Nosiła futro, jadła mięso… Dziś jest eko-wojowniczką! Kto odmienił Kingę Rusin?
„Przejście na wegetarianizm zabrało mi więcej czasu. Lubiłam smak mięsa”
Kinga Rusin od lat angażuje się w walkę o środowisko. Dziennikarka segreguje śmieci, nawołuje do zaprzestania wycinania drzew, apeluje o powstrzymanie odstrzału zwierząt, czy kilka lat temu zrezygnowała nawet z jedzenia mięsa. Prezenterka nie zawsze, jednak taka była. Do ekologicznego stylu życia namówił ją jej znany przyjaciel. Kto to był?
Kinga Rusin o swoim nawróceniu
Kinga Rusin udzieliła właśnie obszernego wywiadu Twojemu Stylowi. Wyznała, że nie zawsze żyła ekologicznie, jednak to się zmieniło: „Nawróciłam się, dzięki różnym ludziom, a przede wszystkim dzięki Michałowi Pirógowi”. Było to 12 lat temu, gdy pracowali razem przy programie You Can Dance. „Wyjeżdżaliśmy na castingi, potem na obozy z uczestnikami programu. Mieliśmy pomiędzy nagraniami mnóstwo czasu, z którym nie ma co zrobić, więc się rozmawia. Michał jest wrażliwym człowiekiem. Ujął mnie tym”, powiedziała Kinga.
Dodała, że tancerz nie jadł mięsa i starał się żyć ekologicznie. „Pamiętam, jak podczas obiadu sięgnęłam widelcem do jego talerza, chciałam spróbować ryżu. Wcześniej tym widelcem jadłam mięso. Michał oburzył się, właściwie obraził na kilka dni. Zareagował tak, jakbym sprofanowała jego obiad tym jednym gestem. Wydało mi się to przesadzone, nawet odrobinę nawiedzone? Chciałam się dowiedzieć, skąd się bierze taka postawa. Wypytywałam go o wszystko. Pokazał mi filmy, jak hodowane są zwierzęta futerkowe i rzeźne, jak się je zabija, jak szkodliwa dla środowiska i nieekonomiczna jest produkcja mięsa. W sprawie futer zgodziłam się z Michałem od razu: zabijanie kogokolwiek w okrutny sposób, żeby mieć kawałek czegoś „ładnego” i miękkiego do wciągnięcia na grzbiet, jest złe. Przejście na wegetarianizm zabrało mi więcej czasu. Lubiłam smak mięsa”, dodała.
Wpływ na postawę dziennikarki miały też jej wakacje w dzieciństwie. Rodzice wysyłali Kingę na wieś z babcią, aby przerwę między szkołą spędzała na świeżym powietrzu, a nie w mieście. Kinga miała wolną rękę na wsi. Napatrzyła się tam na traktowanie zwierząt w gospodarstwie, co z pewnością zaowocowało jej dzisiejszą postawą. „Nikt nie przejmował się, że dzieci przyglądają się świniobiciu. To musiało na mnie wpłynąć. Uważam, że dzieci są czyste, empatyczne, odróżniają intuicyjnie dobro i zło. Gdyby wiedziały, jak powstają szynka czy parówki, wszyscy dorośli byliby wegetarianami”, tłumaczy.
A co z noszeniem skórzanych butów? „Często czyni mi się zarzut, że taka ekologiczna, to powinna biegać w botkach ze skaju. A mnie nie chodzi o to, żebyśmy wszyscy porzucili skórę dla skaju i żywili się wyłącznie owocami. Większość ludzi je mięso i tego nie zmienimy, choć akurat ja bym chciała. A skóry to »odpad« z produkcji podstawowej, czyli mięsa, które jemy. Skoro zabijamy zwierzęta, wykorzystajmy je w całości. Z szacunku. Poza tym skaj to plastik, a plastik jest jednym z najgorszych wynalazków ludzkości, w sensie, że jest tani, a rozkłada się 500 lat”.
Co myślicie o postawie Kingi Rusin?