Marcin Gortat wyszedł z show-biznesowej imprezy. Koszykarz uznał jedną rzecz za skandal!
„Ktoś jest naprawdę niepoważny”
Wczorajszy wieczór był wyjątkowy dla wszystkich polskich fanów Wiedźmina, który już od jutra będzie do obejrzenia w formie serialu w platformie Netflix. Cieszyła rola powierzona Maciejowi Musiałowi, cieszyła obecność zagranicznych gwiazd i wreszcie radowała obietnica o puszczeniu podczas oficjalnej premiery aż 3 odcinków produkcji. Niestety, niektórzy wielbiciele sagi, który zebrali się na warszawskim Służewcu nie doczekali emisji dzieła Lauren S. Hissrich. Wśród rozczarowanych osób był Marcin Gortat.
Marcin Gortat o polskiej premierze Netfliksa. Wyszedł przed projekcją
Jak czytamy na oficjalnym Twitterze koszykarza, głównym powodem, dla którego wyszedł on z premiery było ogromne opóźnienie. „Chciałem podziękować za zaproszenie na premierów Netfliksa "Wiedźmin", ale po oczekiwaniu 2h postanowiłem opuścić salę. Ktoś jest naprawdę niepoważny. Po setnej powtórce soundtracku bałem się, że będzie mi się śniła w nocy”, napisał w sieci sportowiec nawiązując do melodii z filmu, która puszczana z głośników wielokrotnie miała umilać oczekiwanie na seans.
Okazuje się, że nieobecność sportowca oraz ogromny czas oczekiwania na pierwszy odcinek Wiedźmina odnotowali też inni uczestnicy wydarzenia. Dziennikarz Onetu pisał o zniecierpliwieniu zebranego tłumu. „Bramki oblężone zostały przez setki fanów niczym Cintra przez nilfgaardzkie wojska już o godz. 17. Goście premiery – tak jak i piszący te słowa – nie byli wówczas świadomi, że na seans pierwszych trzech odcinków serialu przyjdzie im czekać niemal do godz. 21. Po początkowej ekscytacji, wymianie zdań na temat książek Sapkowskiego i oczekiwań względem netfliksowej serii przyszedł czas na pierwsze oznaki zniecierpliwienia. Nie pomagał także zapętlony motyw przewodni, który w produkcji towarzyszy postaci Geralta – po kilku godzinach czekania tego przecudnego intro miał dość chyba każdy na premierze. Co nieco wie na ten temat Marcin Gortat, który po dwóch godzinach oczekiwania postanowił salę opuścić i… już nie wrócić”, pisał w swojej relacji Dominik Jedliński.
Ci, którzy dotrwali godziny 21:00, bo mieli dużo cierpliwości, a i nie wzywały ich piątkowe obowiązki, byli jednak bardzo podekscytowani seansem i emocjonalnie reagowali na każdą scenę. Podobne emocje można zapewnić sobie w domu już od jutra. To właśnie wtedy Netflix odblokuje dla widzów pierwszych osiem odcinków ekranizacji sagi. Będziecie oglądać?