Wojciech Bojanowski wyznaje: „Po kilkunastu dniach jego serduszko przestało bić”
Dziennikarz TVN w poruszających słowach wspomina syna...
Dziennikarz TVN, Wojciech Bojanowski, zdobył się na poruszające wyznanie. Jego syn cierpiał na zespół Edwardsa. „Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić”, wyjawił dziennikarz.
Wojciech Bojanowski o stracie dziecka
W czwartek 22 października 2020 roku, Trybunał Kostytucyjny wydał orzeczenie, które zakazuje aborcji z powodu ciężkich wad płodu. W całej Polsce zaczęto organizować protesty sprzeciwiające się tej decyzji. Strajki Kobiet odbywają się już od ponad tygodnia, ale to dzisiejszy Marsz na Warszawę jest największym protestem od wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia w sprawie aborcji. By naświetlić wielu ludziom istotę wyroku TK wiele znanych osób podzieliło się z fanami swoimi poruszającymi historiami. Wśród nich jest m.in. Joanna Koroniewska, która wyznała, ze straciła sześć ciąż czy Joanna Kurowska, która przyznała, że urodziła martwe dziecko. Każdy podkreśla jednak, że przede wszystkim chodzi o wybór, którego powinna dokonywać matka.
O niezwykle smutnych doświadczeniach opowiedział także dziennikarz TVN. Wojciech Bojanowski odwiedził grób synka i na cmentarzu nagrał krótki filmik, w którym opowiedział, co spotkało go kilka lat temu. Syn Wojciecha Bojanowskiego cierpiał na zespół Edwardsa. Co to takiego? To rzadka choroba genetyczna, polegająca na pojawieniu się wielu nieprawidłowości w budowie narządów wewnętrznych dziecka. Bardzo często doprowadza do samoistnego poronienia na początku ciąży, ale jak czytamy na poradnikzdrowie.pl: „większość dzieci urodzonych żyje najwyżej dwa miesiące, ale od 5 do 10 procent żyje więcej niż rok. To zależy od ciężkości i ilości wad, które wywołuje choroba”.
Lekarze wykryli tę wadę u dziecka Bojanowskiego, gdy jego partnerka była w czwartym miesiącu ciąży. „Bardzo małe szanse, żeby urodzić się żywym i zdrowym. Ale podjęliśmy decyzję, że spróbujemy. Że może zdarzy się jakiś cud. Może Bóg pomoże. Tak chcieliśmy. Stwierdziliśmy, że może uda go wyleczyć. Byliśmy gotowi na to, by w domu urządzić szpital. By zmierzyć się z tym wszystkim, co się dzieje. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić”, przyznaje łmiącym się głsoem.
Dziennikarz nie ma wątpliwości, że w tak trudnych sytuacjach rodzice zawsze powinni mieć wybór: „Pamiętam, jak się wtedy czuliśmy. Wiem, co to znaczy dla rodziców. Myślę, że dowolność, możliwość podjęcia decyzji to coś, co w tej szalenie trudnej sytuacji być może mogłoby się rodzicom po prostu należeć”.