Ewa Chodakowska: „Polki mnie potrzebowały. Brakowało im tylko wiary w siebie”
„Wróciłam do Polski i odsłoniłam swoją prywatność”, dodaje
- Beata Nowicka
Do 27. urodzin słyszałam od taty: „Dziecko, co z ciebie wyrośnie?!”. „Potrafiłam co pół roku wywracać życie do góry nogami”, wspomina Ewa Chodakowska. Trenerka opowiedziała BEACIE NOWICKIEJ o swojej drodze do sukcesu, czyli rewolucji, której dokonuje w życiu tysięcy kobiet, ekologicznych zasadach, według których żyje, a także wyjątkowej relacji, która łączy ją z mężem.
Trenerka jest bohaterką specjalnego wydania VIVA! Eko, które od 19 marca znajdziecie w kioskach albo w formie e-wydania.
BEATA NOWICKA: „Popełnianie błędów to historia mojego życia”, powiedziała mi polska królowa fitnessu.
EWA CHODAKOWSKA: Nie boję się o tym mówić. Już w liceum miałam poczucie, że chcę coś w życiu osiągnąć. Pamiętam rozmowę z wychowawczynią, która mi powiedziała: „Ty się nie zatrzymasz, dopóki nie znajdziesz swojego miejsca”. Byłam nastawiona na szukanie. To jest wspaniałe, że moi rodzice dawali mi przyzwolenie na potykanie się, na porażki, które były postrzegane jako naturalny krok na drodze do celu. Mnie wolno było popełniać błędy. Wychodząc w świat, niczego się nie bałam. Nie bałam się ludzi, mój dom dał mi pełne poczucie bezpieczeństwa, bo był przepełniony miłością i troską. Wyszłam z niego bardzo silna. Jasna sprawa, rodzice byli przejęci, bo ja tych błędów popełniłam mnóstwo. Potrafiłam co pół roku wywracać życie do góry nogami. Do 27. urodzin słyszałam od taty: „Dziecko, co z ciebie wyrośnie?!” (śmiech). Zastanawiał się, gdzie ja zajdę, czego ja właściwie szukam, co chcę osiągnąć, dlaczego nie mogę usiąść na tyłku i się uspokoić.
A Ty?
Czułam, że stać mnie na wielkie wyzwania. Byłam pewna, że odnajdę to, co będzie mnie pasjonować.
Starożytni Grecy bardzo cenili sport, uważali, że jest istotnym elementem edukacji i kształtowania charakteru.
Tak! Ja uważam, że zdrowy styl życia jest lekarstwem na wszystko. Trening ciała nie tylko wspaniale kształtuje naszą sylwetkę, wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Robi coś jeszcze więcej. Pozwala nam nawiązać ze sobą relacje. Uzewnętrznia nasz charakter, dzięki temu możemy zacząć nad nim pracować. Pokazuje gdzie leżą nasze granice, dzięki temu możemy je przesuwać. Mówi wiele o naszej determinacji, wytrwałości, dyscyplinie. Poznając siebie łatwiej jest nam odpowiadać na pytania „czego chcemy?”, nie tylko na macie, ale też w życiu Zdrowa głowa i zdrowe ciało – idealnie!
Wspomniałam o tych Grekach, bo przełomem w Twoim życiu był właśnie wyjazd do Aten.
W Grecji prowadziłam bardzo fajne studio, od rana do wieczora po brzegi zapełnione wspaniałymi ludźmi. Wiedliśmy z mężem cudowne życie, mogliśmy sobie na wiele pozwolić. On bardzo dobrze zarabiał, ja również, bo treningi personalne były świetnie opłacane. Nie było powodów, żeby wszystko rzucić i wyjechać. Ale ja widziałam, że Polki stawiają swoje potrzeby, pragnienia na samym końcu listy rzeczy do zrobienia. Myślałam o mojej mamie. Mama oddała całe życie nam, czwórce dzieci, domowi i naszemu tacie. Gdybyś dziś zapytała ją, co zrobiłaby z drugim życiem, odpowiedziałaby, że dokładnie to samo poświęciła się nam bez reszty, z ogromem bezwarunkowej miłości i zapomniała o sobie samej. Mama często jadła ostatnia obiad, a bywało, że nawet nie miała czasu zjeść. Sprzeciwiałam się temu, nie podobało mi się, że mama nie myśli o sobie i uważa, że to, czego ona pragnie, potrzebuje, o czym marzy, nie jest ważne.
Ale to był jej wybór.
Tak, oczywiście, że to był wybór mamy i tak jak wspomniałam, gdyby miała zrobić to raz jeszcze, zrobiłaby. Ja mówię o kobietach, które wpisały się w ten schemat nieświadomie, które zaczęły żałować i które myślały, że na zmiany jest już za późno, ale jednak gdzieś podświadomie czuły, że oprócz tej troski o najbliższych jest coś więcej. Są one same. Że mają swoje marzenia, pasje, że chcą się rozwijać. Stąd pomysł na pokazanie treningu jako narzędzia do zmiany życia, a nie tylko ciała. Chciałam, żeby mata była symbolicznym przedmiotem. Wchodząc na matę, przejmujesz kontrolę nad całym swoim życiem. Jeszcze w Grecji zakładałam profile w mediach społecznościowych, gdzie tłumaczyłam dziewczynom, jak wykonać dane ćwiczenie, i wysyłałam zdjęcia z opisem. Takich wiadomości wysłałam 30 tysięcy! Właśnie te dziewczyny zainspirowały mnie do tego, żeby przyjechać do Polski i wydać dla nich materiał na płycie. Zakomunikowały mi jasno i wyraźnie, że źle im się ćwiczy ze zdjęć i opisów. To był dla mnie moment przełomowy.
Wróciłaś do Warszawy w 2012. Nikt Cię wówczas nie znał. Rok później ćwiczyło z Tobą milion kobiet. Co było najtrudniejsze, kiedy próbowałaś namówić Polki na zmianę stylu życia?
Początek. Musiałam zdobyć ich zaufanie. Już w liceum byłam typem dziewczyny z sąsiedztwa, do której można przyjść, wygadać się. Byłam zawsze dostępna. W taki sposób „uczyłam się” ludzi. I wyciągałam wnioski. Szybko zrozumiałam, że każdy najpierw sam powinien zdecydować o tym, czy jest gotowy na zmiany. Bo często właśnie tych zmian boimy się najbardziej. Boimy się porażek, boimy się zderzenia ze swoimi ograniczeniami, słabościami. Boimy się spojrzeć sobie w oczy. Zadać konkretne pytania i usłyszeć na nie szczere odpowiedzi. Ale ja jestem z tych, którzy na każdy problem...
...szukają rozwiązania. Zauważyłam.
Wróciłam do Polski i odsłoniłam swoją prywatność. Pokazałam, co mnie nakręca, co motywuje, daje spełnienie, jak to robię. Nie kryłam się z niczym. Pokazałam mojego mężczyznę, nasze wspólne życie, te same pasje. To zaczęło się kobietom podobać. Że jestem autentyczna. Że 10 lat temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej i to wszystko jest wypracowane. Nie wychodzę z założenia, że coś mi się należy. Niewiele minęło czasu od powrotu do Polski, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że to jest to, czego tyle lat szukałam. Że to była najlepsza decyzja. Polki mnie potrzebowały. Brakowało im tylko wiary w siebie i poczucia, że same mogą o sobie decydować.