Reklama

Ogólnonarodowa histeria, która rozpętała się w mediach i na portalach społecznościowych po tym, jak w sobotę siódmego lipca nad Wisłą w okolicach Warszawy znaleziono wylinkę węża, trwa w najlepsze. Choć Animal Rescue Polska przestrzega, że pięciometrowy pyton tygrysi może być wygłodniały i groźny, inne stanowisko mają w tej kwestii osoby, które na co dzień zajmują się opieką nad porzuconymi egzotycznymi stworzeniami, w tym gadami. „W mediach kreuje się wizerunek węża jako nie wiadomo jak przerażającego potwora. Prawda jest taka, że te wielkie i masywne węże są spokojne jak duże krowy pasące się na łące”, przekonuje Marilyn Rosa.

Reklama

Gdzie kupić węża w Polsce i dlaczego pytony tygrysie są tak popularne?

Choć w niewoli osiągają średnio długość do 4,5 metra, potencjalnych kupujących wcale to nie odstrasza. Wręcz przeciwnie – część z nich wydaje się ekstatycznie wręcz zachwycona perspektywą posiadania w domu imponujących rozmiarów pytona. Zapominają jednak, że jest on zwierzęciem jak każde inne, któremu powinny zostać zapewnione odpowiednie warunki bytowania, którym powinien zająć się ktoś, gdy właściciel wyjeżdża na wakacje oraz które może zachorować, a koszty leczenia mogą wynieść więcej, niż rynkowa wartość węża.

„Pyton tygrysi jest bardzo popularnym wyborem jeśli chodzi o dusicieli. Jego hodowla nie jest trudna. Jeżeli stworzy się odpowiednie warunki, hodowla pytona tygrysiego nie jest bardziej niebezpieczna niż hodowla owczarka środkowoazjatyckiego. Ani dla właściciela, ani dla węża”, przekonuje w rozmowie Kamilem Rakoszą z serwisu Natemat.pl Olga Pofelska, brygadzistka sekcji wiwarium warszawskiego zoo.

Niestety, zakup węża przez wiele osób podejmowany jest impulsywnie i decyduje o tym czynnik ekonomiczny.

„Młode osobniki można nabyć na giełdach za niewiele więcej niż 100 zł. Przez to gady coraz częściej trafiają w ręce nieodpowiedzialnych osób. Dopóki ze zwierzęciem wszystko jest w porządku, nie ma problemu. Gorzej kiedy zachoruje i okazuje się, że leczenie pięciokrotnie przekracza koszty zakupu zwierzęcia. Niestety ludzie słysząc taką informację, często wyrzucają swojego pupila na śmietnik. Tak samo dzieje się ze starymi osobnikami”, podkreśla Bartek Gorzkowski. założyciel lubelskiego egzotarium.

Trzy rodzaje hodowców pytonów. Dlaczego decydują się kupować węże?

Pierwsza to pasjonaci, posiadający olbrzymią wiedzę, dla których zakup węża to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Do nich należy wspomniana już Marilyn Rosa, która w swojej hodowli posiada kilkanaście gatunków węży. Poza tym przewodzi inicjatywie Reptile Expo, która nie tylko opiekuje się porzuconymi egzotycznymi egzemplarzami, lecz także działa na rzecz uświadamiania opinii publicznej i zwiększania jej wiedzy na ten temat, prowadząc zajęcia edukacyjne.

„W mediach kreuje się wizerunek węża jako nie wiadomo jak przerażającego potwora. Prawda jest taka, że te wielkie i masywne węże są spokojne jak duże krowy pasące się na łące. W swojej hodowli mam ich kilkanaście. Jeden z nich miał dziwny temperament, ale jestem pewna, że jakiś człowiek musiał się nad nim wcześniej znęcać”, zaznacza.

Do tej kategorii zalicza się również Robert Maślak z Instytutu Zoologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, którego status dotyczący narodowej histerii, jaka rozpętała się wokół pytona tygrysiego, zdobył w mediach społecznościowych dużą popularność (dostępny w całości poniżej).

„Druga grupa nabywających gady to osoby potrzebujące kontaktu ze zwierzęciem, które nie mają czasu na zajmowanie się gatunkami wymagającymi większej opieki. Nie ma niczego złego w kupowaniu gadów przez takich ludzi, o ile wiedzą jak zajmować się swoim zwierzakiem”, twierdzi przedstawiciel lubelskiego Egzotarium.

„Ostatnia kategoria to zwykli szpanerzy - ludzie, którzy chcą zabłysnąć w towarzystwie posiadaniem oryginalnego zwierzęcia. Tacy najczęściej podejmują decyzję pod wpływem chwili, a gdy pojawiają się problemy - choroba, wyjazd na urlop, kiedy nie ma z kim zostawić pupila - powtarzają się takie scenariusze, jakie widzimy teraz w mediach”, grzmi Bartek Gorzkowski.

Jego zdanie podziela również Marilyn Rosa, która twierdzi, że takich przypadków jest w Polsce mnóstwo i wynikają w głównej mierze z bezmyślności właścicieli.

„Dlatego uważam, że ktoś totalnie nieodpowiedzialny wypuścił pytona, by pozbyć się problemu. Dla mnie, jako kogoś, kto hoduje ten gatunek od 20 lat, jest to po prostu nie do pomyślenia”, mówi wyraźnie poruszona.

I trudno się z nią nie zgodzić

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama