Dramatyczne wyznanie Edyty Bartosiewicz: „Byłam bliska śmierci. Czułam, że odchodzę”
Gwiazda przed laty udzieliła bardzo szczerego wywiadu
Edyta Bartosiewicz jest jedną z najbardziej tajemniczych wokalistek. Choć jej piosenki zna każdy Polak, próżno szukać jej na ściankach czy filmowych premierach. Dla wokalistki najważniejsze jest to, co sobą reprezentuje jako artystka. W 2020 roku wydała swój najnowszy album zatytułowany Ten moment. Z tej okazji udzieliła wywiadu w magazynie Pani, gdzie zdobyła się na odważne wyznanie: „Byłam bliska fizycznej śmierci”, opowiada.
Edyta Bartosiewicz: „Byłam bliska śmierci. Czułam, że odchodzę”
W 2019 roku w wywiadzie dla magazynu Pani, Edyta Bartosiewicz zdobyła się na odważne wyznanie. Artystka pojawiła się na okładce gazety, promując swój najnowszy album, Ten moment. To pierwszy krążek gwiazdy od sześciu lat. Przypomnijmy, że na poprzedni Renovatio (wydany w 2013 roku), fani Edyty Bartosiewicz musieli czekać ponad dwanaście lat. Tym razem przerwa w działalności piosenkarki trwała nieco krócej.
Teraz już wiadomo, dlaczego artystka na tak długo zniknęła ze świata kultury. W wywiadzie z magazynem Pani po raz pierwszy opowiedziała o tragicznych wydarzeniach ze swojego życia. „W 2006 roku byłam bliska fizycznej śmierci, czułam, że odchodzę. Ze wszystkich sił trzymałam się wtedy życia. Chcesz żyć. Po prostu nie chcesz umierać. Zresztą wcale nie jest tak łatwo umrzeć, przejść na drugą stronę”, zdradziła Monice Stukonis.
Edyta Bartosiewicz: przełomowy moment
Jak sama przyznała, przełomowym momentem w jej życiu była przeprowadzka. Nowa posiadłość sprawiła, że Bartosiewicz zamknęła pewien rozdział w swoim życiu. Co więcej, odwróciła uwagę gwiazdy od przykrych wspomnień.
„Pewnego dnia dzwoni do mnie kierownik budowy. Mówi, że pod domem odkryli wielki pokój i że jak pracuje 40 lat, czegoś takiego jeszcze nie widział. Okazało się, że jest to komora kompensacyjna, przez którą biegną rury z ciepłą wodą i ciepłym ogrzewaniem. Olbrzymie pomieszczenie, jak schron. Panowie z ekipy remontowej pięknie je oczyścili i odpowiednio zabezpieczyli. Odebrałam to bardzo symbolicznie – jakbym dokopała się do katakumb, odkryła jakąś tajemnicę. Otworzyła starą ranę, o której istnieniu mogłam nawet nie wiedzieć. Teraz rana została oczyszczona, założono opatrunek i następuje powolne gojenie”, mówi w rozmowie z Moniką Stukonis dla magazynu Pani.
Piosenkarka odebrała to jako symbol rozliczenia się z trudną przeszłością. Fani z niecierpliwością czekają teraz na nowy album artystki. Czy znajdzie się na nim kawałek, który osiągnie sukces na miarę takich utworów jak Ostatni, Sen czy Jenny?