Reklama

Jest najsłynniejszą polską psycholożką rozwojową i ekspertką w swojej dziedzinie. Serca widzów podbiła jako Superniania. Dorota Zawadzka lubi przełamywać stereotypy i nie boi się tematów tabu. Sama wychowała dwóch wspaniałych synów. „Dzieci zawsze były dla mnie najważniejsze”, wspominała w jednym z wywiadów VIVY!. Dorota Zawadzka w jednym z najnowszych wpisów opowiedziała o tym, jak wyglądał jej pobyt w szpitalu i narodziny jednego z synów. Dla psycholożki to był bardzo trudny czas.

Reklama

Dorota Zawadzka o ciąży i pobycie w szpitalu

Dorota Zawadzka postanowiła podzielić się z obserwatorami swoją historią. W poruszającym poście wróciła wspomnieniami do wydarzeń sprzed 34 lat. Wtedy na świecie pojawił się jej syn, Paweł. Psycholożka wyznała, jak wyglądała wówczas sytuacja kobiet w ciąży na sali porodowej, podejście specjalistów i system opieki. Nie ukrywa, że nie ma zbyt miłych wspomnień i doświadczeń. Czuła ogromny dyskomfort, nie otrzymywała zbyt wielu informacji. Jedyne, co mogła usłyszeć to oschłe komunikaty.

„Po nieprzespanej nocy, nawet nie z powodu bólu z krzyża, tylko dlatego że szpital zawsze budził i budzi we mnie niepokój, doczekałam śniadania i informacji, że "przed badaniem nie należy się". Opryskliwa salowa zakomunikowała, że o 10 obchód i wszystko mi powiedzą. W białej, sztywnej koszulinie ledwo za pupę i rozciętej do pępka, bez żadnego troczka dającego możliwość jakiegokolwiek zawiązania, czułam się odarta z godności, ale podobno "tak jest wygodniej. Choć nadal nie wiedziałam komu i dlaczego, ale przyjmowałam to z pokorą”, rozpoczęła swój wpis Dorota Zawadzka.

Dalej psycholożka opisuje, jak się czuła. Była traktowana jak powietrze, nikt z nią nie rozmawiał. Położna wykonała jej badanie koszmarnie wyglądającym sprzętem, który miał wymierzyć miednicę. „To badanie zewnętrznego pomiaru miednicy służy orientacyjnemu określeniu rozmiarów kanału rodnego, przez który ma urodzić się dziecko […] Oceniono, że mogę rodzić, a dziecko jest "w normie" i polecono chodzić "w razie bólu"”, dodała.

Sprawdź też: Drugą połówkę znalazła przypadkowo... w Internecie. Historia miłości Doroty Zawadzkiej i jej męża

Dorota Zawadzka o porodzie

Chociaż Dorota Zawadzka miała urodzić dziecko w środę, to inny specjalista stwierdził, że pociecha psycholożki przyjdzie na świat znacznie wcześniej. Przyglądała się jak salę opuszczają kolejne kobiety. Wkrótce potem rozpoczęła się akcja porodowa. „Koło 12 przyszedł kolejny lekarz i stwierdził, że mój wysoki poziom stresu przyspieszył akcję porodową - cokolwiek to znaczyło, bo nikt mi tego poziomu nie mierzył. W ogóle nikt ze mną nie rozmawiał. O 13 poczułam, że odchodzą mi wody płodowe a o 13.35 urodziłam synka. Trzeci skurcz i pozamiatane”, opowiadała.

Dorota Zawadzka wyznała, że spodziewała się narodzin córeczki, której chciała dać na imię Basia. To była dla niej niespodzianka, ponieważ okazało się, że na świecie pojawił się chłopiec. Psycholożka przypomniała, że w tamtym momencie mamy nie mogły spędzać tyle czasu z noworodkiem. Ale psycholożka nie zgodziła się na to, by odseparowano ją od pociechy. „Synek miał 51 cm i ważył 3150g.

Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się by zabrano synka ode mnie. Uznano mnie za wariatkę i umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce. Inne mamy były same w salach a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam by Pawełek był ze mną. Dziś to normalna procedura, ale wtedy rooming in nie był popularny”, powiedziała.

W jednym z wywiadów VIVY Dorota Zawadzka zdradziła, że jako mama nie była idealna. „Ależ popełniałam masę błędów. Byłam nadopiekuńcza. Urodziłam pierwszego syna na trzecim roku studiów i wychowywałam dziecko z poradnikiem w ręku”, mówiła. I dodawała:

Pod postem psycholożki pojawiło się wiele poruszających historii kobiet, które mają za sobą podobne doświadczenia.

Reklama

Zobacz też: Dorota Zawadzka ostro o konkursie Eurowizji Junior 2021: „Straszne obrazki... nie moja bajka”

PIOTR CHARCHULA/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama