Reklama

Jakiś czas temu wokół Jana Englerta rozpętała się prawdziwa burza. Wszystko za sprawą oskarżenia o nepotyzm, do którego miało dojść w Teatrze Narodowym. Dyrektor z ponad dwudziestoletnim stażem postanowił obsadzić w „Hamlecie”... swoją żonę Beatę Ścibakównę oraz ich 24-letnią córkę. Teraz Helena Englert odniosła się do zarzutów, które uderzają w jej rodzinę.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 19.02.2025 r.]

Jan Englert obsadził swoją córkę w „Hamlecie”

Pod koniec stycznia w mediach pojawiła się informacja, że Jan Englert po 22 latach na stanowisku dyrektora artystycznego Teatru Narodowego postanowił pożegnać się z posadą. Wcześniej jednak zdecydował, że w najnowszej odsłonie sztuki „Hamlet” zagrają dwie bardzo ważne dla niego osoby: Beata Ścibakówna wcielić ma się w Królową Gertrudę, a ich córka Helena Englert zagra Ofelię.

Angaż dwudziestoczterolatki wywołał w internecie niemałą burzę, ponieważ młoda aktorka nigdy wcześniej nie stanęła na deskach Teatru Narodowego. Nic dziwnego, że został oskarżony przez wiele osób o nepotyzm. Teraz sama córka pary aktorskiej postanowiła zabrać głos w tej sprawie. Jak tłumaczy decyzję ojca?

Zobacz także: Oskarżenia o nepotyzm, burza w sieci. Jan Englert opuszcza Teatr Narodowy

Helena Englert, Viva! 2/2023 Marlena Bielinska/Move Picture

Córka Englerta otwarcie przyznaje: „to jest nepotyzm”

Kilka dni temu sama młoda aktorka postanowiła zabrać w tej sprawie głos. W rozmowie z Marcinem Mellerem z Eski Rock przyznała, że propozycja, by zagrała w sztuce, padła z ust jej ojca jeszcze w zeszłe wakacje. Początkowo Helena Englert odrzuciła tę ofertę, mówiąc, że „nie ma takiej możliwości”. Po dokładnej analizie sytuacji zdecydowała się jednak ją przyjąć. Dziś otwarcie adresuje zarzuty: „Wiem, że za tym wyborem obsadowym leży ogromna symbolika. [...] Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to jest bardzo ryzykowne zagranie. Po pierwsze nigdy wcześniej, a padały takie propozycje nie tylko ze strony taty, ale różnych reżyserów, którzy chcieli pracować w Narodowym, żeby mnie zatrudnić. Ja się nigdy na to nie zgadzałam właśnie po to, żeby nie wywiązała się z tego taka małostkowa afera, jak ta która dzieje się teraz. I tak naprawdę ja nie mam kontrargumentów, no bo to jest nepotyzm, ale z drugiej strony mam być może ostatnią możliwość, żeby pracować z tatą. Przez jego ręce przewinęły się pokolenia aktorów, mam wrażenie, że prawie wszystkich oprócz mnie, bo wbrew powszechnemu przekonaniu, ja się od niego nie uczyłam przy niedzielnym stole, to nie tak wygląda” opowiadała.

W dalszej części rozmowy dodała: „Mój tata jest w eleganckim wieku. Ja bym też chciała mieć możliwość czegoś się od niego nauczyć, a wydaje mi się, że zatrudnienie w spektaklu dwójki bardzo młodych aktorów i również zatrudnienie swojej córki jest bardzo symbolicznym przekazaniem pałeczki i nie musi być odczytywane jako ostatni krzyk kumoterstwa, a raczej pierwszy krzyk idącego nowego pokolenia. Takie było zamierzenie” tłumaczyła.

Zgadzacie się z jej słowami?

Reklama

Zobacz też: Helena Englert jest córką sławnego aktora. "To nazwisko jest zapożyczone. Sama chcę i muszę na siebie zapracować"

Helena Englert, Viva! 2/2023 Marlena Bielinska/Move Picture
Reklama
Reklama
Reklama