Profesor Marian Zembala, portret w czasach, gdy był ministrem zdrowia, Warszawa, 08.10.2015 rok
Fot. Rafal Siderski / Forum
WSPOMNIENIE

Rodzina była dla niego najważniejsza. Bliskich cenionego lekarza spotkała kolejna tragedia 

Śp. prof. Marian Zembala o żonie i dzieciach mówił z czułością i miłością

Damian Brillowski 27 czerwca 2024 12:18
Profesor Marian Zembala, portret w czasach, gdy był ministrem zdrowia, Warszawa, 08.10.2015 rok
Fot. Rafal Siderski / Forum

Nikt nie mógł uwierzyć w jego śmierć. 19 marca 2022 roku profesor Marian Zembala został znaleziony martwy w przydomowym basenie. Miał 72 lata. Odejście wybitnego specjalisty było niewyobrażalnym i bolesnym ciosem dla jego najbliższych. Z ukochaną żoną Hanną znali się 50 lat. Wspólnie doczekali się czwórki wspaniałych dzieci. Dwoje z nich poszło w ślady ojca i kontynuowało tradycję lekarską. Kiedy Marian Zembala opowiadał o swoich najbliższych rozpierała go duma i radość. 

W środę, 26 czerwca syn kardiochirurga przekazał kolejną smutną informację. Nie żyje syn Michała Zembali. 24-latek walczył z uzależnieniem. Wpis, który lekarz zamieścił w sieci został opublikowany w Międzynarodowym Dniu Zapobiegania Narkomanii. "Miesiąc temu zmarł mój najstarszy syn. Dwudziestoczterolatek, który mimo wsparcia rodziny i bliskich przegrał walkę z nałogiem", rozpoczął.

Nie żyje wnuk Śp. Mariana Zembali. Syn profesora przekazał smutną informację

Rodzina starała się mocno wspierać 24-latka. Michał Zembala wspomina przejmujące chwile i walkę o syna. "Pamiętam dni, gdy po skończonym zabiegu biegałem po ulicach Katowic, szukając go w melinach i zakątkach bram. Pamiętam dni, te nieliczne, gdy zjawił się w domu z tym samym uśmiechem, rozmawiając z 15 lat młodszą siostrą. Pamiętam dni gdy wiozłem go na SOR z prośbą by tam pozostał. Dni, gdy w trakcie pobytu w ośrodku cieszył się z rosnącej jego roli w społeczności, o zadaniach i… planach. Dni, gdy jedyne smsy jakie dostawałem były „Wyślij mi kasę na chleb” i takie, gdy pisał „Koniec. Dalej nie idę”. Spędziłem godziny na rozmowie z nim, z ludźmi mu bliskimi. Przekonywałem, prosiłem, zawsze dawałem nadzieję", czytamy w poruszającym wpisie kardiochirurga.

Czytaj także: Nie żyje wnuk prof. Mariana Zembali. Miał zaledwie 24 lata, przegrał walkę z nałogiem

Pod koniec wspominał, że ważna jest uwaga i miłość...  "Święto ustanowione przez WHO lata temu, by… Wzbudzić naszą czujność i uwagę. By pamiętać zarówno o tym parszywym zagrożeniu, o tych, którzy z nałogu wyszli, o tych, którzy w nim trwają, ale i o tych, którzy z jego powodu odeszli. Jak zapobiegać, zapytacie? Nie wiem. Słuchać. Kochać. Być", pisał Michał Zembala. 

To kolejna przejmująca tragedia w jego rodzinie. Dwa lata wcześniej pożegnał tatę, dla którego bliscy byli największą wartością...  Marian Zembala z czułością mówił o żonie i dzieciach. 

Fot. Lukasz Kalinowski/East News

Michał Zembala

Marian Zembala jako ceniony i znany lekarz

Prof. Marian Zembala był wybitnym kardiochirurgiem i transplantologiem. Przez wiele lat pozostawał dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W 2015 roku pełnił stanowisko ministra zdrowia. 

Urodził się 11 lutego 1950 roku, w śląskim miasteczku Krzepice. Jego mama Krystyna była nauczycielką, zaś ojciec Kazimierz skończył technikum kolejowe i pracował jako zawiadowca na stacji PKP. Pomimo że nie miał w rodzinie tradycji lekarskich, sam zapragnął zostać lekarzem. Zainspirował go pewien wywiad i artykuł zamieszczony w prasie. Był prawdziwym pasjonatem, specjalistą z misją. 

„Poszedłem na medycynę, bo przeczytałem w „Trybunie Robotniczej” wywiad z profesorem Franciszkiem Kokotem, nestorem polskich nefrologów, o przyszłości polskiej transplantologii. Po nim trafiłem na artykuł, w którym profesor Wiktor Bross, współtwórca polskiej kardiochirurgii i pionier transplantacji nerek, mówił, że niebawem dla pacjentów z nieodwracalnym uszkodzeniem wątroby, płuc, serca czy nerek ratunkiem będą transplantacje tych narządów. Zapragnąłem być kardiochirurgiem jak profesor Bross”, przyznawał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Marian Zembala, 12.08.2010 rok, Zabrze
Fot. TOMASZ BARANSKI/REPORTER

Marian Zembala, Zabrze, 12.08.2010 rok

Historia miłości prof. Mariana Zembali i jego żony Hanny. Jak się poznali?

Prywatnie prof. Marian Zembala wiódł szczęśliwe życie u boku żony Hanny. Lekarz poznał swoją przyszłą małżonkę w 1972 roku, kiedy była studentką farmacji. O tym, jak wyglądało ich pierwsze spotkanie opowiedział w książce „Spotkania. Opowieść o wierze w człowieka. Marian Zembala w rozmowie z Dawidem Kubiatowskim”. 

„Spotkałem tę piękną dziewczynę na studenckiej stołówce. Miała na sobie długi czerwony sweter, długie zadbane włosy, piękną buzię, była wysoka i bardzo zgrabna. Od razu wpadła mi w oko. Ja byłem wtedy po czwartym roku medycyny. Oczywiście nie podszedłem wtedy do niej, bo chyba się trochę krępowałem, ale chciałem ją poznać”, opowiadał. Do swojej żony często zwracał się Ania. 

Prof. Marian Zembala, 05.10.2014 Warszawa Na planie programu Dzien Dobry TVN
Fot. Tomasz Urbanek/DDTVN/East News

Prof. Marian Zembala na planie programu "Dzień Dobry TVN", Warszawa, 05.10.2014 rok 

Prof. Marian Zembala o dzieciach. Poszły w jego ślady  

Małżeństwo Zembalów doczekało się czwórki wspaniałych dzieci. W 1976 roku na świat przyszedł pierworodny syn Michał, rok później na świecie pojawiła się Joanna, zaś w 1985 roku rodzina prof. Zembali powiększyła się o bliźniaki Małgorzatę i Pawła. Dziś każde z nich jest już dorosłe. Pierworodny syn poszedł w ślady ojca i również został kardiochirurgiem. Pracował w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu jako ordynator Oddziału Kardiochirurgii, Transplantacji Serca i Płuc oraz Mechanicznego Wspomagania Krążenia. Obecnie kieruje oddziałem kardiochirurgii, transplantacji serca i mechanicznego wspomagania krążenia w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie.

Joanna jest absolwentką kilku kierunków. Studiowała na Wydziału Nauk o Zdrowiu w Bytomiu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach (specjalizacja: zdrowie środowiskowe i profilaktyka chorób środowiskowo-zależnych), a także iberystykę, dziennikarstwo i komunikację społeczną oraz MBA w ochronie zdrowia. 

A tak o swoich dzieciach opowiadał prof. Zembala w 2020 roku: „Z Michałem wiążę przyszłość zabrzańskiej kardiochirurgii i transplantologii. Moja córka Joanna, iberystka, pasjonuje się zdrowiem publicznym w Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Druga córka, Małgosia, jest cenionym notariuszem we Wrocławiu. I syn Paweł, prawnik z zawodu i z pasji międzynarodowy trener golfa”, zwierzył się Marian Zembala w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. 

Michał Zembala, Marian Zembala, Warszawa, 8.04.2018
Fot. Kamil Piklikiewicz/DDTVN/East News

Michał Zembala, Marian Zembala, Warszawa, 8.04.2018 rok

Michał Zembala w poruszających słowach żegnał ukochanego tatę, Mariana Zembalę. 

Najstarszy syn profesora żegnał go w 2022 roku poruszającymi słowami. Łączyła ich piękna relacja.  "Powoli dochodzi do mnie, że nie usłyszę Twojego telefonu z pytaniem o ostatniego chorego po przeszczepie, o to, czy rezydenci rozwijają się dobrze, czy uda nam się o czasie złożyć dokumenty dotyczące asystenta lekarza, czy też o zdrowie męża naszej pielęgniarki. Różniło nas wiele, ale łączyło — więcej niż wiele", pisał Michał Zembala. 

Ojciec nauczył go szacunku i pokory wobec pacjenta, zawodu, dbałości o miejsce pracy. Wiele mu zawdzięczał. Także tata wiele czerpał z doświadczeń syna. W 2018 roku profesor przeszedł udar krwotoczny. To mocno zbliżyło do siebie rodzinę. "Zaczęliśmy się częściej spotykać, rozmawiać, poznawać, uczyć się siebie nawzajem", mówił Michał Zembala w rozmowie z Medonet.pl. 

Czas po chorobie był dla niego bardzo trudny, o czym wiedzieli jego bliscy. Marian Zembala poruszał się za pomocą wózka inwalidzkiego. „Będąc niepełnosprawnym, cierpiąc z powodu ułomności fizycznej i psychicznej, targany emocjami i wspomnieniami, niespełnionymi marzeniami i planami, wjechał na wózku do domowego basenu. Utonął (...) Wspominam nie tylko z uwagi na pamięć, ale także ze względu na potrzebę wsłuchania się w cichy głos tych, którzy mimo fasady powagi i rezonu, cierpią z powodu rozdarcia, wątpliwości i … #samotność w chorobie, kalectwie czy #niepełnosprawność”, wspominał jego syn, Michał Zembala w innej wypowiedzi [cytat za Plejada.pl].

Lekarz nie ukrywał, że dla ojca przytłaczające było zmierzenie się z „ludzką niechęcią”. „To nie schody stały się symbolem trudności, a słowa i czyny wcześniej mu bliskich", dodawał. Bliscy zaznaczali, że mocno oddziaływał na niego konflikt w Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Jak podawały media, na profesora naciskano w sprawie zwolnienia ze szpitala syna, Michała Zembali. Pojawiały się głosy, że rozwija on karierę zawodową dzięki wpływom ojca. Sam Marian Zembala nie stawiał go na piedestale, wymagał od syna 10 razy więcej niż od kogoś innego. Jednak Michał Zembala otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę. Dzień później profesor odszedł...

"Dla ojca czas po udarze był trudny — widział, jak ludzie, którym tak wiele pomógł, odwracają się od niego jeden po drugim. Ojciec był osobą skrajnie prostolinijną. Prawda była jedna, droga była jedna. Nie pojmował, jak osoby, przy których był zawsze, gdy tego potrzebowały, w tym jego najbliżsi współpracownicy, mogą się wobec niego zachować tak bezwzględnie. Zdawał sobie sprawę z narastającej niechęci współpracowników do niego. Był świadom, jak niewiele zaczynają znaczyć jego słowo czy decyzja, jak coraz częściej nikt nie odpowiadał na jego telefony", opowiadał jego syn w rozmowie z Medonet [cytat za Plejada.pl].  

Pamięć o profesorze Marianie Zembali jest wiecznie żywa. Bliscy wspominają go w poruszających postach. 

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Chcieli zmienić córce nazwisko, na oświadczyny przyszło im poczekać. Poznaj tajemnice ich związku...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARINA ŁUCZENKO-SZCZĘSNA w intymnym wywiadzie chwilę przed narodzinami córeczki. HANNA ŻUDZIEWICZ I JACEK JESCHKE o zmiennych losach ich związku i bajkowym ślubie w Ligurii. MATTEO BRUNETTI: ambasador włoskiej kuchni i polskiej kultury o… włosko-polskich korzeniach. KOBIETY IKONY:  Santor, Kunicka, Rodowicz, Majewska, Sipińska, Sośnicka… – one rządziły zbiorową wyobraźnią w PRL-u.