Reklama

Ewa Drzyzga po wakacjach zadebiutowała w roli prowadzącej Dzień Dobry TVN, ale z telewizją związana jest od dawna. Przez kilkanaście lat prowadziła autorski program Rozmowy w toku, a później medyczny talk-show 36,6°C. Ma za sobą przygodę z radiem RMF, a także współpracowała z Telewizją Polską. Jest jedną z najbardziej lubianych i docenianych polskich dziennikarek. Niewiele osób wie, że pomimo sukcesów w życiu zawodowym, w jej życiu prywatnym układało się różnie...

Reklama

Ewa Drzyzga miała kłopoty zdrowotne

Gdy Ewa Drzyzga była gospodynią programu Rozmowy w toku, bardzo często zajmowała się problemami obcych sobie osób, którym po prostu chciała pomóc. Po latach okazało się, że dziennikarka poświęcała im więcej uwagi niż sobie, chociaż jej życie nie zawsze układało się tak dobrze, jakby tego chciała.

Od lat jest związana z dziennikarzem Marcinem Borowskim, z którym w 2004 roku wzięła cichy ślub. Kilka miesięcy później urodził się pierwszy syn pary, Stanisław. Pomimo ciąży, Ewa Drzyzga nie zrezygnowała z pracy, a zaraz po porodzie wróciła na plan. Wtedy zaczęła krążyć o niej opinia, że jest pracoholiczką.

„Wtedy Marcin tak naprawdę był sam. Nawet gdy byliśmy w domu, ja ślęczałam przy komputerze. I nie chodzi o godziny, które poświęcałam pracy, ale o zaangażowanie w nią”, przyznała dziennikarka w swojej książce. „Kiedy urodził się Staszek, nie spałam jedenaście miesięcy, a gdy pojawił się Ignacy, drugie tyle”, dodała, wskazując, że sytuacja nie zmieniła się, kiedy małżeństwo powitało na świecie drugiego syna.

W pewnym momencie zaczęła podupadać na zdrowiu. Miała poważne problemy z kręgosłupem, do których nie chciała się przyznawać – do czasu. „Mogłam być kaleką. Miałam okropne bóle kręgosłupa, które nie dawały mi żyć. Wynikało to między innymi z siedzącego trybu życia. Mało się ruszałam, bo godzinami siedziałam w redakcji przygotowując się do programów”, ujawniła portalowi Plejada kilka lat temu.

„To był koszmar. Były momenty, że nie mogłam stawać na nogi przez rwy kulszowe. Myślałam, że się wykończę. Doszło do tego, że kiedyś moje biodro było wysunięte o 30 centymetrów. Musiałam wtedy nagrywać i kadrowano mnie z bliska od pasa w górę. W przerwach zwijałam się z bólu”, dodała.

„To wszystko ze stresu”, tłumaczyła podczas rozmowy z magazynem Twój Styl. „Jednym ludziom on się odkłada w narządach wewnętrznych, dostają wrzodów żołądka. A u mnie w mięśniach. Wszystko się spina i boli mnie kręgosłup. Jedna z rehabilitantek mi to uświadomiła: „Pani za dużo na siebie bierze”. Pytam, jak za dużo, pracuję, zajmuję się dziećmi, jak każdy. Tyle że jej nie chodziło o to, że zasuwam za dużo godzin. Tylko że biorę na siebie zbyt wiele ludzkich emocji”, przyznała w szczerym wywiadzie.

Reklama

Jak zapewnia dziennikarka, najgorsze już za nią. Wraca do pełni zdrowia, a jej grafik jest zdecydowanie mniej napięty, dlatego każdą wolną chwilę poświęca rodzinie.

Reklama
Reklama
Reklama