Polski dziennikarz przeszedł rodzinne piekło: „Tata próbował zabić mnie dwa razy”
Wstrząsającym wpisem Damian Maliszewski chce wesprzeć ofiary przemocy
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski od kilku dni przekazują w mediach informacje o szkodliwościach, jakie ich zdaniem, niesie za sobą konwencja stambulska. Rządzący chcą wypowiedzieć ten dokument, mimo że chroni on ofiary przemocy domowej. Z takimi zamiarami polityków nie zgadza się Damian Maliszewski – muzyk, publicysta, autor głośnego wywiadu z mamą 30-letniego mężczyzny, który w Dzień Dziecka odebrał sobie życie przez homofobię. Felietonista sam wraz ze swoją mamą doświadczył przemocy ze strony ojca, o czym w poruszający sposób napisał w ostatnim poście na Instagramie.
Damian Maliszewski o trudnym dzieciństwie i ojcu
Na swoim koncie w serwisie Instagram Damian Maliszewski opublikował szokujący zapis wspomnień z lat swojego dzieciństwa. Do postu zostało dołączone zdjęcie, na którym dziennikarz ma 8 lat. „Dwa lata później tata uderzył mnie pierwszy raz w twarz. Uderzył z pięści, bo próbowałem ratować mamę, którą dusił. Wyciągnąłem z szafy drucianą trzepaczkę do dywanów i zacząłem okładać ojca po plecach. Odwrócił się i już nic więcej nie pamiętam. Straciłem przytomność. Obudziłem się następnego dnia. Klęczał przy mnie, płakał i przysięgał, że już nigdy tego nie zrobi. Oko oczywiście miałem podbite, ale wybaczyłem. Płakał, jak więc mogłem nie wybaczyć?”, pyta retorycznie w swoim wpisie felietonista. „Wcześniej, zanim mnie pierwszy raz uderzył, bił mamę. Po wszystkim zawsze klęczał, przysięgał trzymając w dłoniach krzyż zdjęty ze ściany i płakał. Jak więc mogła nie wybaczać?”, dodaje.
Damian Maliszewski wraz z siostrą dowiedzieli się też jako dzieci, że ich tata ma kochankę, z którą mężczyzna zdradzał żonę przez 16 lat. Nie przeszkadzało mu to jednak, by być zazdrosnym o partnerkę, a także by to ją podejrzewać o niewierność. „Którejś nocy uciekliśmy z mamą na boso ze zdemolowanego mieszkania. Rozwalił wszystko. Szyby, stoły, przewrócił meblościankę. Mama chwyciła nas za dłonie i pobiegliśmy w deszczu do jedynej budki telefonicznej na osiedlu, żeby wezwać pomoc, zadzwonić po milicję. Staliśmy pod tą budką, mama podniosła słuchawkę i wykręciła 997. - Proszę szybko przyjechać, mąż demoluje mieszkanie, bije mnie, nie mam gdzie z dziećmi wrócić na noc. I pamiętam jak usłyszałem głos milicjanta: - Do pożycia małżeńskiego się nie wtrącamy”, wspomina trudny czas dziennikarz, który nie ma wątpliwości, że konwencja stambulska jest w Polsce potrzebna.
Swoje zdanie, Damian Maliszewski, poparł kolejnym przykładem. Przez bierność ówczesnych milicjantów, dziennikarz mógł stracić życie. „Cholernym obowiązkiem zdrowo funkcjonującego państwa jest ratować tych bezbronnych ludzi przed utratą zdrowia, a czasami życia. Mnie tata próbował zabić dwa razy. Raz chciał skręcić mi kark (sąsiad mnie uratował), drugi raz próbował zastrzelić pistoletem, ale nabój mu nie wypalił”, napisał w najnowszym wpisie publicysta i dodał, że sytuacja jest rodziny nie była przypadkiem odosobnionym. „Sąsiadki przechodziły swoje piekła. Mężowie pili, demolowali, bili. Bez przerwy gdzieś jakieś awantury. Ktoś płakał, jakieś dzieci próbowały ratować mamę. Najgorzej było w soboty po wieczornej wódeczce ze znajomymi. Pamiętam płacz, krzyk i wołanie o pomoc moich rówieśników w ich mieszkaniach”, czytamy na Instagramie Damiana Maliszewskiego. Dziennikarz wyznał też, że uwolnił się od przemocy, gdy miał 18 lat. Dziś kończy drugą terapię, która doprowadziła do równowagi jego zdrowie psychiczne.
Mamy nadzieję, że ten bardzo mocny i niestety prawdziwy tekst da do myślenia osobom, w rękach których są dalsze losy konwencji stambulskiej.
Jeżeli jesteś ofiarą przemocy, natychmiastową pomoc dostaniesz TUTAJ.