Reklama

Pięciometrowy pyton wciąż grasuje nad Wisłą w okolicach miejscowości Gassów w powiecie piaseczyńskim. Mimo intensywnych poszukiwań, wąż pozostaje nieuchwytny, ku przerażeniu mieszkańców regionu. Od kilku dni wszyscy zadają sobie pytanie, jak zwierzę znalazło się na wolności, czy uda się je ująć, a co za tym idzie, na ile łatwo jest zakupić okaz niebezpiecznego gada. Wypowiedź Bartka Gorzkowskiego, łowcy węży, obnaża brutalną prawdę na ten temat.

Reklama

Bartek Gorzkowski, łowca węży, o sprzedaży pytonów tygrysich

Prezes Fundacji Epicrates i kierownik lubelskiego schroniska dla zwierząt Egzotarium ma do czynienia z egzemplarzami niebezpiecznych zwierząt na co dzień. W udzielonym kilka dni temu wywiadzie wyjaśnił, dlaczego w Polsce kupowanie pytonów tygrysich stało się w ostatnich latach tak popularne.

„Ten gatunek jest jednym z bardziej popularnych w hodowlach amatorskich mimo znacznych rozmiarów, które osiąga. Mieliśmy takiego węża, który był prezentem dla dziecka na Komunię. Na szczęście po miesiącu się znudził, rodzice przynieśli go do naszego ośrodka, nie wyrzucili. Mieliśmy 4,5-metrowego pytona tygrysiego znalezionego w parku w centrum Lublina”, wylicza Bartek Gorzkowski w rozmowie z portalem WawaLove.pl.

Dodaje również, że powodzenie tego gatunku wśród amatorów wynika z niskiej ceny, jaką trzeba za niego zapłacić w sklepie zoologicznym.

„To są węże sprzedawane w sklepach zoologicznych, gdy są zazwyczaj młode, kiedy mają około 60 cm długości. Nie kosztują wiele, bo takiego węża można kupić już za około 150 złotych. To jest wąż stosunkowo tani i wizualnie atrakcyjny, szczególnie dla młodych ludzi, którzy niekoniecznie mają odrobinę refleksji i pomyślą, że taki wąż za lat kilka będzie miał już kilka metrów”, relacjonuje prezes fundacji Epicrates.

Bartek Gorzkowski o interwencjach do porzuconych zwierząt, w tym węży

Mężczyzna zdradził jednocześnie, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba interwencji, związanych z egzotycznymi zwierzętami, wzrosła w Polsce niemal trzydziestokrotnie!

„Od 10 lat prowadzę Egzotarium (schronisko dla zwierząt egzotycznych - przyp. red.), podobnie fundację i mamy około 50-60 interwencji każdego roku do zwierząt porzuconych. Kiedyś miałem jedną, dwie interwencje rocznie (albo wcale), ale ponad dwie dekady temu te zwierzęta były trudno dostępne i drogie. Ktoś dziesięć razy musiał się zastanowić, zanim sobie takie zwierzę kupił. Teraz na porządku dziennym jest nawet sprzedaż okazów przez internet za niewielkie pieniądze, w paczce dostarczanej pod drzwi. To sprzyja bezmyślnemu kupowaniu. A gdy zwierzę się znudzi, jest porzucane. Teraz jest najgorszy, wakacyjny okres, gdy egzotyczne pupile przeszkadzają w planach urlopowych”, podkreśla Bartek Gorzkowski.

Czy właściciel porzuconego węża zostanie namierzony?

Odpowiedź na to pytanie jest tyleż prosta, co złożona. Wszystko zależy bowiem od tego czy wąż został zakupiony legalnie.

„Jest szansa na pewien trop w poszukiwaniach, ponieważ wąż ten jest chroniony konwencją waszyngtońską (CITES) i jeżeli ktoś kupuje takiego węża, powinien razem z nim dostać dokument poświadczający legalne pochodzenie zwierzęcia czyli albo w przypadku urodzenia w niewoli dokument wydany przez powiatowego lekarza weterynarii albo świadectwo importowe CITES i w ciągu dwóch tygodni ma obowiązek zarejestrować węża w urzędzie miasta lub starostwie powiatowym. Można sprawdzić więc te rejestry. Natomiast z doświadczenia wiem, że rejestrowany jest co drugi wąż”, zdradził Gorzkowski.

Gdzie jest pyton tygrysi, który grasuje nad Wisłą? Jak się tam znalazł?

Według różnych informacji, pyton tygrysi znajduje się w okolicach, w których w sobotę znaleziono jego wylinkę (zrzuconą skórę).

„Potwierdzamy iż na terenie od miejscowości Ciszyca do miejscowości Gassy odnaleźliśmy ślady przebywania pytona tygrysiego, o szacowanej długości od 4 do 6 metrów oraz obwodzie około 50 centymetrów. Możemy potwierdzić czas powstania jednego z tropów na niedzielę 8 lipca w godzinach między 18.00 a 20.00. Oprócz tego tropu, znaleźliśmy inne, stanowiące ścieżkę, którą pokonał wąż kierując się od miejscowości Dębina w stronę Gass”, poinformowała dziś rano fundacja Animal Rescue Polska.

Potwierdza to także jasnowidz w rozmowie z Super Expressem jasnowidz Krzysztof Jackowski, który jako siedzibę przebywającego na wolności pytona wskazał okolice niewielkiej plaży nad Wisłą, znajdującej się pod wsią Dębina, oddaloną o 18 kilometrów od Warszawy.

Co ciekawe, zdradził on również, w jaki sposób waż znalazł się na wolności.

„Przyjechali samochodem, przywieźli pytona w czymś w rodzaju plastikowej beczki i wypuścili go. Najprawdopodobniej chcieli się węża po prostu pozbyć”, zdradził tabloidowi.

Reklama

Czy te wizje są zgodne z prawdą? Tego dowiemy się, gdy sprawa zostanie wyjaśniona przez policję

Służba Ochrony Ratownictwa Zwierząt Rescue Polska
warszawawpigulce.pl
Reklama
Reklama
Reklama