Kasia Moś
Fot. Dominika Cuda
O TYM SIĘ MÓWI

Tragedia Kasi Moś! Dziadek gwiazdy zmarł pod szpitalem

Mężczyzna czekał na pomoc kilka godzin

Sabina Zięba 3 kwietnia 2020 11:00
Kasia Moś
Fot. Dominika Cuda

Służba zdrowia na całym świecie zmaga się obecnie z niebywałym kryzysem. Pracownicy szpitali muszą wybierać, komu pomagać, w czasie epidemii koronawirusa. Na własnej skórze doświadczyła tego polska wokalistka. Kasia Moś pożegnała dziadka, który uprzednio czekał kilka godzin na pomoc. Nie udało się go utrzymać przy życiu.

Śmierć w rodzinie Kasi Moś w dobie koronawirusa

W czwartkowe popołudnie 2 kwietnia Kasia Moś podzieliła się smutną informacją ze swoimi fanami w mediach społecznościowych. Jej dramatyczna historia poruszyła już tysiące ludzi. Wiele z nich do tej pory nie zdawało sobie sprawy, jak wygląda obecnie funkcjonowanie polskich szpitali.

Na świecie potwierdzono już ponad milion zakażeń koronawirusem, z czego ponad 3 tysiące w Polsce. Ośrodki zdrowia zmagają się z obłożeniem i nie chcą przyjmować nowych pacjentów. Czasem nawet w kryzysowych sytuacjach, tak jak miało to miejsce w rodzinie Kasi Moś. Jej dziadek źle się poczuł i został przetransportowany karetką pod szpital. Nie uzyskał tam jednak pomocy, choć trzy godziny spędził pod budynkiem. Sytuacja miała tragiczny finał – pan Stanisław zmarł 31 marca. 

Wokalistka w mediach społecznościowych zrelacjonowała obserwatorom dramatyczne wydarzenie i podziękowała lekarce, która walczyła o życie jej dziadka w karetce: „Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły. Pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze- Kania. Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten, w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć. Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary, jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu”.

Piosenkarka ujawniła, że pan Stanisław przebywał w hospicjum: „W dobie gdy ludzie są dla siebie raczej delikatnie rzecz ujmując nieprzychylni, my zetknęliśmy się z takim dobrem i to nie jeden raz. Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem, ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis. Dziękuję, że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu”.

Wiadomo, że Moś była z dziadkiem niezwykle zżyta i wspólnie przeżyli niejedną przygodę. Pożegnała się z nim we wzruszający sposób: „Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu. (...) Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko, więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób”.  

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Kasia Moś (@kasiamos_official)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu. Dziadzio Stasio zabierał nas na spacery do parku. Najpierw szliśmy na tawki (chuśtawki) , a potem pokazywał nam drzewa i uczył ich nazw. Opowiadał o mrówkach, jak niezwykłe tworzą społeczności, o wilkach, które wiążą się w pary na całe życie, o pingwinach na Madagaskarze. Dziadek odbierał nas ze szkoły, chodził na wszystkie popisy, po każdym mówił - „Zagrałaś lepiej niż Rostropowicz” , a ja przecież ledwo trzymałam smyczek... Rano przynosił nam bułki, dzwonił dzwonkiem w bardzo charakterystyczny sposób, namolne krótkie naciśnięcia... Nauczył mnie robić łódki z papieru, uczył nas matematyki, chemii i fizyki ( szkoda, że z takimi matołkami przyszło mu pracować). Pokazał jak obierać ziemniaki. Robił najlepsze domowe frytki i jabłka w cieście. Gdy przychodził do nas byliśmy zawsze przygotowani ; pełna lodówka i szafka słodyczy. Dziadek cały czas musiał coś „mielić” w buzi. Gdy zapytany czy coś chce, mówił - „Niekoniecznie” , to znaczyło , że chce. Dowiedzieliśmy się też paru ciekawostek , że Nutella zrobiona jest z czarnych ślimaków, a Coca- Cola z gwoździ . Jego ulubionymi cukierkami były Werther’s Oryginal, ewentualnie „mordoklejki” . Kochał muzykę klasyczną, szczególnie dźwięk skrzypiec- „Albert Einstein po jednym z koncertów Yehudi Menuhina podszedł do niego i powiedział „ Teraz wiem, że Bóg istnieje”- takie historie nam opowiadał. Nazywaliśmy go „Stanley serwis”, bo większość rzeczy naprawiał sam, jego 40 letnia , biała Dacia, wszystko miała na sznurku. Gdy na tylnim siedzeniu pociągnąłeś za rączkę skakanki, to otwierał się bagażnik. Był miłośnikiem pisania urzędowych pism. Pilnowania czy zapłaciliśmy czynsz i straszenia , że dostaniemy nakaz eksmisji, i wylądujemy na hasioku (śmietniku) . Był bardzo ciepłym człowiekiem ale potrafił też pięknie przeklinać wtedy słowa na k... i s.... nie schodziły mu z ust. Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko , więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 Marca w @hospocjumcordis

Post udostępniony przez Kasia Moś (@kasiamos_official)

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

FILIP CHAJZER w poruszającej rozmowie wyznaje: „Szukam swojego szczęścia w miłości, w życiu, na świecie…”. GOŁDA TENCER: „Ludzie młodzi nie znają historii. Patrzą do przodu (…). A ja robię wszystko, by ocalić pamięć”, mówi. JAN HOLOUBEK i KASPER BAJON: reżyser i scenarzysta. Czego nie nakręcą, staje się hitem. A jak wyglądają ich relacje poza planem filmowym? MONIKA MILLER od lat zmaga się z depresją i chorobą dwubiegunową, ale teraz za sprawą miłości pierwszy raz w życiu jest szczęśliwa.