Kim była Helena Majdaniec? Oto zapomniana historia królowej polskiego twista
Dziś mija 21. rocznica śmierci artystki
Gdy w latach 60. świat ogarnął szał dotyczący big-beatu, Helena Majdaniec odniosła niebywały sukces. Jej kariera była naprawdę spektakularna – nie tylko w Polsce! Wylansowała wtedy takie przeboje, jak „Zakochani są wśród nas”, „Alibaba” czy „Jutro będzie dobry dzień” – piosenkę, którą wielu ludzi puszcza sobie wciąż na Nowy Rok. Ale to żartobliwy, lekki i radosny „Rudy rydz” pozostaje jej najpopularniejszym hitem. Jak wiele utworów z tamtych lat, miał dosyć infantylny tekst (był też hit „Biedroneczki są w kropeczki”), ale dobrze się przy nim tańczyło. Potem tę piosenkę śpiewało wielu wykonawców, m.in. fantastycznie Joanna Kulig, co można obejrzeć na YouTube. A jakie sekrety skrywało życie prywatne artystki? Dziś mija 21 lat od jej śmierci.
Helena Majdaniec: jak została wokalistką?
Helena Majdaniec urodziła się w 1941 roku na Ukrainie, w Mylsku. Po wojnie mieszkała z rodzicami w Szczecinie. Tam też zaczęła się jej kariera. Wysoka, efektowna brunetka robiła wrażenie. Piotr Metz, znany dziennikarz muzyczny opowiadał w programie „Historia jednego przeboju”, że jako mały chłopiec podkochiwał się w wokalistce, należała do sfery jego „erotycznych marzeń”. Irena Santor wspomina, że Helena Majdaniec robiła wrażenie przez to, że była zwykłą, fajną, seksowną dziewczyną. Miała też dobry rock’n’rollowy głos.
Zobacz też: Wiele lat temu uciekł z Auschwitz, później został aktorem. Tak wyglądało życie Augusta Kowalczyka
W latach 60. podobała się nie tylko w Polsce. We Francji mówiono, że ma najpiękniejsze oczy na Lazurowym Wybrzeżu. Z zespołem Niebiesko-Czarni zjeździła, z sukcesami, niemal całą Europę. Na big-beat zza Żelaznej kurtyny przychodziły tłumy. Podbiła publiczność w słynnej paryskiej sali koncertowej „Olimpia”. Podobno zwróciła na nią uwagę sama Marlena Dietrich.
Niestety pech chciał, że podczas występów we Francji zrobiono jej zdjęcie, gdzie była okryta tylko ręcznikiem. Do tego podpisane, że przyjechała tu, bo w Polsce przymiera głodem. Na nic zdały się tłumaczenia, że zdjęcie zrobiono przypadkowo, znienacka. Sprawa oparła się o komunistyczne władze. Majdaniec odebrano paszport. Mogła jeździć na koncerty jedynie do krajów tzw. Bloku Wschodniego, gdzie zresztą na festiwalu w Soczi, w 1967 roku, oczarowała samego Jurija Gagarina.
Helena Majdaniec: nie zgodziła się na bycie podwójnym agentem. Przerwana kariera
W 1968 roku wyemigrowała do Francji, nagrała tam parę singli, występowała w nocnych kabaretach, m.in. stylizowanym na rosyjskie klimaty „Carewiczu”. Śpiewała w nim rosyjskie romanse, które jak wspominał Tomasz Raczek, doprowadzały mężczyzn do ekstazy. Publiczności podobał się także śpiewany przez Helenę Majdaniec przebój Maryli Rodowicz „Jadą wozy kolorowe”. Ale jako piosenkarka na francuskim rynku muzycznym praktycznie już nie istniała. Jak okazało się po latach, Helenę Majdaniec próbowały zwerbować do współpracy dwa wywiady — francuski i polski. Obiecywano jej wydanie płyty i wielką promocję. W obu wypadkach odmówiła. Podobno z tego powodu zablokowano jej karierę.
Współpracę z nią zerwał liczący się wtedy Dom Płytowy „Philips”. W książce Rafała Podrazy „Helena Majdaniec. Jutro będzie dobry dzień” szwagier artystki, Andrzej Babiński, powiedział: „Helena miała poważny problem. Po jednej stronie była szansa na ogromną karierę, po drugiej rola podwójnego agenta. Nie pasowało jej to. Moim zdaniem, dla zachowania twarzy, poświęciła karierę”.
Helena Majdaniec i Wojciech Korda, Opole 06.1967. V Festiwal Polskiej Piosenki
Podraza napisał o tej sprawie słuchowisko „Cyrograf”. Helena Majdaniec rozmawia w nim z pracownikiem polskiego wywiadu, który raz ją straszy, raz uwodzi mirażami wielkich sukcesów. Po wyjeździe do Paryża nigdy nie zaznała dawnej popularności. Nie ułożyło jej się też życie osobiste. Kochała się szaleńczo w Wojciechu Kordzie, ale on wybrał Adę Rusowicz. Podobno Majdaniec nie mogła się z tym pogodzić i dlatego odeszła z Niebiesko-Czarnych. Nigdy nie związała się z nikim na dłużej. Do Polski wróciła w latach 90. rozczarowana, schorowana. Marzyła o wielkim comebacku, ale zmarła nagle w 2002 roku.
Czytaj także: Małgorzata Zajączkowska z miłości do męża pojechała do Ameryki, potem przez rozwód wróciła do Polski