kwestii publicznego coming outu. W efekcie niedługo później panowie udzielili wspólnego wywiadu magazynowi Replika, w którym padło dużo osobistych i trudnych wyznań o przeżyciach transpłciowego syna aktora.
[Ostatnia aktualizacja: 16.11.2024]
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 19.11.2024 r.]
Jacek Braciak o transpłciowym synu
W zeszłorocznym wywiadzie dla magazynu „Zwierciadło” autorka wywiadu, Karolina Morelowska-Siluk, zapytała Jacka Braciaka: „jest pan ojcem trzech córek. To wolne kobiety?”.
W odpowiedzi aktor ujawnił, że wychowuje dwie córki i syna, który jest osobą transpłciową. „Jestem ojcem dwóch córek i syna. Dlatego że moja córka okazała się mężczyzną w swojej istocie, w swoim wnętrzu, myśleniu, więc w tej chwili mam syna. Miałem kiedyś córkę Jadwigę, a teraz mam syna Konrada. I tak myślę, że moje dzieci to ludzie wolni”.
W dalszej części rozmowy 56-latek został zapytany, jaki jest jego udział w ich wolności i czy było to coś, na co zwracał uwagę, wychowując dzieci.
„Fałszywie postawione jest to pytanie. Może się czepiam nazewnictwa, ale się czepiam. Dawno temu, kiedy moje dzieci były małe, też tak myślałem o swojej roli – mam wychowywać. Czyli nakazywać, kontrolować i tak dalej. Ale potem się okazało, że dzieci są mądre, spostrzegawcze szalenie i jeśli widzą, że mówi się jedno, a robi coś innego, nasze uwagi będą mieć za nic, nie można wybrać bardziej błędnej drogi. Przekonałem się, że z dziećmi trzeba po prostu żyć na ile się da”, podkreślił.
Jacek Braciak o wychowywaniu dzieci, rozwodzie i miłości
Aktor zaznaczył, że relacje te naznaczył jego rozwód z żoną, jednak z czasem udało im się wypracować model partnerski i mają do siebie ogromny szacunek.
„W moim przypadku to było dość trudne, bo ja się rozwiodłem, niejako zostawiłem je z matką, kiedy miały po kilka lat, ale jakkolwiek to trudne, starałem się po prostu być przy nich, uczestniczyć w ich życiu, pozwalać, żeby one uczestniczyły w moim. To tylko tyle i aż tyle. Starałem się też szanować ich wybory, oduczyć myślenia typu: „byłoby lepiej, gdybyś...”. Nie, dla mnie byłoby lepiej, ale czy dla nich? Niech zrobi maturę, bo ona się przyda. Ale jeśli ona/on nie chce czegoś zrobić, no to nie. Możliwość przeżycia wszystkiego na własny koszt jest bezcenna. Ja mogę tylko być i dbać o bezpieczeństwo, ale to też tylko do pewnego stopnia”, zadeklarował.
I ujawnił trudną rodzinną historię sprzed lat. „Moja starsza córka przed wielu laty bardzo poważnie chorowała. Na siłę z jej mamą staraliśmy się ją uzdrowić, a ona tego nie chciała. I wie pani, w chwili, kiedy pogodziłem się z tym, że ona będzie chora, a może nawet odejdzie, wszystko się zmieniło, ona zaczęła zdrowieć, ja też zacząłem mieć się lepiej. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Wracam do tego, że czasem trudno pogodzić się z wieloma rzeczami, ale należy to zrobić. Z tym, że ktoś chce żyć na swój rachunek, mimo że jest moim dzieckiem, dla którego chcę najlepiej, bardzo je kocham, także należy się pogodzić. Tu kłania się zasada, której ja już też hołduję, że miłość jest bezwarunkowa”.
Jacek Braciak dodał, że ma na myśli miłość w ogóle, nie tylko tę do dzieci. „To bardzo trudne”, zastrzega jednak. Karolina Morelowska-Siluk stwierdziła, że dlatego tak jest, że rodzice bardzo często snują scenariusze dla swoich dzieci.
„Ale to pułapka – jasne, że zajęcia dodatkowe, że angielski, że jazda konna, że horyzonty muszą być szerokie, bo wszyscy tak robią. Dziecko płacze, a my powtarzamy: „tak będzie dobrze!”. Tylko dla kogo dobrze? Dla niego czy dla mnie? Bo mam swoje kompleksy...”, zastanawia się aktor.
Zwrócił również uwagę, że wielu rodziców swoje życie i swoje wybory ściśle związuje z dziećmi, nie zważają na własne potrzeby, aspiracje i marzenia.
„Miałem taki test, nie jestem zbytnio towarzyski, ale ilekroć spotykałem się z rodzicami kolegów i koleżanek moich dzieci, zadawałem im pytanie: „co u ciebie, co słychać?”. I sprawdzałem, o kim zaczną mówić. O sobie czy o swoich dzieciach. Zwykle opowiadali o dzieciach – to chyba jakaś pomyłka... Pamiętajmy też o tym, że istniejemy jako ludzie także w oderwaniu od dzieci, od ich szkoły, zajęć dodatkowych, od zakupów dla nich. Nie wydaje mi się, żeby one były szczęśliwe, będąc dziećmi znerwicowanych, opętanych ich rozwojem rodziców”, zwraca uwagę.
I wyjaśnił, że jego rodzice nie mieli na niego gotowego scenariusza. „I za to jestem moim rodzicom bardzo wdzięczny. Nie sądzę, żeby to był ich świadomy wybór, ale tak się stało. Oni byli raczej, jak pamiętam, osłupiali moimi wyborami, ale dali mi robić to, co chciałem, także pozwolili mi popełniać błędy”, zwierzył się na łamach „Zwierciadła” Jacek Braciak.
Transpłciowy syn Jacka Braciaka przechodził bardzo trudny czas
W wywiadzie, którego ojciec i jego transpłciowy syn udzielili magazynowi Replika, Konrad Braciak opowiedział o swojej trudnej drodze, którą pokonał, aby móc dziś żyć w zgodzie ze sobą. „Przeszedłem przez cały akronim LGBT, tylko w innej kolejności. Najpierw wyoutowałem się jako literka B (osoba biseksualna – przyp. red.), potem L (lesbijka), następnie T (osoba transpłciowa), a na końcu G (gej). Zajęło mi to ładnych parę lat, które nie były dla mnie łatwe”, czytamy w Replice.
W pewnym momencie syn Jacka Braciaka stanął oko w oko z myślami o zakończeniu swojego cierpienia, a tym samym życia. „Depresja – tak. Samookaleczania – tak. Myśli samobójcze – też. Przez długi czas. […] Wcześnie zacząłem pić, palić, nie wracałem do domu”, wyznał na łamach magazynu.
„[...] Mieszkałem wtedy z mamą. Ona miała wyjechać na kilka dni, miałem już zaplanowane, że mnie nie będzie, gdy wróci. Byłem na spacerze z psem i zadzwoniła siostra. Nie pamiętam, jakie to było pytanie, ale powiedziałem jej, że mam dosyć. Że się wylogowuję", przyznał Konrad Braciak, ale na szczęście natychmiastowa reakcja kochającej siostry pomogła mu w przejściu przez najgorszy moment, po którym skierował się na terapię.
[Ostatnia publikacja na Viva Historie 15.05.2024 r.]