Ewa Drzyzga o trudnych początkach kariery: „Śpiwory ratowały nas z opresji...”
„W tych surwiwalowych warunkach tworzyła się wspólnota...”, wspomina
Długa i wyboista droga do sukcesu to częsty scenariusz, który musi przejść każdy, który pragnie coś osiągnąć. Przekonała się o tym między innymi Ewa Drzyzga, która przez wiele lat prowadziła kultowe Rozmowy w toku, a dziś wita Polaków każdego ranka w Dzień Dobry TVN. Początki jej kariery były jednak wymagające.
Ewa Drzyzga o początkach kariery
Gospodyni śniadaniowej telewizji zdecydowała udzielić się kolejnego wywiadu. W rozmowie z TeleTygodniem przyznała, że zdarzało się jej pracować o niecodziennych porach. Dodatkowo w warunkach, w których musiała sobie jakoś radzić z różnymi przeciwnościami. „To były czasy Fun Radio - poprzednika RMF FM. Pracowałam wtedy na Kopcu Kościuszki. Nie nadawaliśmy całą dobę. Mieliśmy dyżury informacyjne. Po 22 zaczynało się pasmo muzyczne. O tej porze autobus już tam nie dojeżdżał, a my nie mieliśmy pieniędzy na taksówkę. Było oczywiste, że jakoś musimy przetrwać noc. Śpiwory ratowały nas z opresji”, opowiadała Ewa Drzyzga.
Ewa Drzyzga, 1991 w studiu RMF na Kopcu
Dziennikarka pamięta też inne rzeczy, o których musiała pamiętać. Wszystko jednak miało też swoje dobre strony. „W dodatku nie było cateringu. Jeżeli nie wziąłeś kanapek z domu, to głodowałeś albo żebrałeś od kolegi. Pamiętam nasze nocne produkcje kisielowe i wspaniałe bułeczki. W tych surwiwalowych warunkach tworzyła się wspólnota”, wspominała w gazecie.
Zobacz też: Ewa Drzyzga zwraca uwagę na problem młodzieży. „To narusza prywatność, mówią zgodnie”
Ewa Drzyzga wspomina życie w redakcji radiowej
Ulubienica publiczności podobne wspomnienia zostawiła na łamach RMF.FM. W 2019 roku przyznała między innymi, że zdarzało się jej pracować w stroju do spania. „Poranne serwisy, które prowadziłam już od godziny 5, jako tak zwany poranek, to były serwisy w cywilizowanych warunkach. Wstawałam na godzinę 5 i zdążyłam zawsze przyjechać do radia ubrana. W piżamie czytałam serwisy, kiedy było pierwsze radio. Nikogo z nas nie było stać, żeby wrócić do domu po dyżurze nocnym, który kończył się o 23”, czytamy.
Redakcja wpadła na pomysł, żeby spać w budynku redakcji, ale nie wszystkim się to podobało… Dyrektor chciał bowiem, by dziennikarze czuwali nad wszystkim także w nocy. „Nie musieliśmy być w stanie czuwania – ale tylko naszym zdaniem, nie zdaniem naszego prezesa Stanisława Tyczyńskiego, który regularnie wyrzucał nam materace, na których układaliśmy nasze śpiwory. Twierdził, że dziennikarz musi być zawsze czujnym”, podkreślała Ewa Drzyzga.
Czytaj także: Była jurorką popularnych muzycznych show, potem zniknęła. Co dziś robi Elżbieta Zapendowska?
Dziś dla dziennikarki to piękne i pełne sentymentu wspomnienia, ale kiedyś – na pewno szkoła życia. Serdecznie pozdrawiamy!