Reklama

Hokkaido może być potwierdzeniem, że najgorsze dopiero przed nami. Japońska wyspa po zwalczeniu koronawirusa właśnie ogłosiła drugą falę zachorowań, a władze ponownie zablokowały teren. Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu, choroba uderzyła w mieszkańców ze zdwojoną siłą. Co poszło nie tak?

Reklama

Koronawirus na Hokkaido

COVID-19 po raz pierwszy pojawił się w grudniu w chińskim mieście Wuhan, lecz szybko się rozprzestrzenił. Już 28 lutego druga co do wielkości wyspa Japonii, jako pierwszy region w kraju, ogłosiła stan wyjątkowy z powodu koronawirusa. Na Hokkaido, gdzie mieszka 5 mln ludzi, zanotowano wówczas 77 przypadków zakażenia. Był to najbardziej zainfekowany teren w państwie, bowiem nawet w Tokio w tym czasie było jedynie 39 zarażonych.

Wydawało się, że wyspa szybko uporała się z zarazą. Władze odwołały imprezy maskowe, zamknęły szkoły, a także nakłaniały obywateli do pozostania w domach. Prędko zadziałały też służby epidemiczne, identyfikując osoby zakażone, poddając je izolacji oraz śledząc ich kontakty. Dzięki takim działaniom już w połowie marca liczba zarażań spadła do maksymalnie dwóch dziennie. Światowe media podawały Hokkaido za przykład walki z koronawirusem, a obywatele byli przekonani, że udało się pokonać chorobę. Mylili się.

Stan wyjątkowy trwał do 19 marca. Od tej daty gubernator Naomichi Suzuki odwołał stan epidemii i pozwolił otworzyć szkoły. Po 26 dniach konieczne stało się jednak ponowne zamknięcie wyspy. Teraz wyjawił: „Stajemy przed drugą falą epidemii koronawirusa”. Dlaczego? Znów zaczęła rosnąć liczba zakażeń. W ciągu tygodnia doszło niespodziewanie do 135 nowych zachorowań na COVID-19. Wszystkie, jak podaje BBC, były zakażeniami lokalnymi, nikt nie zaraził się przez kontakt z osobą z zagranicy.

Z tego powodu 12 kwietnia po raz kolejny ogłoszono stan wyjątkowy i znów zamknięto szkoły. Wydano zalecenia, by niepotrzebnie nie wychodzić z domu, powstrzymać się od większych zgromadzeń oraz od wieczornych wyjść do barów i restauracji. Zaapelowano również, by nie przemieszczać się między miastami. Taki stan na wyspie ma trwać do 6 maja.

Skąd jednak nawrót choroby? Okazało się, że władze Hokkaido po zatrzymaniu fali zakażeń zmniejszyły liczbę przeprowadzanych testów. Przez to nie spostrzegły w porę momentu, w którym koronawirus znowu zaatakował. Teraz, jak mówi prof. Kenji Shibuya z King's College London: „Najważniejszą lekcją, jaką można wyciągnąć z doświadczeń Hokkaido jest to, że nawet jeżeli udaje się początkowo powstrzymać epidemię, trudno jest utrzymać ten sukces na dłużej. Ważne, by zwiększyć liczbę wykonywanych testów, trudno jest bowiem śledzić transmisje w społeczności czy w szpitalach”.

Reklama

Czy to samo czeka także Europę? Nie wiadomo. Pewne jest jednak, że musimy zachować wszelkie środki ostrożności, by postarać się tego uniknąć.

Reklama
Reklama
Reklama