Halinka Mlynkova wraca z synem do Polski! Ujawniła powód
Fani wokalistki nie posiadają się ze szczęścia
Po pięciu latach artystka podjęła przełomową decyzję! Halina Mlynkova w najnowszym wywiadzie zdradziła, że wraz z synem przeprowadzi się prawdopodobnie do Polski na stałe, mimo że jej mąż Leszek Wronka żyje i pracuje w Czechach. Decyzja ma związek z planami edukacyjnymi syna gwiazdy i dziennikarza Łukasza Nowickiego, który wolałby kształcić się w polskim liceum.
Halina Mlynkova przeprowadzi się z synem do Polski: „zrozumiałam, że moje serce jest tutaj”
Piotr Nowicki, syn wokalistki z poprzedniego małżeństwa, chce kontynuować kształcenie nad Wisłą i związać swoją przyszłość z filmem. A to umożliwi mu jedno z liceów w Warszawie.
„W tym roku Piotrek kończy podstawówkę i będzie musiał postanowić, co chce robić dalej. W przyszłości marzy mu się studiowanie na filmówce. Chciałby zostać reżyserem lub montażystą. Dowiedzieliśmy się, że w Warszawie jest liceum filmowe, które przygotowuje do takich studiów. Powiedziałam mu, że już raz podjęłam za niego decyzję o przeprowadzce i więcej tego nie zrobię. Jest prawie dorosły i sam musi zdecydować, gdzie chce uczyć się i mieszkać. Nie odbiorę mu tej możliwości. Ma już za sobą pierwszy etap egzaminu”, zdradziła Halina Mlynkova w rozmowie z Michałem Misiorkiem dla serwisu Plejada.
Dodała, że gdy podejmie on decyzję o przeprowadzce do Polski, ona bez wahania również przeniesienie się wraz z nim.
„Jestem przecież jego mamą”, podkreśla artystka.
Wyjaśnia jednak, że dzięki zmianie miejsca zamieszkania jej syn wyciszył się i mógł skupić się na tym, co dla niego ważne.
„Widzę, że ta przeprowadzka do Czech dobrze zrobiła mojemu synowi. Wyciszył się i mógł odpocząć od medialności. Tam nikogo to nie interesuje. Jest po prostu zwykłym uczniem”, opisuje Halina Mlynkova.
Nie wiadomo, jak na decyzję żony zareagował Leszek Wronka, z którym artystka wzięła ślub w lutym 2015 roku.
Halinka Mlynkova o mężu i życiu w Czechach
Podkreśla jednak, że nie żałuje przeprowadzki do Czech. W jej sercu zarówno Warszawa, jak i Praga zajmują miejsce szczególne.
„Wszyscy znajomi pytają mnie o to, po co się wyprowadzałam. Ale ja nigdy nie żałowałam tej decyzji. Jestem optymistką i widzę głównie plusy tej sytuacji. Uważam, że to wspaniałe żyć w dwóch tak pięknych miastach. Kocham Warszawę i mam do niej ogromny szacunek ze względu na jej historię. To, co się tu dzieje, jest niesamowite. Mam tu bardzo bogate życie towarzyskie i kulturalne. Umawiam się ze znajomymi na kolacje, chodzimy do kina i teatru. Oczywiście, obecna sytuacja to wszystko wyklucza, ale wierzę, że wkrótce wrócimy do "normalności". Z kolei gdy przyjeżdżam do Czech, spędzam czas z rodziną”, wyjaśnia.
Dodaje, że decyzję o przeprowadzce podjęła spontanicznie.
„Jeśli coś ważnego dzieje się w moim życiu, to impulsywnie podejmuję decyzje. Nie rozpatruję wszystkich za i przeciw. Mam bardzo romantyczne, czasem trochę naiwne podejście do rzeczywistości”, podkreśla w rozmowie z Michałem Misiorkiem.
I wyjaśnia, że w trakcie ostatnich pięciu lat dobitnie zrozumiała, że to Polska zajmuje najważniejsze miejsce w jej sercu.
„Pomyślałam, że muzykę mogę robić z każdego miejsca na świecie. Gdy śpiewałam w Brathankach, to mieszkałam w Krakowie i też wszędzie dojeżdżałam. Nie widziałam więc w tym żadnego problemu. Dzisiaj natomiast wiem, że jest inny kłopot. Po kilku latach mieszkania w Pradze zrozumiałam po raz kolejny, że moje serce jest w Polsce. Czesi są fantastyczni, ale mnie jest jednak bliżej do polskiego narodu”, deklaruje Halina Mlynkova.
Łukasz Nowicki cieszy się z powrotu syna
Jak twierdzi informator „Dobrego tygodnia”, z decyzji byłej żony cieszy się najbardziej Łukasz Nowicki, którego z synem łączy wyjątkowa więź.
„Od czasu, gdy w 2012 roku Mlynkova i Łukasz Nowicki rozwiedli się po dziewięciu latach związku, prezenter nie powiedział o byłej żonie złego słowa. Tajemnicą poliszynela pozostaje jednak fakt, że boleśnie przeżył rozpad rodziny, a potem wyjazd syna do ojczyzny drugiego męża Halinki, producenta muzycznego Leszka Wronki”, mówi źródło tygodnika.
To dla niego tym bardziej ważne, że sam bardzo przeżywał nieobecność ojca Jana Nowickiego w domu.
„Wyglądałem przez okno, czy tato idzie. Schowany za firanką, żeby mnie nie zauważył - wstydziłem się tej tęsknoty. Ojciec z doskoku to jest zupełnie coś innego niż ojciec na co dzień. Wiem, że wiele straciłem i jestem w pewnym sensie okaleczony”, opowiadał.
Na szczęście już niebawem będzie mógł spędzać z synem tyle czasu, ile będzie chciał!