Tragedia Kasi Moś! Dziadek gwiazdy zmarł pod szpitalem
Mężczyzna czekał na pomoc kilka godzin
Służba zdrowia na całym świecie zmaga się obecnie z niebywałym kryzysem. Pracownicy szpitali muszą wybierać, komu pomagać, w czasie epidemii koronawirusa. Na własnej skórze doświadczyła tego polska wokalistka. Kasia Moś pożegnała dziadka, który uprzednio czekał kilka godzin na pomoc. Nie udało się go utrzymać przy życiu.
Śmierć w rodzinie Kasi Moś w dobie koronawirusa
W czwartkowe popołudnie 2 kwietnia Kasia Moś podzieliła się smutną informacją ze swoimi fanami w mediach społecznościowych. Jej dramatyczna historia poruszyła już tysiące ludzi. Wiele z nich do tej pory nie zdawało sobie sprawy, jak wygląda obecnie funkcjonowanie polskich szpitali.
Na świecie potwierdzono już ponad milion zakażeń koronawirusem, z czego ponad 3 tysiące w Polsce. Ośrodki zdrowia zmagają się z obłożeniem i nie chcą przyjmować nowych pacjentów. Czasem nawet w kryzysowych sytuacjach, tak jak miało to miejsce w rodzinie Kasi Moś. Jej dziadek źle się poczuł i został przetransportowany karetką pod szpital. Nie uzyskał tam jednak pomocy, choć trzy godziny spędził pod budynkiem. Sytuacja miała tragiczny finał – pan Stanisław zmarł 31 marca.
Wokalistka w mediach społecznościowych zrelacjonowała obserwatorom dramatyczne wydarzenie i podziękowała lekarce, która walczyła o życie jej dziadka w karetce: „Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły. Pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze- Kania. Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten, w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć. Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary, jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu”.
Piosenkarka ujawniła, że pan Stanisław przebywał w hospicjum: „W dobie gdy ludzie są dla siebie raczej delikatnie rzecz ujmując nieprzychylni, my zetknęliśmy się z takim dobrem i to nie jeden raz. Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem, ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis. Dziękuję, że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu”.
Wiadomo, że Moś była z dziadkiem niezwykle zżyta i wspólnie przeżyli niejedną przygodę. Pożegnała się z nim we wzruszający sposób: „Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu. (...) Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko, więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób”.